chapter twelve

586 47 33
                                    

Gdy Aura wróciła na pokład, nawet nie spojrzała na Bucky'ego i usiadła na najbardziej oddalonym od niego siedzeniu. Założyła swoje słuchawki, puściła muzykę i wygodnie rozsiadła się w fotelu. Jednak, co najważniejsze zamknęła oczy i udawała, że śpi, bo miała nadzieję, że to pomoże jej w zapanowaniu nad zbliżającymi się łzami.

Czuła się doszczętnie zraniona. 

Nie robiła sobie żadnych nadziei po tym pocałunku, zwłaszcza że miał on miejsce w zupełnie dziwnych okolicznościach, ale nawet, to nie zasługiwała na to, by usłyszeć tak raniące słowa. Smutek i żal szybko zamieniły się we wściekłość i jedyne, na co miała ochotę, to porządnie przywalić Barnesowi. Nie sądziła, by to jej w jakiś sposób pomogło, ale przynajmniej wyładowałaby całą złość, którą w tym momencie czuła. Obiecała sobie również, że nie było opcji, by już kiedykolwiek powiedziała do niego coś miłego. Jeśli chciał się tak zachowywać względem niej, to proszę bardzo. Jeszcze nie wiedział, że ona sama też miała cięty język i potrafiła się obronić na słowny atak, lub nawet sama go wywołać. Bucky nie zdawał sobie sprawy, na co właśnie się skazał.

Niemal uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem, ale później westchnęła ciężko, bo czuła, że w tym wszystkim po prostu zachowuje się jak głupia, rozwydrzona nastolatka. Do tego jej playlista zmieniła się na wyjątkowo emocjonalne, smutne piosenki, które sprawiały, że łzy na nowo napływały jej do oczu. Naciągnęła rękawy swojej bluzy na dłonie, położyła się bokiem na fotelu i odsunęła zasłonę, która znajdywała się przy oknie. Przyglądając się błękitnemu niebu i jasnym chmurom, czuła, że powoli odpływa. Zmęczenie brało nad nią górę i wiedziała, że potrzebowała, chociaż krótkiej chwili snu, niezależnie od tego, jak bardzo byłby zaburzony obrazami z Madripoor i słowami Bucky'ego.

Zasypiając, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ktoś uważnie ją obserwował.



Bucky miał mieszane uczucia, co do całej sytuacji.

Z jednej strony czuł, że jego pocałunek z Aurą był jedną z lepszych rzeczy, które go spotkały w ostatnim czasie. Jego życie było wyjątkowo skomplikowane i taka chwila przyjemności nie wydawała mu się niczym złym. Zwłaszcza że przy blondynce czuł jakieś dziwne, ale przyjemne uczucia, o których nie zdawał sobie sprawy, że mogły istnieć. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek odczuwał takie ciepło, które czuł za każdym razem, gdy dziewczyna spoglądała na niego z uśmiechem, nawet jeśli robił wszystko, by była do niego zrażona. Nie wiedział właściwie, dlaczego to robił, ale od momentu, w którym zobaczył ją po raz pierwszy, czuł, że tylko to było właściwe – jego negatywy stosunek do niej.

Z drugiej strony kompletnie żałował tego, co się stało. Nie powinien działać pochopnie, powinien to przemyśleć. A jednak z jakiegoś powodu chciał z nią porozmawiać, bo dokładnie wiedział, że w jakiś sposób uratowała mu życie. Nie wiedział, czy chciał jej za to podziękować, czy sprawdzić, jak się trzymała, zwłaszcza że zdawał sobie sprawę, że każde morderstwo zostawiało trwały ślad na psychice, a już na pewno w umyśle młodej i niewinnej dziewczyny. Bo za taką ją uważał i nie rozumiał, co ona właściwie robiła na pokładzie tego samolotu, w ich towarzystwie w pogoni za Karli.

Z jakiegoś powodu jednak nie potrafił oderwać od niej swojego wzroku. Obserwował ją uważnie od samego początku, gdy tylko wróciła z łazienki. To jak specjalnie zajęła najbardziej oddalone od niego miejsce, za co wcale jej nie winił. Podejrzewał, że musiała czuć się urażona jego słowami, zresztą widział to w jej oczach, zanim ją zostawił, jak skończony dupek. Może faktycznie nim był, bo czasy, gdy uważał się za dżentelmena, minęły wraz z jego pobytem w wojsku. Przyglądał się Aurze, jak układała się wygodnie w fotel, a później zasypiała i kiedy w którymś momencie jej jasne włosy opadły na czoło, miał duże trudności, by oprzeć się pokusie wstania ze swojego miejsca i odgarnięcia samotnego kosmyka z jej twarzy.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz