Rozdział 2

1.2K 66 20
                                    

*2 grudnia*

HAZEL

Siedzę na brzegu łóżka i uważnie wpatruję się w wizytówkę z odręcznie napisanym numerem telefonu. Przez pół nocy rozważałam przeróżne scenariusze, które mogłyby mieć miejsce. Zastanawiałam się także co powinnam zrobić. Nie chcę spotykać się z Justinem, ale odnoszę wrażenie, że jeśli tego nie zrobię to on nie odpuści. Widziałam, że bardzo zależy mu na tej rozmowie, a skoro wie, że jestem w mieście to nie popuści tak łatwo. To jedna z cech jego charakteru, którą kiedyś uwielbiałam. Zawsze był uparty i dążył po przysłowiowych trupach do celu. Dopiero teraz widzę, że to wcale nie jest aż taka zaleta.

Moje rozmyślania przerywają ciche, delikatne kroczki, których dźwięk dochodzi do mnie z korytarza. Odkładam wizytówkę na bok i uśmiecham się szeroko, gdy Elsie pojawia się w drzwiach do mojego pokoju. Dziewczynka wyjmuje smoczek z buzi i szeroko się do mnie uśmiecha.

- Dzień dobry, króliczku – zagaduję, posyłając jej równie szeroki uśmiech.

Nie czekając ani chwili dłużej, blondynka podbiega do mnie pokracznie i wpada prosto w moje rozłożone ramiona. Przytulam dziecko do siebie i całuję ją w czubek głowy.

- Wyspałaś się?
- Ta! – woła radośnie, odsuwając się ode mnie.
- Idziemy jeść śniadanie?
- Nianie – powtarza po mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Tak, idziemy zjeść śniadanie. Chodź no tutaj.

*

Stawiam niewielki, plastikowy talerzyk na stoliku krzesełka do karmienia i zapinam Elsie śliniak zanim zabierze się za jedzenie. Zaraz potem zajmuję miejsce przy stole tuż obok niej i zabieram się za jedzenie swojej porcji naleśników.

Niespodziewanie mój telefon wygrywa denerwującą, systemową melodyjkę, informując o połączeniu przychodzącym. Upewniam się, że Elsie grzecznie je i sięgam po komórkę. Zerkam przelotnie na wyświetlacz i przyjmuję połączenie.

- Tak, mamo? – zaczynam, nim kobieta odezwie się pierwsza.

Wstaję od stołu i przechodzę do salonu, żeby przypadkiem nie usłyszała monologu, który Elsie czasem prowadzi z samą sobą.

- Hej, kochanie. Jesteś już w mieście?
- Tak, przyleciałam wczoraj. Coś się stało?
- Nie, nie – odpiera pospiesznie. – Po prostu pomyślałam, że może wpadniesz do nas po pracy?

No tak...

- Jasne. Jak skończę to przyjadę.
- Fantastycznie, będę na ciebie czekać.

Żegnam kobietę miłym słowem i wciskam czerwony przycisk na ekranie. Nim jednak schowam komórkę do kieszeni, wybieram kolejny numer.

- Dzwonisz podziękować? – rozlega się niski głos w słuchawce.
- Nie. Chcę cię o coś poprosić.
- O proszę. Powrót córki marnotrawnej?
- Możesz porozmawiać ze mną na poważnie? – pytam, czując jak poziom mojej irytacji się podnosi.

Mężczyzna wzdycha ciężko, dysząc prosto w mikrofon swojego telefonu.

- Co chcesz?
- Wyślij mi numer do opiekunki, która wczoraj zajmowała się Elsie.
- Nie płacę za niańkę dla twoich widzimisię. Tylko w trakcie pracy – mówi surowo.
- Sama za nią zapłacę. Po prostu chcę numer, żeby się z nią umówić.
- Co dostanę w zamian?

Zaciskam dłoń w pięść, mając ochotę uderzyć go centralnie między oczy. Mam serdecznie dość tego człowieka. I tego, że odgrywa dość istotną rolę w moim aktualnym życiu.

- Kopa w dupę – cedzę przez zęby. – Możesz mi podać ten numer? Bo jak nie to znajdę sobie kogoś innego.

W tym samym momencie mój telefon informuje o przychodzącej wiadomości w miarę cichym piknięciem.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz