Epilog

1.1K 58 10
                                    

*24 grudnia*

HAZEL

Wracam do domu z ostatnimi zakupami, których udało mi się dokonać tego dnia. Sklepy na szczęście były jeszcze otwarte, choć na dobrą sprawę trafiłam na ostatni moment, gdyż kiedy opuszczałam pobliski spożywczak, ekspedientka stała już przy drzwiach z pękiem kluczy w rękach.

Wpycham wózek do środka przez szeroko otwarte drzwi, a potem i ja przekraczam próg domu. Uwalniam Elsie i stawiam ją na podłogę, a sama zmierzam do kuchni.

Stawiam wypełnioną po brzegi siatkę na kuchennym blacie i zabieram się za rozpakowywanie zakupów.

Przed samą wigilią czekają mnie jeszcze ostatnie porządki i przystrojenie choinki, która od dwóch dni stoi naga w salonie i czeka na litość. Tylko na tyle starczyło mi czasu, gdyż przez pierwsze kilka dni po powrocie skupiałam się głównie na doprowadzeniu domu do porządku. Wyjeżdżałam w pośpiechu, więc gdy wróciłam i zobaczyłam wszechobecne pobojowisko, omal nie ścięło mnie z nóg. Wczoraj udało mi się uprzątnąć ostatnie kąty i dom wreszcie przypomina miejsce, w którym ktoś żyje.

O dziwo, znalazłam też chwilę czasu na przejrzenie lokalnych ofert pracy. Co prawda nie ma tego zbyt wiele, ale wysłałam swoje CV do wszystkich firm, które poszukują kogoś z moimi kwalifikacjami. Chciałabym wiedzieć czy gdziekolwiek mogę chociaż liczyć na rozmowę kwalifikacyjną, ale na jakąkolwiek odpowiedź mogę liczyć dopiero po świętach, a może nawet i po nowym roku. Jedyny plus tej sytuacji to to, że przez ostatni rok żyłam dość skromnie i stale odkładałam pieniądze, których nie wydałam w danym miesiącu i tym sposobem przez najbliższe kilka tygodni nie muszę martwić się brakiem pracy. 

Po zrobieniu porządków z zakupami, wchodzę do salonu i zmierzam w kierunku choinki i dwóch pudeł, postawionych nieopodal niej. Gdyby nie Elsie nigdy nie bawiłabym się w strojenie tego kawałka plastiku.

Bez zbędnego przeciągania zabieram się za wyjmowanie lampek i ozdób z okurzonych pudeł, a potem rozpoczynam proces strojenia sztucznej choinki. Elsie od czasu do czasu podchodzi do mnie, żeby pomóc mi w zawieszaniu lampek i bombek, ale ostatecznie kończy się na tym, że owija swoje ciało łańcuchami i biega po pokoju udając sama nie wiem co lub kogo.

Zerkam kontrolnie na zegar, zawieszony na jednej ze ścian. Powoli dochodzi siedemnasta. Może jednak powinnam zabrać się za to wczoraj. Za chwilę skończy się tak, że nie zdążę nawet odgrzać jedzenia, które czeka na mnie i Elsie w lodówce.

- Elsie – wołam odpowiednio głośno, kiedy zawieszam na choince ostatnią bombkę. – Chodź, oddaj mamie łańcuch.

Dziewczynka jednak wydaje się niewzruszona moją prośbą. Znika w kuchni, a zaraz potem słyszę jak głośno tupiąc biegnie z powrotem do salonu.

- No daj mamie łańcuch. Proszę...
- Nie nie nie nie nie!
- A mogłabyś dla odmiany powiedzieć czasem „tak"?

Moje pytanie spotyka się z identyczną odpowiedzią. Wiedziałam, że ta choinka to idiotyczny pomysł. A było zostawić ją w tym cholernym pudle i udawać, że nie ma świąt.

- Okej – mówię nagle. – Nie chcesz to nie. Ale Mikołaj patrzy i na pewno ci nic nie przyniesie jak jesteś taka chytra, Elsie. Zobaczysz. Jutro znajdziesz pod choinką rózgę.

Blondynka nie wydaje się jednak zmartwiona. Całkowicie ignorując moje słowa zabiera się za wyjmowanie zabawek z niewielkiego kosza w rogu pokoju.

Wzdycham ciężko zastanawiając się jak nakłonić ją do oddania ostatniego elementu, poza gwiazdką na czubek choinki, którego potrzebujemy do zakończenia tego cyrku. Jeśli zabiorę to siłą, do wieczora będę słuchać nieprzerwanego ryku.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz