Rozdział 13

655 48 9
                                    

*12 grudnia*

HAZEL

Po raz kolejny tego dnia sprzątam zabawki Elsie, które w zabawie rozrzuciła po całym salonie. Zbieram klocki do kupy, a potem odkładam książeczki na pobliską komodę. Jednocześnie zerkam kontrolnie na zegarek, zapięty na nadgarstku. Czternasta pięć. Zostało dwadzieścia pięć minut.

Nie wiem czy robię dobrze. Może znów daję się ponieść emocjom. Ale czuję, że tego teraz potrzebuję. Zaproponowanie Justinowi, żeby mnie odwiedził wyszło całkowicie spontanicznie i sama zaskoczyłam się tą propozycją. A potem nie mogłam już tego odkręcić. Wysłałam mu swój adres i machina ruszyła.

Może osobom trzecim wydaje się to dziwne. Wszystko poszło tak szybko – porozmawialiśmy, wybaczyliśmy sobie błędy, a teraz próbujemy udawać, że nic się nie stało. Ale bez względu na wszystko Justin był, jest i zawsze będzie moim przyjacielem. Spędziliśmy ze sobą całe życie, o tym nie da się ot tak zapomnieć. Mieliśmy parę wzlotów i upadków, ale tak wyglądają wszystkie bliskie relacje. Może ktoś mógłby powiedzieć, że to za szybko. Ale życie jest za krótkie na czekanie na odpowiedni moment. To nie tak, że od razu zapomniałam o tym, jak bardzo mnie zranił i ile łez mnie to kosztowało. Bo nie zapomniałam, wciąż pamiętam. Ale wypominając mu to w nieskończoność nigdy nie ruszylibyśmy z miejsca. A skoro już tu jestem i mam szansę odzyskać jednego z najważniejszych ludzi w moim życiu to nie mogłabym nie skorzystać. Co będzie – zobaczymy. Może okaże się, że aktualnie w ogóle się nie rozumiemy i nie uda nam się odnowić relacje. Ale wtedy nie będę się chociaż obwiniać o to, że nie podjęłam żadnej próby, aby to sprawdzić.

Potrząsam głową, próbując wybić się z zamyślenia i porządkuję ostatnie rzeczy, stojące w nieswoich miejscach. Od zawsze byłam przesadną perfekcjonistką. Wszystko zawsze miało swoje miejsce, a bałagan działa na mnie jak czerwona płachta na rozwścieczonego byka. To właśnie ta dbałość o szczegóły i idealizm pozwala mi na chwilę odskoczni od codziennych myśli. Zajmuję wtedy zarówno swoje ciało jak i umysł – krążę po pomieszczeniu, przypominając sobie gdzie co powinno leżeć.

Z kolejnych rozmyślań wyrywa mnie dźwięk piekarnika, oznajmiający, że obiad dla Elsie jest już gotowy.

*

Włączam dziewczynce bajkę, gdy w mieszkaniu rozlega się dzwonek do drzwi. Nie umyka to uwadze Elsie, która uwielbia gości, ale mimo wszystko kolorowe postaci i dziecięca piosenka z czołówki kreskówki wygrywają w walce o koncentrację. Uśmiecham się do siebie, wstaję z kanapy i przechodzę do przedpokoju. Przeglądam się w lustrze, wygładzając brzegi swetrowej sukienki. Upewniam się, że zasłania wszystko to, co powinna, po czym podchodzę do drzwi i otwieram je na oścież.

Od razu dostrzegam na twarzy Justina nie tylko lekki uśmiech, ale też odrobinę zmieszania i niepewności. Kompletnie mu się nie dziwię, w końcu pierwszy raz znalazł się w zupełnie nowym miejscu.

- Wow – komentuje cicho, wchodząc do środka.

Ostrożnie zamykam za nim drzwi i opieram się o nie plecami, krzyżując ręce na piersi.

- Hm?
- Ładnie tu. Tak... miejsko.

Śmieję się cicho pod nosem,

- Słyszałam w życiu różne określenia na mieszkania, ale nie „miejsko". Wymyśliłeś to na szybko, prawda?
- Może.

Szatyn ściąga kurtkę, czapkę i szalik i odwiesza okrycia wierzchnie na jeden z haczyków. Zaraz potem pozbywa się butów i nerwowo wygładza materiał czarnej bluzy. Podnosi wzrok i przez moment przygląda mi się uważnie.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz