32. Kocham Cię.

5.8K 333 57
                                    

- Powinieneś się jej pozbyć. Jak najszybciej - Mówię cichym głosem patrząc na książkę Księcia Półkrwi, jak na przekleństwo. Nie mogę pozbyć się widoku Dracona leżącego na zimnej posadzce, mrugam szybko by pozbyć się łez pod powiekami. Minęły trzy godziny od tamtego wydarzenia z Dracon jest w Skrzydle Szpitalnym, w porę udało mi się tam dobiec. Ginny patrzy z troską na Harry'ego, który patrzy raz na książkę, raz na własne, drżące dłonie. Jest już późny wieczór.
- Chodź pójdę z tobą znaleźć jakieś miejsce - Ginny łapie dłonie Harry'ego i wstają.
- Udam, że nie słyszałam, że zamierzacie się wymknąć - Poczuwam się do obowiązku jako Prefekt - Jeżeli pożyczysz mi pelerynę, potrzebuję sprawdzić dział Ksiąg Zakazanych - Dodaję po chwili, a Harry kiwa tylko głową i znika. Ginny patrzy na mnie przez moment.
- Przepraszam Hermiono... Za to wszystko - Mówi po chwili milczenia. Przecieram zmęczone oczy i na nią patrzę.
- Naprawdę nie było tak, jak mówił Ron - Mówię i patrzę wściekle na rudzielca - Nawet nie daliście mi wytłumaczyć - Mówię obrażonym tonem. Wymyśliłam jakąś bajeczkę o tym, że Deana nie powinno być na korytarzu o tej porze i trochę się o to pokłóciliśmy, a gdy usłyszał głos Rona, który nadchodzi celowo mnie pocałował. Kupili to, choć sama im się dziwię, ja bym nie uwierzyła, nie wiedziałam, że jestem tak przekonująca. Ron czerwienieje.
- Przepraszam...
- Już... Nic nie szkodzi - Odpowiadam i patrzę w stronę schodów, po których schodzi Harry. Podaję mi pelerynę, a sam z Ginny przechodzą przez dziurę w portrecie i znikają mi z oczu.
- Więc... - Zaczyna Ron, ale nie kontynuuje. Zalega cisza w pustym Pokoju Wspólnym.
- Co? - Pytam nieco ostro.
- Wszystko między nami w porządku? - Pyta krzywiąc się na dźwięk mojego tonu. Wydycham spokojnie powietrze.
- Tak - Odpowiadam obojętnie, bo naprawdę mi się spieszy.
- Świetnie - Mówi Ron. Robi się niezręcznie, wstaję i nakładam na ramiona pelerynę. Gdy już jestem przy wyjściu słyszę:
- To możemy kontynuować moją naukę?
- Chyba dasz już sobie radę sam - Odpowiadam cicho i wychodzę odrzucając rozczarowanie, które Ron usiłuje ukryć, na tył swojej głowy. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Nakładam na siebie pelerynę niewidkę, która w przeciwieństwie do Harry'ego nadal na mnie pasuje, bo nie muszę specjalnie się schylać, by nie było widać mi kostek, dzięki mojemu niewysokiemu wzrostowi. Schodzę w dół po schodach, mijam milczące, ciemne, puste korytarze, które przyprawiają mnie nieco o gęsią skórkę, oglądałam trochę mugolskich horrorów. Mijam bibliotekę, choć milcząca i pusta wręcz zaprasza do środka. Stawiam ciche ostrożne kroki, by nie zdradzić swojej obecności, nie używam także światła zdając się na własną intuicję i na światło księżyca wpadające przez okiennice do wnętrza zamku. Szepczę ciche Alohomora do zamka drzwi Skrzydła Szpitalnego i wchodzę cicho do środka. Jedynym pacjentem jest blondwłosy Ślizgon, który mimo leżącej pozycji ma otwarte oczy i wpatruje się w sufit. Pani Pomfrey chyba śpi, przynajmniej mam taką nadzieję. Podchodzę do łóżka Dracona, a on wsłuchuje się w moje kroki, jest czujny.
- Czekałem na ciebie - Szepcze w moją stronę, a ja zdejmuję pelerynę i uśmiecham się lekko w ciemności.
- Cieszę się, że nadal żyjesz - Mówię, a on lekko się śmieje, to niesamowicie przyjemny dźwięk, jak szum morza albo śpiew ptaków w oddali.
- Ja też - Odpowiada, a ja podchodzę bliżej, nie mogę się przed tym powstrzymać. Siadam na jego łóżku tak, żeby nie zrobić mu zbyt dużej krzywdy i uśmiecham się.
- Dziękuję, że poszłaś po pomoc.
- Snape doskonale sobie radził - Odpowiadam i łapię jego dłoń, jest zimna jak lód, ale delikatna.
- Tak, ale... Dziękuję - Mówi patrząc mi w oczy, mój żołądek fika koziołka. Ściska mocniej moją dłoń. - To... Naprawdę się o mnie martwisz, doceniam to i...
- Draco, kocham cię - Wyrywa mi się, zanim zdążę to przemyśleć. Chłopak zamiera, zabiera swoją dłoń, jego oczy to bryłki lodu, gdy patrzy na mnie z surowym wyrazem twarzy.
- Cofnij to.
Te dwa krótkie słowa mrożą moje kości, łzy napływają mi do oczu. Tego właśnie się bałam. Odmowy.
- Ale... Nie rozumiem - Mówię rozpaczliwym głosem, którego nienawidzę.
- No właśnie widzę, że nie rozumiesz - Odpowiada, zamieniając się w wielką bryłę lodu - Nie możesz sobie po prostu mówić takich rzeczy, nie możesz oczekiwać ode mnie, że odpowiem ci to samo i wszystko będzie dobrze. Nic nie będzie dobrze, Hermiono. Żyjemy w - Rozkłada ręce - popierzonych czasach, to co do mnie czujesz się nie liczy. Na pewno nie teraz, nie w tej sytuacji jakiej teraz jesteśmy.
- W jakiej w sytuacji? Wiem, że moi przyjaciele i ty jesteście pokłóceni, że nigdy się nie zaakceptujecie, ale wiem co do ciebie czuję, Draco - Mówię, nie wiedząc nawet, że płaczę.
- Hermiona. Tu nie chodzi w o mnie, ani o twoich przyjaciół. Sama dobrze wiesz co się dzieje, wszystko niedługo się zupełnie zmieni. Twoje słowa... Twoje uczucia są zupełnie nie na miejscu
- Draco, proszę...
- Pora to zakończyć. Nic do ciebie nie czuję, było fajnie, ale zrobiło się za poważnie, dobra? - W tym jednym momencie serce pęka mi na pół - I przestań ryczeć. Myślałaś, że to tak na serio? Twój najlepszy przyjaciel użył na mnie jakiegoś popieprzonego zaklęcia. Mam dość ciebie i twoich pseudoprzyjaciół. Na co jeszcze czekasz? Znikaj!
- Ale...
- Nie chcę cię już słuchać, daj mi spokój - Nie czekam dłużej tylko wstaję, porywam że sobą pelerynę i prawie biegiem opuszczam Skrzydło Szpitalne.

______________________
To już przedostatni rozdział, koniec ju blisko, aczkolwiek mam już zarysowany sam początek drugiej części, więc spoczko, w Nowym roku zaczynamy z nową częścią.
Życzę Wam, drogie Misie, rodzinnych wesołych świąt, cudownych prezentów i szczęścia :)

Elo, Elo.

Forbidden love (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz