chapter fourteen

525 47 14
                                    

Czuła się wykończona po nieprzespanej nocy. Obrazy z tego, co działo się w Madripoor nie opuszczały ją ani przez chwilę, a koszmary nie dawały spokoju. Ciągle widziała tego samego mężczyznę, którego postrzeliła i za każdym razem ten atakował wszystkich jej najbliższych. Nie widziała już tylko Bucky'ego, ale również swoją rodzinę, a to sprawiało, że nie mogła zasnąć nawet na kilka minut. Ratowała ją jedynie kawa, której właściwie nie lubiła i czuła, że jak tylko opuszczą mieszkanie, tak po drodze jak najszybciej będzie musiała zaopatrzyć się w puszkę z energetykiem. Lub nawet dwie, czy trzy. Miała w nosie, czy taka ilość kofeiny doprowadzi ją do zawału.

Według tego, co przeżyła i tak już dawno powinna leżeć trupem.

Rozsiadła się wygodnie na kanapie, przeglądając swój telefon. Pozostała trójka mężczyzn, jak zawsze się o coś wykłócała i jak na początku jeszcze ich jakoś słuchała, tak teraz nawet nie wiedziała, o czym mówią. Rozumiała tylko tyle, że Bucky i Sam mieli jakieś pretensje do Zemo. Była w trakcie oglądania najnowszego filmiku o tym, jak wydry pływają i trzymają się za ręce, kiedy na ekranie jej telefonu pojawił się alert z ostatniej chwili. Normalnie od razu by to zignorowała, ale coś podpowiadało jej, że tym razem nie powinna tego zrobić.

I wcale tego nie żałowała, bo artykuł opowiadał o najnowszym ataku terrorystycznym, za który odpowiedzialni byli Flag Smashers, a przede wszystkim Karli.

— Ej! Sprawdźcie wiadomości — zawołała, podchodząc do wykłócającej się trójki. Mężczyźni spojrzeli na nią, a ona uniosła swój telefon do góry, na którym widoczne było zdjęcie zniszczonego budynku. — Karli wysadziła magazyn GRR.

— Co? — Zapytał z niedowierzaniem Sam. — Jakie straty?

— 11 rannych i 3 zabitych — przeczytała Aura. — Ale to nie wszystko. W artykule jest napisane, że przesłali żądania i grożą kolejnymi atakami, jeśli nie zostaną spełnione.

— Czyli młoda się rozkręca — stwierdził Zemo, nalewając sobie nowej porcji kawy do kubka. — Zamierzam doprowadzić to do końca. A wy?

Bryant znała na tyle dobrze Zemo, że wiedziała, co miał na myśli, mówiąc, że chce załatwić to do końca. Karli musiała umrzeć. Chociaż Aura starała się pokojowo podchodzić do otaczającego ją świata, tak w takich przypadkach miała z tym problem. Zwłaszcza że jeszcze kilka godzin temu Karli sama jej groziła, a ona wyjątkowo odważnie uznała, że nie będzie przejmować się jej słowami. Wierzyła, że postępowała dobrze i miała nadzieję, że nie będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.

— To tylko dzieciak — zauważył z przekonaniem Sam.

Jego morale było mocne i nie ukrywał tego. Jednak nie zawsze można było uratować sprawę z góry skazaną na porażkę.

— Dzieciak, który zabija niewinnych ludzi — odezwała się Aura, a kiedy Wilson spojrzał na nią, westchnęła cicho. — Rozumiem, że starasz się dostrzec w niej coś dobrego. W pewien sposób mogę też zrozumieć jej działania, ale nic nie usprawiedliwia morderstwa ludzi tylko dlatego, że wykonują swoją pracę.

— Widzisz w niej coś, co nie istnieje, Sam — dodał Zemo. — Kierujesz się emocjami, a dziewczyna jest ekstremistką. Już sama idea superżołnierza, to wrażliwy temat. Takie ambicje karmiły nazistów, Ultrona i Avengersów.

— Mówisz o naszych przyjaciołach — zwrócił mu uwagę Sam.

— Avengersi, nie naziści — wtrącił Bucky, ale tylko na krótką chwilę, bo Wilson zaraz kontynuował.

— Karli jest groźna, ale da się jej przemówić do rozumu.

Aura rozumiała to nastawienie, ale sama uważała, że było ono błędne. Oczywiście nie znała się ani na serum superżołnierza, ani tym bardziej na myśleniu terrorystów. Jednak niektóre sprawy były naprawdę do przewidzenia. Przynajmniej w jej mniemaniu.

HEALER, the falcon and the winter soldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz