Rozdział 3

1K 63 2
                                    

*3 grudnia*

HAZEL

Siedzę w salonie z laptopem na kolanach i przeszukuję czeluści internetu w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o mężczyźnie, z którym niedawno się spotkałam. Słowa Justina przez całą noc nie dawały mi spokoju i lawirowały w głowie niczym natrętne stado komarów podczas wieczornej wycieczki nad jezioro. Dopiero po powrocie do domu zaczęłam wszystko analizować i doszłam do wniosku, że to mogło nie być tylko zwyczajne spotkanie. Mógł zrobić mi krzywdę, mogłam podzielić los dziewczyny, o której opowiadał Justin.

Odpycham od siebie negatywne myśli, choć wiem, że nie przyniesie to długotrwałego skutku. Na tym polega moja praca, na spotykaniu się z obcymi facetami. Każdy może okazać się wariatem, a mimo to nigdy wcześniej o tym nie pomyślałam. Cóż, no może do momentu, w którym wysłano mnie do miejsca oddalonego o ponad dwa tysiące kilometrów. Do tej pory pracowałam w jednym, względnie bezpiecznym miejscu. A teraz... a teraz nie wiem kto i gdzie na mnie czeka. Być może to właśnie wizja zbyt dużej względnej swobody sprawia, że zaczynam odczuwać lęk. Choć w tym momencie czuję także złość. Ba, nawet wkurwienie na człowieka, który do tego wszystkiego doprowadził i przez którego nie mam innego wyboru jak dostosowanie się do tego, czego sobie ode mnie zażyczy, o ile nie chcę, żeby moi rodzice dowiedzieli się o tym, że ich córka kręci tyłkiem dla obcych oblechów i spotyka się z facetami, których nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Dziś żałuję, że dałam się w to wciągnąć, ale wtedy nie było lepszej perspektywy. Nie miałam jednak pojęcia, że podpisuję cyrograf z diabłem w ludzkiej postaci.

Kiedy trafiam na jedno z forów internetowych i zaczynam czytać, zamieram, czując jak wszystkie mięśnie mojego ciała boleśnie sztywnieją. Justin nie kłamał. Co prawda nie padają tu żadne konkretne dane osobowe, ale i tyle zdecydowanie wystarczy, by zacząć układać w głowie czarne scenariusze.

Aż podskakuje, gdy z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek mojego telefonu. Odstawiam laptopa na stolik i sięgam po komórkę, po czym zerkam kontrolnie na wyświetlacz. Zaczyna mnie mdlić, gdy tylko wodzę wzrokiem po ekranie. Niechętnie przyjmuję połączenie i przykładam telefon do ucha.

- Zrobiłaś research – oznajmia niski, ochrypły głos, który przyprawia o nieprzyjemne dreszcze.
- Co? Możesz konkretniej.
- Poszukiwania, szperanie w internecie. Dokładniej się już nie da.
- O czym ty mówisz?

Mogłabym przysiąc, że w tym momencie ktoś właśnie otwiera drzwi wejściowe lub balkonowe, bo czuję chłodny powiew powietrza na całym ciele.

- O tym, że węszysz w sprawie jednego ze swoich klientów.

Przez moment odnoszę wrażenie, jakbym dostała czymś ciężkim w głowę.

- Skąd... – mamroczę.
- Skąd wiem? – przerywa mi. – Przypominam, że siedzisz w moim mieszkaniu, używasz mojego komputera. Chyba nie liczyłaś, że dostaniesz aż tyle prywatności.

Kurwa.

- W każdym razie – kontynuuje z satysfakcją w głosie – skoro już poznałaś naszego brudnego biznesmana i wiesz czym się zajmuje to może wreszcie przestaniesz fikać, co?
- O czym ty...

Mężczyzna nie daje mi jednak dokończyć rozpoczętego zdania.

- Słuchaj, niunio. Jeśli będziesz grzeczna i będziesz ładnie wykonywać wszystkie moje polecenia to już nigdy więcej się z nim nie spotkasz. Ani z nikim, kto jest z nim powiązany – ostrzega. – Ale jeśli choć raz zająkniesz się co do moich wyborów, mogę cię zapewnić, że ten gość z chęcią zainteresuje się tobą. I Elsie, dzieci też lubi.

Krew dosłownie odpływa mi z twarzy, a serce boleśnie się zatrzymuję. Przestaję nawet słyszeć swój własny, urywany oddech. Mam ochotę krzyczeć, ale moje ciało skutecznie mi to uniemożliwia. Nie potrafię się poruszyć ani wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Siedzę jak sparaliżowana z telefonem przy uchu i słucham szyderczego śmiechu rozmówcy.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz