chapter ten

564 56 6
                                    

Panika. Ból w całym ciele, brak możliwości poprawnego oddychania, bez owocne próby zaczerpnięcia powietrza.

Aura doskonale znała to uczucie. Towarzyszyło jej przez większą część życia, gdy w Sokovii trwała wojna. Wybuchy bomb i strzelaniny były na porządku dziennym. Później, to wszystko wzmogło się, gdy Ultron i Avengersi kompletnie zrujnowali i tak zniszczony kraj. Do tej pory pamiętała strach i obawę o własne życie, gdy jakimś cudem udało jej się dotrzeć na statek, który był ich ostatnią nadzieją. Nic nie mogło równać się z unoszącym się nad ziemią miastem i w momencie, gdy z niego uciekała, miała nadzieję, że to był ostatni dzień, w którym kiedykolwiek miała być tak przerażona.

Nie sądziła, że to do niej wróci. I to w najmniej spodziewanym momencie, kiedy powinna uciekać przed dalszym atakiem. Alarmujący odgłos ciągle wibrował jej w głowie, doprowadzając ją niemal do bólu. Uderzające o siebie probówki i rozprzestrzeniający się ogień po całym pomieszczeniu były jedynym, czym tak naprawdę potrafiła zaobserwować.

Czuła się tak, jakby umierała, albo zaraz miało, to nastąpić.

Nie do końca zwróciła uwagę, kto pomógł jej się podnieść, ale czyjeś mocne ramiona, złapały ją w pasie. Aura wszystko widziała, jak za mgłą. Pozwoliła się prowadzić swojemu wybawcy mimo tego, że nogi miała, jak z waty. Wspomnienia z czasów wojny były tak żywe, że miała wrażenie, że po raz kolejny znalazła się na polu bitwy, próbując uciekać i ratować swoje życie. Nie była kompletnie świadoma, co się dzieje, a gdy usłyszała potężny wybuch, który zmiótł z powierzchni cały kontener, z którego uciekła w ostatniej chwili, wzdrygnęła się i zacisnęła mocniej palce na ramieniu, które ją trzymało. Schowała twarz w skórzaną kurtkę, czując, jak łzy samowolnie zaczęły spływać jej po policzkach.

— Aura — ktoś wyszeptał jej imię, ale nie potrafiła rozpoznać tego głosu. Wydawał jej się znajomy, jednak nie była w stanie przypisać go do nikogo w tym momencie. — Aura, weź głęboki oddech. Musisz się uspokoić.

Osoba, która ją prowadziła, najwidoczniej od razu rozpoznała symptomy jej ataku. Blondynka próbowała zaczerpnąć powietrze, ale ból w płucach nasilał się za każdym razem, gdy próbowała to zrobić. Skończyło się to tym, że miała jeszcze większe problemy z oddychaniem, niż wcześniej. Wtedy też ktoś złapał ją mocno za twarz i niemal zmusił, by spojrzała do góry na drugą osobę. Wzrok Aury powoli zaczął się normować, nawet mimo tego, że dym, który ich otaczał, zdecydowanie utrudniał zdolność widzenia. Dziewczyna jednak zauważyła znajome, ostre rysy twarzy, kolor oczu i ciemne włosy. Mrugnęła najpierw raz, a potem drugi, aż w końcu mogła dokładnie zobaczyć, kto był jej wybawcą.

— James? — Wyszeptała cicho, ledwo słysząc samą siebie.

— Jesteś ze mną Aura? — Zapytał, a dziewczyna mechanicznie skinęła głową. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała nową falę strzelaniny i Bucky w ostatniej chwili złapał ją za ramię. Pociągnął w dół tak, by mogli się schować za wystającą metalową ścianą.

Tylko pół świadomie zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Wiedziała, że znajdywała się w Madripoor i ktoś ich atakował, jednak cała sytuacja o wiele bardziej przypominała jej wojnę w Sokovii. Wspomnienia były niemal, jak żywe i miała wrażenie, że za chwilę jej rodzinny dom znowu zostanie zbombardowany. Że po raz kolejny będzie musiała uciekać, zostawiając za sobą całe swoje życie. Tylko po to, by w jakiś sposób przetrwać i przeżyć kolejny dzień.

Czasami zastanawiała się, czy nie lepiej by było, jakby zginęła w trakcie wojny, albo ataku Ultrona. Nie musiałaby żyć w strachu, że istniała możliwość, że po raz kolejny doświadczy czegoś podobnego. I chociaż sytuacja, w której się teraz znalazła, kompletnie odbiegała od tych, które znała, tak ciągle ktoś próbował ich zabić. Może nie stricte ją samą, ale z tego względu, że była w towarzystwie całej reszty, tak również i ona była na celowniku.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz