chapter twenty

498 45 28
                                    

Aura zaśmiała się cicho, gdy jej wzrok podążał za kolejnymi wersami w książce. Otworzyła kolorowy marker, zatyczkę wsadziła między zęby, a później zakreśliła sentencję, która wyjątkowo jej się spodobała.

— Co robisz? — Zapytał Bucky, opierając się o kuchenną wsypę, z której mógł patrzyć na dziewczynę. Blondynka siedziała w łączonym salonie, wyciągnęła nogi na stolik i z największym zainteresowaniem czytała jedną z najnowszych książek, którą miała na liście od jakiegoś czasu.

Aura mruknęła coś niewyraźne, a on zaśmiał się wesoło, kompletnie nie rozumiejąc, co powiedziała.

— Możesz powtórzyć po angielsku?

Zarumieniła się ze wstydu i wyciągnęła zatyczkę z ust. Uniosła swoją głowę do góry i spojrzała na niego z uśmiechem. W świetle codziennego słońca, które wpadało do pomieszczenia i go oświetlało, dla niej wyglądał jeszcze przystojniej. Przez chwilę nie potrafiła oderwać od niego wzroku i potrzebowała kilku sekund, by zrozumieć, że o coś się pytał.

— Czytam książkę — odpowiedziała w końcu. — I zaznaczam najciekawsze fragmenty. Niektórzy mogliby określić to niszczeniem arcydzieł, ale kolorowe zakreślanie pozwala mi wrócić do tych momentów, które najbardziej mi się spodobały.

— Czyli nie dość, że uwielbiasz wpadać w kłopoty, to jeszcze niszczysz literaturę. Mała rebelka z ciebie.

Bucky uśmiechnął się złośliwie, a ona wywróciła oczami. Wykorzystała marker jako zakładkę i położyła go na stronie, którą aktualnie czytała. Zamknęła książkę i odłożyła na stolik. Chwilę później stała przy brunecie i tak jak zawsze nie mogli powstrzymać się przed dotykiem. James od razu położył dłonie na jej biodrach, które zaraz wsunęły się pod jej luźną koszulkę. Zachichotała cichy, gdy przejechał palcami po wyjątkowo wrażliwym miejscu w głębieniu w talii i zmarszczyła delikatnie nos.

— Przestań, to mnie łaskocze — odezwała się radośnie. Pochyliła się do przodu i pocałowała go w wystający obojczyk. Później oparła głowę o jego wgłębienie na szyi i wzięła głęboki oddech. Niemal od razu poczuła dreszcze na ciele na sam zapach perfum, których używał, jego żelu pod prysznic i czegoś, co nie potrafiła określić, ale było tak charakterystyczne tylko dla niego. — Musisz iść?

— Nie będzie mnie tylko przez kilka godzin — zapewnił ją. — Wrócę, zanim się obejrzysz. Proszę cię jednak, żebyś dzisiaj nigdzie nie wychodziła, dobrze? To całe głosowanie... Na mieście jest niespokojnie i nie chcę, by coś ci się stało.

— To samo mogłabym powiedzieć o tobie — mruknęła i spojrzała na niego, niemal z prośbą wypisaną w oczach. — Zostań ze mną. Cokolwiek musisz zrobić, to chyba się nic nie stanie, jak odłożysz to na jutro.

— Jak nie zrobię tego teraz, to później nie będę mieć tyle samo odwagi.

— Niezłe kłamstwo Bucky, ale dla mnie jesteś najodważniejszym facetem na tej ziemi — odpowiedziała, a on zaśmiał się cicho. Westchnęła pokonana i wplotła palce w jego włosy. — Wróć do mnie szybko, bo inaczej będę się bez ciebie nudzić.

— To mogę ci obiecać, złośnico — zapewnił ją. Otarł delikatnie ich nosy o siebie, a później wyciągnął dłonie spod jej bluzki i położył na jej policzkach. Kciukami krążył po jej skórze, dokładnie ją badając, aż w końcu oparł ich czoła o siebie. — Chociaż muszę powiedzieć, że jesteś idealnym powodem na to, by jednak zostać i nigdzie nie iść.

— Rozpraszam cię, panie Barnes?

— Tylko odrobinę — przyznał z rozbawieniem. — To bardzo przyjemne rozproszenie.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz