Poczułam coś ciężkiego na swoim brzuchu. Otworzyłam oczy.
- Mikey?! - blondyn leżał na mnie mocno ściskając mój brzuch
- Aimi-chan! Obudziłaś się!
Co się dzieje?
Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się w jakimś dziwnym pokoju. Wszedzie roiło się od rolet, półek z lekami i stojącą obok mnie kroplówką.
A tak. Szpital.
- Jak ja się tu... - zanim dokończyłam ktoś odsunął roletę.
- Mikey. Pielegniarki prosiły abyś na nią nie skakał. To nie sprawi, że się ob... - Draken stanął jak zaczarowany wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. - Obudziła się! - krzyknął za siebie
Po chwili dookoła mnie stał nie tylko Draken ale i Mitsuya, Chifuyu oraz Takemichi. A i Manjiro leżący na mnie.
- Co się stało? - czekałam na wyjaśnienia
- Karetka zdążyła na czas. Oberwałaś w inne miejsce niż Baji, dlatego udało się cię uratować - Wyjaśnił Mitsuya.
- Ale co wy tu robicie?
- Powiedziałem im to co usłyszałem od Baji'ego - wyjaśnił Matsuno. - O tym jak próbowałaś mu pomóc.
- Nie jesteś zdrajcą - Mikey ścinął mnie mocniej. - Przepraszam, że tak cię nazwałem. Znów jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się.
- A co z... Kazutorą? - zapytałam niepewnie
Wciąż nie wiedziałam co działo się gdy byłam nieprzytomna. Bardzo chciałam wiedzieć co z nim.
- Spałaś przez prawie tydzień. W tym czasie wiele się działo - zaśmiał się nerwowo Hanagaki.
- Czyli...? - to wciąż nic nie wyjaśnia
- Mikey wreszcie przebaczył Kazutorze... - zaczął Mitsuya.
- Ale wciąż z nim nie gada... - kontynuował Chifuyu.
- Narazie nie mam zamiaru - wtrącił się Mikey i nadmuchał policzki.
- Ważne, że się pogodziliście. A... Gdzie on jest?
~Time skip~
Znowu tutaj.
Siedziałam na krześle czekając na przyjaciela.
Tydzień temu odwiedził mnie ojciec. Powiedział, że to co mnie spotkało jest wystarczającym powodem aby zabrał mnie od matki. Stał się pełnoprawnym opiekunem nie tylko moim ale i Minoru który za miesiąc.
Wreszcie zobaczyłam czarnowłosego. Ten niechętnie podszedł do krzesła ze spuszczoną głową. Gdy ją podniósł od zaru się rozweselił.
- Aimi! Ty żyjesz!
- Nie tak szybko. Teraz masz mi powiedzieć ile dostałeś.
Zmarkotniał.
- Dziesięć lat.
- Tak długo... - przeciągnęłam ostatnią literę.
- Żałuję tylko, że muszę tyle czekać aby ci coś powiedzieć - podrapał się po karku.
- Co? - nachyliłam się w stronę chłopaka
- Nie chcę tego mówić tuta... - nie zdążył dokończyć.
- Jesteś mi coś winien - wskazałam palcem na miejsce w które przed 3 tygodniami dźgnął mnie chłopak.
- Nie powinienem... Teraz już zwłaszcza.
- Nie zezłoszcze się.
- No dobrze... Kiedy zasnęłaś mi wtedy w dłoniach myślałem, że więcej cię nie zobaczę. Myślałem o tym jak fajnie spędzało mi się z tobą czas. Wtedy to było tylko przeczucie, ale kiedy Draken mnie odwiedził, mówiąc, że aktualnie znajdujesz się w szpitalu. Wiedziałem na sto procent. Aimi... Bardzo cię lubię.
Twarz chłopaka nabrała czerwonego odcienia.
- Nie!
- Co nie?! - zapytał przerażony
- A czekaj wróć. Chodziło mi o to, że pierwszy raz widzę jak się rumienisz. Nie mogę uwierzyć, że jesteś wtedy taki uroczy.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- A co do tego drugiego?
- Mówiłam przecież. Chcę być przy tobie... I z tobą Kazutora.
- Ja z tobą też, tygrysie.
Spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy jednocześnie.
- Raz! Dwa! Trzy! Kocham cię!
Później wybuchliśmy śmiechem.
- Muszę zapytać. Czemu tygrysie?
- Przez nieudany eksperyment z włosami. Wyglądasz jak brązowo- kremowy tygrys.
- Nie za wcześnie aby zakończyć nasz związek? - przekrzywiłam głowę z rozbawieniem
- Nie ma mowy. Nawet cię jeszcze nie pocałowałem - zaśmiał się. - Szkoda, że muszę czekać na to dziesięć lat.
- Trochę długo. Ale warto poczekać.