Rozdział 19

567 46 5
                                    

*18 grudnia*

HAZEL

Zgodnie z umową zjawiam się pod blokiem Justina półtorej godziny przed obiadem u rodziców. Wysiadam z auta, zamykam je, a potem szybkim krokiem kieruję się w stronę wejścia na klatkę schodową. Nie ma czasu do stracenia, w tej sytuacji każda minuta jest na wagę złota.

Wchodzę do mieszkania Justina, a ten pospiesznie zamyka za mną drzwi.

- Mam coś – mówi nagle, gdy zdejmuję z ramion płaszcz i odwieszam go na wieszak. – I być może mam też jakiś pomysł.

Unoszę pytająco brew, ściągając buty.

-  Chodź, zaraz ci powiem.

Oboje zmierzamy ku salonowi, a potem zajmujemy miejsca na kanapie. Justin przez cały czas szeroko się uśmiecha, jakby dokonał światowego odkrycia naukowego.

- Więc? – pytam ponaglająco, gdy podaje mi kubek z kawą. – Jaki jest ten plan?
- Po obiedzie u twoich rodziców pojedziemy do twojego mieszkania. Spakujesz najpotrzebniejsze rzeczy dla siebie i Elsie i przeniesiecie się do mnie.

Otwieram szerzej oczy, nie dowierzając w jego słowa. Co on u licha wymyślił? I dlaczego mam wrażenie, że nawet nie powinnam o to pytać?

- Co? – dukam. – O czym ty mówisz, Justin?
- Musisz wynieść się z tamtego mieszkania. Choćby na chwilę.
- Ale.. ale po co?
- Posłuchaj, w tym momencie nie mogę ci wszystkiego powiedzieć – zaczyna nerwowo. – Ale mogę zapewnić cię, że wiem co robię. Nie możesz zostać w tamtym mieszkaniu ani chwili dłużej.

Potrząsam głową, zwracając spojrzenie w kierunku odsłoniętego okna.

- I myślisz, że chowanie się tutaj będzie dobrym pomysłem? To pierwsze miejsce, które Marcus sprawdzi po moim zniknięciu.
- Wiem – odpiera bez emocji. – Mam tego świadomość. Ale nie będziesz się przed nikim ukrywać. Po prostu przestaniesz korzystać z tego, co do tej pory ci zapewnił.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz, Justin. Co takiego znalazłeś na jego temat?

Mężczyzna wzdycha ciężko.

- Naprawdę nie mogę ci powiedzieć, Hazel. Ale wszystko jest dobrze przemyślane. Ufasz mi?
- Tak.

Dopiero po wypowiedzeniu tego jednego, tak wiele znaczącego słowa, dociera do mnie, że ani przez moment się nie zawahałam, ani jedna myśl nie skierowała się w kierunku tego tematu. Po prostu to powiedziałam, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- Więc po prostu mi zaufaj – mówi spokojnie. – Mam wszystko pod kontrolą. Potem oczywiście zrobisz co będziesz chciała, wrócisz do siebie, do rodziców czy cokolwiek innego.

Nie jestem przekonana co do tego „planu", który nawet nie brzmi jak coś, co zostało dokładnie przeanalizowane i skrupulatnie przemyślane. Wręcz przeciwnie – wszystko wydaje się grubymi nićmi szyte, jakby zostało wymyślone na poczekaniu. Mam pewne obawy czy Justin aby na pewno wie co robi, ale skoro mu ufam to dlaczego miałabym mieć jakiekolwiek wątpliwości?

- Ufam, Justin. Ale mam wrażenie, że jednak nie do końca wiesz co planujesz.
- Wiem, Hazel. I gdybym mógł, powiedziałbym ci więcej. Ale nie mogę.
- Okej, załóżmy, że się zgodzę. Jak ty to sobie wyobrażasz? Chcesz ściągnąć sobie na głowę mnie i niespełna półtoraroczne dziecko? Masz świadomość co to znaczy?

Mężczyzna kiwa potakująco głową, zerkając na mnie kontrolnie. W tym samym momencie nasze spojrzenia spotykają się, a między nami zapada ciągnąca się w nieskończoność cisza, której żadne z nas nie chce przerywać.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz