13. Czerń.

9.6K 644 75
                                    

Następny dzień zaczynamy eliksirami, siedzę w klasie i studiuję recepturę na jeden z nich, kiedy w klasie pojawia się Draco. Zajmuje miejsce obok mnie i kompletnie się do mnie odzywa przez większość lekcji. Warzymy eliksir poprawiający wzrost roślin, gdy w powietrze zaczyna unosić się niezły odór. Zakrywam nos dłońmi, każdy rozgląda się wkoło siebie. Patrzę w kociołek Dracona. Czarnawa ciecz niebezpiecznie bulgocze i to od niej wydobywa się to, czego nie można nazwać zapachem. Trwa to dłuższą chwilę, ale po chwili krzyczę.
- Kryć się! To zaraz wybuchnie! - Wciskam się razem z Malfoyem pod naszą ławkę dokładnie w chwili, gdy kociołek wybucha lepką galaretą. Teraz już naprawdę nie da się znieść odoru, jaki rozbryzgł się po całej sali.
- Och fuj! - Piszczy Lavender mająca to coś na całej szacie i we włosach. Nie zdążyła się schować - Co ja teraz zrobię? - Jest już bliska płaczu.
- Specjalnie to zrobiłeś - Słyszę głos Rona i po chwili widzę oskarżycielskie spojrzenie skierowane na Dracona, który razem ze mną wygrzebuje się spod ławki.
- Wcale nie! - Protestuję, nim Draco zdąży się odezwać. Malfoy posyła mi miażdżące spojrzenie, na twarzy Ronalda pokazuje się wyraz niezrozumienia.
- Cisza! - Krzyczy Profesor Slughorn i staje przed nami. Jedno oko mu dziwnie skacze i to jest chyba jedyna oznaka tego, że jest wściekły. Nie dziwię się. Nie da się tutaj nawet oddychać pomimo otwartych na oścież okien - Pan Malfoy. Mógłbym się tego spodziewać. Jest pan niebezpieczny dla otoczenia, chyba nie będzie pan już miał szansy na zaliczenie tego roku, najlepiej będzie się wycofać, póki jeszcze ma pan czas - Mówi wolno Slughorn, patrząc tym dziwnym wzrokiem na Ślizgona- A tymczasem panie Malfoy... szlaban! Będzie pan...
- Chwila! - Przerywam mu, Dracon znów patrzy na mnie tym spojrzeniem - To nie jego wina - Mówię szybko ignorując wzrok Malfoya. Sama nie wiem, czemu to dla niej robię - To ja pomyliłam receptury, musiałam pomylić kartki, kto wymyślił, żeby dwa eliksiry były na sąsiadujących kartkach? No autorzy książki musieli naprawdę chcieć nam namieszać w głowach - Dodaję szybko, zanim ktokolwiek zdąży mi przerwać. Harry i Ron mają głupie, niedowierzające miny, odwracam od nich wzrok i napotykam spojrzenie blondyna, który jest wyraźnie zainteresowany tym, czemu mu pomagam. Slughorn przynajmniej traci rezon, ale jest zbyt mało domyślny by wywęszyć kłamstwo.
- Hm. W porządku - Mówi profesor -A teraz wyjdźmy stąd zanim wszyscy się podusimy, panno Granger, po zajęciach proszę przyjść to posprzątać.
Wychodzimy w piątkę z sali, ja, Draco, Ron, Harry i Slughorn, reszta nie mogła już wytrzymać zapachu, nawet na tyle, by oglądać tą scenę. Profesor zamyka salę i idzie w stronę swojego gabinetu doprowadzić się do porządku.
- Hermiono... - Słyszę głos Harry'ego.
- Daj mi spokój, dobra? - Mówię ostro. Mój przyjaciel patrzy na mnie dotknięty.
- Jak chcesz - Odpowiada wściekłym głosem i odchodzi, Ron zniknął już gdzieś z Lavender. Korytarz pustoszeje, zostaję sama z Malfoyem. Czuję, że na mnie patrzy, kiedy sama rozmasowuję sobie skronie. Dopiero skończyłam poprzedni szlaban, a dziś najprawdopodobniej zarobiłam następny. Do tego muszę napisać jeszcze kilkanaście esejów i odbywać dyżury z Draconem. Co mi odbiło, żeby go obraniać?
- Granger... - Mówi wolno Draco.
- Czego ty jeszcze chcesz? Dostałeś kolejną szansę, ale jeżeli nie weźmiemy się wreszcie do twojej nauki to w końcu cię wywalą i tyle z tego będzie! Poświęciłam się dla ciebie, więc chociaż spróbuj być mi choć odrobinę wdzięczny. Albo chociaż odrobinę miły. Albo w ogóle daj mi spokój - Najpierw krzyczę, potem stopniowo mój głos staje się cichszy. Mój wybuch właściwie mi pomaga, emocje opadają i głowa przestaje mi tak boleśnie pulsować. Draco przez chwilę patrzy na mnie z dziwną mieszanką uczuć na twarzy, której nie potrafię jednoznacznie określić. Coś między gniewem, zadowoleniem i fascynacją. Jednym zwinnym ruchem chłopak przyszpila mnie do ściany. Znów. Moje serce zaczyna mocniej bić, czuję mieszankę strachu i podekscytowania płynącą mi w rozgrzanych adrenaliną żyłach.
- Uwielbiam cię taką, Granger - Malfoyem tego nie mówi, on to mruczy, a mój oddech więźnie mi w gardle. Przesuwa jedną ze swoich rąk na moją talię i nieco brutalnym ruchem przyciąga bliżej siebie. Z moich ust wydobywa się cichy dźwięk, jakby jęk. Zdumiona stwierdzam, że oddech Dracona także jest przyspieszony. Dzielą nas milimetry, a ja czuję, jakby to była przepaść. Mam wielką ochotę złamać tą przestrzeń, ale żadne z nas nie może się na to zdobyć, bo wiemy, że to by wszystko zmieniło. Na Merlina! Jakbym chciała, żeby ten wyższy ode mnie chłopak zbliżył swoją twarz bardziej mu mojej. Wypuszczam z ust drżący oddech.
- Dzisiaj o osiemnastej przy Pokoju Życzeń - Szepcze Draco zanim mnie puszcza, a potem oddala się korytarzem w sobie tylko znaną stronę. A ja nie wiem czy to czas na naukę czy raczej propozycja dokończenia tego, co tutaj się stało. Czuję nagle dziwną pustkę bez niego, a moje zmysły nadal nie mogą się uspokoić. Cholera.

Draco

Nie wiem, czemu ta Granger działa na mnie w ten sposób. Przemierzam korytarze szybkim krokiem, jakbym chciał uciec od tego, co się działo pod salą eliksirów. Nie wiem, czemu sama się dla mnie poświęciła. Przecież mnie nie znosi, a ja jej ze wzajemnością. Prawda jednak jest taka, że zbliżaliśmy się do siebie, a ona potrafiła wydobyć ze mnie uczucia, których próbowałem się wyzbyć, sama nawet nie wie, w co się pakuje, ale czułem reakcję jej ciała, na moje ruchy. Czułem przyspieszone bicie jej serca i szybki oddech. Jej ciałko w moich rękach było takie drobne, nadal czuję jak nieświadomie zacisnęła dłoń na mojej szacie i nieelegancko ją pogniotła. Słyszę w uszach jej cichy jęk, który poruszył moją wyobraźnię i podniecenie. Miałem ochotę rzucić się na jej pełne wargi i spróbować ich smaku, na pewno byłoby to coś słodkiego. Ta Gryfonka jest niebezpieczna, ale bez niej nie czuję się do końca sobą, nie czuję się jakbym był w jednym kawałku. Ta podstępna dziewczyna dezintegruje mnie na kawałeczki, które ciężko potem poskładać. Jednocześnie sprawia, że czuję się jednością, silny i gotowy na wszystko, mogący wszystko osiągająć. Ona mnie osłabia, ale też wzmacnia, to ten rodzaj nieokreślonych reakcji, coś jak czerń, która otacza mnie od urodzenia, coś jak moja własna dusza, cholera.

_____________________
I jak tam ludziki? Ten rozdział na pewno bardziej wam się spodoba, choć do końca nie jestem z niego zadowolona. Ale wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku.
Dzięki za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze :p Standardowo liczę na więcej.

Do next'a! :*

PS. Jak podoba Wam się nowa okładka?

Forbidden love (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz