12.

624 65 1
                                    

Kiedy sędzia pojedynku wezwał na ring obydwa gangi, stałam razem z Bajim i Kazutorą po stronie Walhalli. Spojrzałam w stronę Mikey'a. Gdy jego wzrok wylądował na mnie, złość wymieszała się ze zdziwieniem. Nie spodziewał się, że będę walczyć. Nie wiedział, że umiem walczyć. Nie chcąc patrzeć na blondyna, rozejrzałam się wokół. Na złomowisku roiło się od przywódców różnych gangów, przybyłych by obserwować starcie.

Kazutora wyszedł na przód stanąć oko w oko z Ken-chin'em.

- Stawiamy tylko jeden warunek - usłyszałam głos Drakena. - Zabierzemy Baji'ego z powrotem! Tylko tyle.

- O wy chuje... - Hanemiya wyjął rękę z kieszeni po czym uformował ją w pięść. - Proszę bardzo.

- Ej, nie zaczynaj walki przed... - sędzi nie było dane dokończyć. Człowiek z tatuażem tygrysa znokautował go swoim uderzeniem.

- A pierdolcie się - Kazutora odwrócił się w stronę Walhalli. - Jesteśmy tu tylko po to, żeby zajebać was wszystkich! - krzyknął entuzjastycznie

W tym momencie spojrzałam na Manjiro. To go wkurwiło.

- Do boju, Toman! - krzyk blondyna rozniósł się po złomowisku. Chwilę później Tokyo Manji ruszyło w naszą stronę

Gdy oba gangi ruszyły na siebie, straciłam z oczu Baji'ego i Kazutore. Teraz jednak nie mogłam ich szukać. Odbiłam się od ziemi i kopnęłam w twarz jednego ze swastykowców. Upadł na piach zdezorientowany. W podobny sposób załatwiłam kiloro innych członków Toman. Mieliśmy znaczną przewagę nad swastykowcami. Ich duch walki szybko zanikał.

Kiedy ledwo stali na nogach, usłyszałam głos Takemichi'ego. Jakimś cudem jego słowa ponownie zagrzały wszystkich do walki, która ponownie się rozkręciła. W krótkiej chwili, podczas której nie byłam atakowana, ponieważ mój przeciwnik właśnie zbierał się z ziemi, rozejrzałam się wokół. Na stosie samochodów dostrzegłam Kazutore wspinającego się coraz wyżej. Zaraz za mnim podążał Mikey. W pewnym momencie Czarnowłosy zatrzymał się, za nim wyskoczyło dwóch kapitanów Walhalli. Jeden uderzył Manjiro tak, że stracił równowagę. Przez chwilę rozmawiali o czymś. Byli za wysoko, więc nie mogłam ich usłyszeć. Nie miałam jak podejść bliżej, ponieważ mój przeciwnik zdążył wstać. Przerzucił mnie za siebie. Upadłam plecami na ziemie, czując ogromny ból.

- Ty skurwysynu! - podniosłam się na rękach i zajebałam mężczyźnie z obrotu

Tym razem zrobiłam to tak mocno, że padł nieprzytomny na piach.

- O jednego mniej - otrzepałam ręce z kurzu i ruszyłam na następnego przeciwnika

Nie chciałam walczyć z Toman. Nie miałam jednak innego wyboru. Miałam pomóc Bajiemu.

W pewnym momencie wszystkie biatyki zostały wstrzymane. Oba gangi patrzyły na górę samochodów. Zrobiłam to samo. Od razu pożałowałam. Na samochodach dwójka, która pomagała Kazutorze trzymała Mikey'a. Hanemiya tum czasem uderzał chłopaka jedną z rur samochodowych. Na ten obraz oczy zaczęły mi się szklić.

Z głębi tłumu wydobył się krzyk Drakena, pędzącego na pomoc przyjacielowi. Został on jednak zatrzymany przez Hannę. Myślałam, że już po wszystkim gdy głowa Sano opadła bez ruchu. Kilka sekund później podniosła się do góry, a Manjiro z łatwością odepchnął od siebie ludzi z Walhalli powalając przy tym Kazutore.

Nim walka wznowiła się pobiegłam w miejsce, w którym miałam spotkać się z Bajim.

- Jest już? - zapytałam od razu, gdy zobaczyłam wampira

- Jeszcze się nie pokazał - Baji wyjrzał zza samochodów.

W pewnym momencie rozległy się krzyki. Razem z Keisuke dostrzegliśmy Kisakiego i jego pachołków broniących, osłabionego Mikey'a przed Walhallą.

- Trzymaj - rzucił mi metolowy pręt. - Zdejmiesz jego pionki za jednym razem.

Przytaknęłam chłopakowi, po czym oboje ruszyliśmy na wroga.

- Czekałem na ciebie. Kisaki! - Baji jednym ciosem odrzucił kapitana 1 dywizji od Manjiro

W tym samym czasie ja zrobiłam to samo z jego doradcami. Dotarły do nas okrzyki członków Walhalli.

- Kisaki! Tak ci rozpierdolę twarzyczkę, że cię rodzona matka nie pozna!

Z tłumu słychać było krzyki Mitsuyi i Drakena. Rozproszyły one Keisuke, który został odrzucony od Sano.

Przegapiłam jednego!

Zamachnęłam się metalowym prętem, jednak przeciwnik zdołał to dostrzec. Zrobił ze mną to samo co przed chwilą z Bajim. Spadliśmy kilka samochodów niżej.

- Cała jesteś? - Baji podniósł się na nogi i podał mi rękę

- Paznokieć do naprawy - pokazałam środkowy palec Kisakiemu, po czym podniosłam tyłek z pomocą Keisuke.

- Kisaki! - krzyk czarnowłosego dobiegł do uszu okularnika

Mieliśmy zamiar ponownie ruszyć na blondyna. Drogę zastawił nam Chifuyu.

- Chifuyu, co ty odpierdalasz? - zapytał wampir

- Baji-san, nie możesz tego zrobić - rozłożył ręce w obronnym geście. - Jeśli teraz go zabijesz, to zdradzisz Mikey'a. Teraz nie jest dobry czas, by pozbyć się Kisakiego z ga...

Chłopak oberwał od czarnowłosego.

- Za kogo ty się masz Chifuyu? Trzymałem cię przy sobie tylko dlatego, że potrafisz się bić. W czarnej dupie mam twoje zdanie.

Wyczerpany Matsuno podniósł i ciężko oddychając patrzył w dół.

- Jestem wicekapitanem 1 oddziału. Ochrona ciebie to mój święty obowiązek! - odezwał się wreszcie.

Dobowiedział coś jeszcze po czym jego, jak cały czas uważał "szef", dał mu czas na odejście nim zacznie go okładać. Odliczanie przerwał mu Takemichi, który skoczył na niego i zacisnął się na nim. Podbiegłam do nich i próbowałam ich rozdzielić. Nie pomogło. Takemichi uwięził także mnie. Hanagaki próbował nakłonić Matsuno do uderzenia Baji'ego. Ten jednak nie potrafił znokautować przyjaciela.

A właśnie przyjaciela. Spojrzałam w miejsce, w którym powinien leżeć Kazutora... Powinien. Nie było go tam.

Najwyraźniej Takemichi równie to zauważył. Z przerażeniem wpatrywał się w miejsce, w którym powinien leżeć psychopata.

W przeciagu niecałych 5 sekund, poczułam ogromny ból na plecach.

- Zdychajcie, oboje! - usłyszałam za sobą ochrypły głos Hanemiyi

- Kazutora? - usłyszałam szept Takemichi'ego

Razem z Bajim popatrzyliśmy na siebie przerażonymi spojrzeniami. Nie mogliśmy uwierzyć w to co właściwie miało miejsce.

Little Tiger |Hanemiya Kazutora X OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz