Trzydzieści sekund po tym jak Bruce Banner pstryknął palcami
Aura otworzyła oczy, jednak od razu się wzdrygnęła, czując delikatny chłód na swoim ciele.
Coś jej się nie zgadzało. Gdy kładła się na swoją popołudniową drzemkę, dokładnie zadbała o to, by przykryć się swoim ulubionym kocem. Nie pamiętała również, by rezygnowała z poduszki pod głowę. Blondynka zmarszczyła nos i sięgnęła ręką do szafki nocnej. Miała zamiar znaleźć na nim swój telefon, by sprawdzić, ile czasu tym razem spała. Zamiast tego w ogóle nie mogła odnaleźć urządzenia.
— Co do cholery? — Mruknęła do siebie.
Miała dziwne wrażenie, że coś nie gra. Nawet nie tyle, ile jej się to wydawało, a miała pewność, że coś było nie tak. Nigdy w życiu nie doprowadziłaby do tego, by udać się na popołudniową drzemkę bez koca i poduszki. Brak komórki też był czymś nowym, bo jej miejsce zawsze było na szafce nocnej.
Blondynka wyprostowała się i doznała kolejnego szoku. Z pokoju zniknęło większość jej rzeczy, co nie trudno było rozpoznać, biorąc pod uwagę, że zawsze była bałaganiarą. Ubrania zamiast w szafie, walały się po każdym możliwym meblu, biurko było w kompletnie chaotycznym stanie, a ściany obklejone zdjęciami z najbliższymi i wszystkimi pomysłami, które zapisywała, by żadnego z nich nie zapomnieć.
Teraz ściany były puste, a Aura zastanawiała się, czy kolor ścian w jej pokoju kiedykolwiek był tak niebieski, jak teraz. Nie był i dałaby sobie rękę uciąć, że jeszcze wczoraj ściany pomalowane były na jasnozielony, który zresztą sama wybierała.
Dziewczyna nie była z tych, co szybko panikują. Przetrwała dzieciństwo w kraju, w którym ciągle trwała wojna, więc nauczyła się żyć ze strachem. Jednak zdecydowanie czuła niepewność. Jej pokój zawsze był jej małym sanktuarium, w którym czuła się najbezpieczniej na świecie, ale teraz tak nie było. I musiała jak najszybciej dowiedzieć się dlaczego.
Aura wstała z łóżka, a później wyszła z pokoju. Jeśli wcześniej była zaskoczona, tak z każdym kolejnym krokiem czuła coraz większy mętlik. Nie pamiętała, by w korytarzu znajdywało się, aż tyle zdjęć jej rodziny. W dodatku pojawiło się nowe lustro, chociaż musiała przyznać, że skądś je kojarzyła. Potrzebowała kilku sekund, by przypomnieć sobie, że przecież jeszcze kilka dni temu wspominała o takim swoim rodzicom. Mówiła, że świetnie, by nadawało się do jej pokoju, a oni obiecali się zastanowić nad tym wydatkiem.
Skoro je kupili, to dlaczego nie znajdywało się w jej pokoju?
— Mamo? — Zawołała, zbiegając na dół po schodach. — Tato? Nico?
Aura usłyszała cichy trzask, tak jakby ktoś upuścił coś na podłogę, a później zobaczyła swoją matkę wychodzącą z kuchni. Jednak kobieta dziwnie się zachowywała. Spoglądała na nią ze zdumieniem, a w jej oczach zalśniły łzy. Przyłożyła dłoń do swoich ust i wybuchła głośnym płaczem.
Dziewczyna zdębiała. Wiedziała, że jej matka bardzo ją kocha, ale nie oczekiwała, że na jej widok ta nagle się popłacze. Ostatecznie spała tylko, co najwyżej kilka godzin, prawda?
Prawda?
— Co tutaj się dzieje?
Do pomieszczenia wpadł wysoki blondyn. Aura odetchnęła z ulgą, widząc swojego młodszego brata, bo liczyła, że może on wytłumaczy, co się dzieje.
— Nico! — Zawołała z radością i odwróciła się do chłopaka. Ale i tutaj Aura doznała szoku. Pamiętała swojego młodszego brata, jako irytującego nastolatka, który walczył z trądzikiem i ciągle eksperymentował ze swoim wyglądem. Teraz Nico był wyższy od niej o głowę, wyglądał jakoś poważniej, a na nosie miał stylowe okulary. Od kiedy on nosił okulary i dlaczego wyglądał tak... normalnie?
CZYTASZ
HEALER, the falcon and the winter soldier
FanfictionAura Bryant była sokovianką z krwi i kości. Czuła się nią nawet wtedy, gdy cały jej kraj został zniszczony. Udało jej się przeżyć wojnę, ale Thanosa już nie. Gdy pięć lat później wróciła, wszystko to, co znała, było inne. Nie umiała się odnaleźć...