chapter nineteen

526 47 24
                                    

warning! w rozdziale znajdują się (again) treści, które mogą być uznawane za 18+, nie są szczegółowo opisane, ale jednak. 

spodobało mi się pisanie tych scen XD

jakiś podkład muzyczny - polecam ZAYN - Sweat



Aura Bryant była szczęśliwa.

Nie wierzyła w to, ale taka była prawda. Po wielu tygodniach wrażenia, że utknęła w miejscu i bez żadnych perspektyw, nie sądziła, że to właśnie miłość nada jej życiu większy sens. Czas, który spędzała z Buckym był dla niej czymś nowym, a jednak miała wrażenie, że właśnie na to czekała. Czuła się jak beztroska nastolatka i chociaż było wiele rzeczy, które mogły okazywać się przeszkodą, tak szczerze wierzyła, że razem będą w stanie je pokonać.

— Gdzie mnie zabierasz? — Zapytała z ciekawością, powoli stawiając kroki.

Przepaska, którą miała na oczach, kompletnie odbierała jej zdolność widzenia. Bucky trzymał ją mocno za rękę i to była jej jedyna pomoc. Jednak nie bała się. Ufała mu całym swoim sercem, a dzisiejszy wieczór sam w sobie był wyjątkowy. Randka, na której byli przypominała te, które widziała w filmach. Zabrał ją do swojej ulubionej restauracji, wspólnie zjedli kolację, popijając ją słodkim, białym winem. Ona sama po drugim kieliszku musiała odpuścić, bo chciała dokładnie pamiętać każdy moment tego wieczoru. Nie miała zbyt mocnej głowy, dlatego nie chciała przesadzić. To też doprowadziło do wyjątkowo ciekawej dyskusji i pozwoliło jej dowiedzieć się, że Barnes nie był w stanie się upić. Serum, które płynęło w jego żyłach, skutecznie przyśpieszało metabolizm, a co za tym szło, o wiele szybciej wydalało z organizmu, nawet najsilniejszy alkohol.

— W jedno miejsce — odpowiedział tajemniczo i była pewna, że się uśmiechnął. Nie była w stanie tego zobaczyć, ale czuła, że jego usta ułożyły się w ten zadziorny i uroczy uśmiech, którym obdarowywał ją za każdym razem, gdy na nią patrzył. Ten sam uśmiech powodował, że jej serce biło o wiele szybciej, a motylki w brzuchu były podwójnie odczuwalne. — Spokojnie, zaraz dojdziemy. Chyba że te twoje wysokie obcasy nie pozwalają ci na dalszy spacer?

Zaśmiała się.

— Wiesz, mogę nie chodzić w nich na co dzień, ale krótki spacer nie jest mi straszny w szpilkach — odparła zadziornie.

Prawdą było to, że może i nogi zaczęły ją trochę boleć, ale nie było to coś, z czym by sobie nie poradziła. Poza tym cały ten strój – obcasy, krótka sukienka – były specjalnie wybrane na dzisiejszy wieczór. Chciała wyglądać pięknie i kobieco i sądziła, że całkiem nieźle jej to wyszło, bo Bucky nie odrywał od niej wzroku. Tym bardziej, gdy dostrzegał, że inni mężczyźni w restauracji posyłali jej zalotne uśmiechy. Wtedy zachowywał się wyjątkowo zaborczo, a jego metalowa dłoń w rękawiczce zawsze znajdywała się na jej ciele. Sam jego dotyk powodował, że czuła niewyobrażalne skurcze w żołądku i nie miałaby nic przeciwko, gdyby ten wieczór nie kończył się spacerem, a czymś zupełnie innym.

— Wspomnę ci o tym, jak zaczniesz narzekać — zażartował, a ona uniosła rękę do góry, by uderzyć go w ramię, ale nie trafiła i zamiast tego poklepała go delikatnie po klatce piersiowej. — Cela to ty nie masz za grosz, piękna.

Blondynka zarumieniła się widocznie, ale nie ze względu na ironiczny komentarz, a komplement, którym ją obdarzył. Nie był to pierwszy raz, gdy tak się do niej zwracał i słyszała to słowo niemal kilkakrotnie w ciągu każdego dnia, ale ciągle nie potrafiła się odpowiednio do niego przyzwyczaić.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz