Rozdział 7

712 53 5
                                    

*7 grudnia*

HAZEL

Zerkam na zegarek, wsiadając do taksówki przy jednej ze spokojniejszych ulic miasta. Czwarta siedem. Nie wiem jakim cudem zdążę odespać osiem godzin w trzy, ale nie mam wyjścia.

- Tu pani pracuje? – zagaduje kierowca, gdy powoli ruszamy.
- Co to ma za znaczenie?

Mężczyzna wzrusza lekko ramionami.

- Za moich czasów to się ludzie szanowali – komentuje, koncentrując wzrok na pustej drodze.
- Za pana czasów to się wszyscy szanowali jak dziś, tylko żeś pan o tym nie wiedział, bo mediów nie było i nie donosili kto, kogo i gdzie pieprzy. Nie ma klientów, nie ma pracy. Są klienci, jest praca.

Na szczęście mężczyzna nie odpowiada i resztę drogi pokonujemy w całkowitej ciszy.

*

Leżę w łóżku i przeglądam śmieszne filmiki z kotami w roli głównej podczas gdy Elsie śpi obok mnie i ani myśli o pobudce. Jestem wdzięczna, że Connie położyła ją do łóżka nieco później niż zwykle, dzięki czemu miałam szansę choć trochę odespać zarwaną noc. Na samą myśl o tym, że czeka mnie to jeszcze przez bliżej nieokreślony czas robi mi się słabo. Opieka nad dzieckiem i siedzenie w jakiejś obskurnej norze do bladego świtu zdecydowanie nie idzie w parze.

Niespodziewanie mój telefon sygnalizuje przychodzące połączenie. Zerkam na wyświetlacz i o mało co nie budzę Elsie nagłym zerwaniem się z łóżka. Przyjmuję połączenie i przykładam telefon do ucha, doskonale wiedząc czyj głos usłyszę.

- Hazel? Kochanie, to ty?

Mam ochotę rzucić ironiczną odpowiedź po wszystkim, co ostatnio zafundowała mi ta kobieta, ale ostatecznie się powstrzymuję. Bez względu na wszystko to moja matka i nie mogę jej tak traktować.

- Tak, to ja.
- Nie przeszkadzam? Nie wiedziałam od której pracujesz.

Kurwa, praca.

- Akurat skończyłam spotkanie i mam teraz chwilę przerwy – odpieram spokojnie.

Niezłe kłamstwo, Hazel – mówię do siebie w myślach.

- Och... To dobrze. Dzwonię do ciebie, bo pomyślałam, że może jednak dasz się namówić na spotkanie z nami i Adamem?

A co on znowu będzie u nich robić? Aż tak liże im tyłki byle tylko dostać większą część spadku? Bo nie widzę innego powodu, dla którego miałby się nimi tak martwić.

- To jakaś okazja?
- Amy wraca do kraju – oznajmia wesoło mama. – Tak się za nią stęskniliśmy, że wszyscy chcą się z nią zobaczyć.

Mimowolnie uśmiecham się sama do siebie. Siostra była jedyną osobą, która wiedziała o tym gdzie jestem. I jeszcze do niedawna miałyśmy ze sobą całkiem dobry kontakt. Ale pół roku temu wyjechała do Afryki, gdzie podjęła się pracy jako nauczycielka w niewielkiej szkole w dość ubogim miasteczku. Od tamtej pory nasz kontakt ograniczył się do zaledwie kilku rozmów telefonicznych.

Nie chcę spotykać się z Adamem, nie chcę nawet patrzeć na jego przebrzydły uśmiech. Ale nie mogę zaprzepaścić możliwości na spotkanie z Amy. Strasznie mi jej brakowało. Odkąd się wyprowadziłam stale utrzymywałyśmy kontakt, rozmawiałyśmy ze sobą na kamerkach, a nawet kilka razy mnie odwiedziła. To ona jako jedyna wie również o Elsie i o wszystkim, co wydarzyło się przed jej narodzinami. Mam pewne obawy, że przez przypadek wyśpiewa całej rodzinie o jej istnieniu, ale nawet gdyby tak się stało to lepiej dla mnie jeśli będę na miejscu.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz