24. Dziwactwa Malfoya.

6.6K 418 44
                                    

Kolejne dni to zaledwie zlepek lekcji, prac domowych, dyżurów i korepetycji udzielanych Draconowi Malfoyowi, który, co dziwne, okazał się dość dobrym uczniem. Skupiał się na tym, na czym powinien i sukcesywnie poruszaliśmy się do przodu z materiałem dążąc w coraz trudniejsze mikstury, powoli zaczynaliśmy wyprzedzać bieżący materiał, co niesamowicie mnie zaskakiwało, ale też cieszyło, bo to oznaczało, że moja współpraca z nim rychło się zakończy. Zaczynałam się z nim powoli nawet dogadywać, ale i tak miałam nadzieję, że szybko skończy się nasza relacja, była dla mnie nie tylko niewygodna ze względu na to, że był podłym Ślizgonem, ale też dlatego, że zaczynałam czuć jakieś ciepło na sercu za każdym razem, gdy patrzyłam na jego skupioną twarz, a to mnie przerażało bardziej, niż troll, który mnie napadł w pierwszej klasie, w łazience. Dziś kolejny raz po odrobieniu lekcji skradałam się do Pokoju Życzeń na spotkanie z Draconem. Osobną sprawą było też to, że Harry'emu zaginęła Mapa Huncwotów i mój przyjaciel szalał z tego powodu, ale uznałam, że na czas nauki z Malfoyem będzie bezpieczniej, gdy Harry nie będzie miał sposobności, by mnie na tym nakryć. Mapa była bezpieczna w chronionej zaklęciami skrzyneczce w moim pokoju, gdzie nikt nie mógł jej odnaleźć. Kiedy dotarłam do miejsca spotkania, ukryłam się we wnęce korytarza czekając na mojego ucznia. Przed nami zostało zaledwie parę lekcji, więc czułam już po części ulgę, że wkrótce nasza współpraca się zakończy. Nagle drzwi Pokoju Życzeń otworzyły się, a zza nich wyszedł Dracon.
- Granger, jesteś tutaj? - Zapytał, więc podeszłam do niego. Pierwszy raz widziałam, żeby był w pomieszczeniu przed naszą lekcją, ale to może dlatego, że jestem dziś przed czasem.
Wchodzimy do pomieszczenia i automatycznie zdejmuję część szkolnego mundurka, którą stanowi peleryna i podchodzę do naszego stanowiska.
- Dzisiaj receptura eliksiru...
- Chciałbym uwarzyć dziś coś innego - Mówi i otwiera jedną ze stron w jakiejś starej księdze. Pierwszy raz widzę taką recepturę.
- Co to jest? - Pytam, nieco pochmurnieję.
- Nic wielkiego... Po prostu mam taki problem. A w zasadzie to moja matka ma, ale... Wychodzę z jakąś inicjatywą tak? Chyba jestem dobrym uczniem?- Wykręca się szybko warcząc ostatnie zdanie pod nosem i patrzę na niego przenikliwie, ale nic więcej nie mówi, tylko podsuwa mi pod nos księgę. Dokładnie studiuję recepturę, wiem już jak ułatwić sobie stworzenie eliksiru i zarówno wiem, że nie ma w niej nic trującego czy niewłaściwego. Trzeba się do tego tylko porządnie zabrać. Przez następne pół godziny stoimy nad parującym kociołkiem, mikstura zaczyna przypominać to, o czym napisali w podręczniku.
- To trzeba zgnieść, nie posiekać - Mówię pod nosem trzymając w dłoni niewielką kulkę, która będzie składnikiem naszego eliksiru. Spoglądam na moment do księgi - A następnie dodać jedną trzecią, a nie jedną czwartą soku wyciśniętego z mandragory - Mówię do Malfoya to, co wydaje mi się, że będzie lepsze dla poprawnego stworzenia tej mikstury. Następnym krokiem jest wlanie kilku kropli czegoś, co przypomina smołę, jest czarne, ale nieco mniej gęste i dziwnie pachnie. Problem jest w tym, że podręcznik nie podał ile to jest tę kilka kropel. Dlatego skupiona staję nad kociołkiem, a Malfoy z uwagą patrzy na ruch mojej dłoni. Wpada pierwsza. I nic się nie dzieje. Druga. Wymieniamy z Draconem spojrzenia. Nadal nic. Trzecia. Malfoy uporczywie wpatruje się w kociołek. Czwarta. Znów podchwycam spojrzenie Dracona. W kociołku nadal ta sama bulgocząca ciecz. Na buteleczce z płynem wisi już piąta kropla, która lada moment wpadnie do środka, kiedy nagle z kociołka wydobywa się cochet syczenie, a mikstura przybiera powoli pięknego szmaragdowego koloru. Szybko zatykam buteleczkę i odstawiam ją na stolik zawalony rzeczami.
- Udało nam się! Naprawdę się udało! - Krzyczy Malfoy zadowolony. Chyba pierwszy raz widzę go w takiej euforii.
- To jeszcze nie koniec - Mówię, ale chłopak wysyła mi dziwne spojrzenie, a ja nie potrafię odwrócić wzroku od jego twarzy.
- Wiesz Hermiono... Byłem dla ciebie naprawdę okropny przez te wszystkie lata, chciałem cię za to przeprosić - Moje usta automatycznie otwierają się ze zdziwienia. Nigdy, przenigdy nie spodziewałam się takich słów od Dracona Malfoya. Nigdy nie sądziłam, że Ślizgonowi przejdą przez usta przeprosiny.
- Ja... - Nie mam pojęcia do powiedzieć, moje serce puka jak głośno, że moje policzki zaczynają przybierać buraczkowego koloru, bo boję się, że blondyn słyszy huk mojego serca. Nawet nie wiem kiedy tak bardzo zbliżamy się do siebie. I. Czuję. Tylko. Jego. Ciepły. Oddech. Na. Moich. Ustach.

__________________________
Znów długo mnie z Wami nie było. Przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteście mocno rozczarowani i wybaczycie mi tą nieobecność. Ale wszystko przez nadchodzące studia, to wcale nie jest takie proste jak się wydaje.

Biorę się w końcu w garść i dokańczam tą część i biorę się za kolejną, żeby była sto razy lepsza od tej.
Ponawiam również moje pytanie, czy chcielibyście, bym pisała jeszcze jakieś fanfiction o HP, a jeżeli tak, to jakie?

Do zobaczenia, dzieciaczki :)

Forbidden love (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz