chapter seventeen

629 46 39
                                    

warning! w rozdziale znajdują się treści, które mogą być uznawane za 18+, nie są szczegółowo opisane, ale jednak.

od połowy rozdziału polecam również włączyć sobie do słuchania shut up and listen albo west coast - dostępne na playliście na spotify.



Nie wiedziała, czy była bardziej wkurzona, czy zirytowana. Albo jedno i drugie. Wkurzona na Barnesa, który po tym wszystkim nawet nie potrafił się z nią odpowiednio przywitać. Zirytowana na sam fakt, że zostawał na noc, w domu Wilsonów i jeszcze do tego miał brać udział w ognisku, które było jej pomysłem. To miał być jej szczęśliwy wieczór, bo zawsze uwielbiała organizować różnego rodzaju imprezy. Jednak obecność Bucky'ego zdecydowanie wszystko jej skomplikowała.

Rozczesała agresywnie swoje długie włosy, nie patrząc na to, czy jakieś zostają na grzebieniu, a później pochyliła się do przodu. Związała włosy w mocnego koka na czubku głowy, wyprostowała się z powrotem, podpięła wsuwkami wypadające kosmyki i przejechała usta jasnobrązową szminką. Z jednej strony czuła się tak, jakby specjalnie stroiła się na zwykłe ognisko. Z drugiej miała całkowite prawo do tego, by chociaż raz na jakiś czas ładnie wyglądać i poświęcić trochę więcej uwagi do swojego wyglądu. Uważała, że wyglądała niemal idealnie. Uroczo, dziewczęco, a przy tym kobieco. Już dawno nie miała żadnej okazji do tego, by przerzucić się z jeansów i bluz. Sukienka w jasnoniebieskim kolorze, którą wybrała na dzisiejszy wieczór, luźno opadała wokół jej sylwetki. Sięgała do połowy ud, ale i tak największą furorę robiło zapięcie, a właściwie wiązanie po boku. Dekolt był na tyle głęboki, że uwydatniał zarys piersi, który dodatkowo podkreśliła długim, złotym łańcuszkiem, który kupiła kilka dni temu na targu. Zawieszka przedstawiała wilka, wyżłobionego na złotym medalionie. Całość uzupełniała cała gama kolczyków i pierścionków.

Wyszła z łazienki i niemal zaklęła, gdy stanęła twarzą w twarz z nikim innym jak Buckym. Wyglądał tak samo, jak zapamiętała go sprzed kilku godzin poza tym, że miał na sobie zdecydowanie inną koszulkę, która idealnie podkreślała kolor jego oczu. Ścisnęła usta w wąską linię na samą myśl o tym, że zwracała uwagę na takie rzeczy. Chciała, by ten wieczór przebiegł, chociaż w najmniejszym stopniu spokojnie, ale ten jeszcze się nie zaczął, a musiała mieć tego pecha, by natknąć się na bruneta.

— Sarah cię szukała — oznajmił James obojętnym tonem.

Na usta Aury cisnął się niewygodny komentarz na temat tego, że nagle potrafił się do niej odezwać, ale ostatecznie się powstrzymała. Nie miała siły, a już na pewno ochoty, by się z nim wykłócać, czy sobie dogryzać. Skinęła głową, mrucząc ciche dziękuję i wyminęła go. Zatrzymała się jednak po kilku krokach, tuż przy zejściu na parter i się odwróciła. Barnes obserwował ją, a ręce trzymał schowane w kieszeniach swojej skórzanej kurtki.

— Mam wrażenie, że twoja obecność mnie prześladuje — wyznała niespodziewanie, a Bucky zmarszczył brwi. — Kiedy już udaje mi się uzyskać jakiś względny spokój, tak ty wracasz za każdym razem, jakby nic się nie stało.

— Nie wiedziałem, że tutaj będziesz — odpowiedział szczerze, ale nie wiedziała, co tak naprawdę chciał jej w ten sposób przekazać.

— Gdybyś wiedział, że tutaj jestem, to przyjechałbyś? — Zapytała niepewnie.

Mimo wszystko ciągle żyła jakąś złudną nadzieją, że może jej los w jakiś sposób się odwróci i James również zmieni swój sposób patrzenia na całą sytuację. Barnes jednak nie odpowiedział, opuszczając głowę na dół. Aura wyrzucała sobie, że w ogóle postanowiła się odezwać, bo tylko raniła siebie na nowo. Westchnęła i odwróciła się od niego. Udało jej się pokonać kilka pierwszych stopni, gdy usłyszała jego ciche wypowiedziane słowa.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz