Prolog

1.7K 66 26
                                    

-Ja?! NAUCZYCIELEM?!

Myślałem, że się przesłyszałem. Mam dopiero 20 lat, a poza tym dopiero się dowiedziałem, że istnieją jacyś czarodzieje. W sumie bogowie greccy istnieją, więc czemu by mieli nie istnieć czarodzieje? Chcąc nie chcąc pomyślałem o postaciach z patykami, latających na miotłach i krzyczących abrakadabra! Prawie się uśmiechnąłem na tę myśl, ale nagle pojawiła się obok Chejrona inna postać.

-Pani Hekate- rzekłem kłaniając się niechętnie.

-Perseuszu...

Chciałem już otworzyć usta, żeby poprawić ją, ale zostałem natychmiast spiorunowany wzrokiem przez Chejrona. Westchnąłem i spojrzałem ponownie na Hekate.

-Jestem pewna, że zgodzisz się na tę propozycje? -powiedziała.

Szczerze mówiąc nie brzmiało to jak pytanie, ale wolałem nie wdawać się w kłótnie, ponieważ z własnego doświadczenia wiedziałem, że nie warto kłócić sie z bogami.

-Jeśli dobrze rozumiem to mam SAM wyjechać do jakieś szkoły gdzie uczą się czarodzieje i nauczać ich walki mieczami?

-Coś w tym stylu. Przede wszystkim chodzi o samoobronę gdyby zawiodły ich różdżki. Jest jeszcze ważne rzecz, a mianowicie w ich świecie jest chłopak o imieniu Harry Potter. Chcę, żebyś miał na niego oko, ponieważ losy mają do niego plany i musi pozostać żywy- wyjaśniła.

Jęknąłem i od razu poczułem więź z tym biednym chłopcem.

-Wyjeżdżasz jutro, więc masz jeszcze trochę czasu na spakowanie się i pożegnanie -powiedziała Hekate po czym znikła.

Chejron spojrzał na mnie z współczuciem. Wiedział, że po drugiej wojnie nie było mi spieszno na jakieś misję, a szczególnie bez Annabeth. Bogowie Annabeth! Ona mnie zabije!

Wybiegłem szybko z wielkiego domu i ruszyłem na poszukiwania mądralińskiej. Znalazłem ją przed domkiem Ateny w trakcie kłótni o to kiedy żyły dinozaury. Szczerze to nic nie rozumiałem o czym mówią, więc szybko złapałem Annabeth za rękę i biegiem ruszyłem nad jezioro. Spojrzałem za siebie i ujrzałem ją wściekłą, przez co przyśpieszyłem i nie zauważyłem wystającej gałęzi. Upadliśmy na siebie przez co Annabeth była jeszcze bardziej wściekła.

-PERSEUSZU JACKSONIE O CO TU CHODZI DO CHOLERY?!

Bogowie, ale ona była piękna...

Moje rozmyślania przerwał cios w tył głowy.

-Auć! Nie musiałaś -powiedziałem pocierając bolące miejsce.

Moja dziewczyna tylko spojrzała na mnie zirytowana, ale widziałem już jej uśmiech cisnący się na jej usta. Wytłumaczyłem jej dokładnie na czym polega moja misja i czekałem na jej reakcje.

-Czyli nie będzie cię przez cały rok? Percy mieliśmy w tym roku pojechać do nowego Rzymu i studiować. Bogowie czemu to zawsze nas spotyka- powiedziała unosząc głowę do góry.

Nic nie mówiąc przytuliłem ją do siebie i tak leżeliśmy przez kolejne minuty. Cieszyłem się jej obecnością, ale perspektywa rozstania na rok z tylko jedną przerwą świąteczną była przerażająca.

-Będziesz dzwonił? -zapytała nagle.

-Kiedy tylko będziesz chciała...

-Kocham cię glonomóżdzku

-Kocham cię mądralińska

Leżeliśmy jeszcze chwilę, a potem pożegnaliśmy się szybkim całusem jak już byliśmy przy domku Ateny. Ta noc była o dziwo spokojna. Zamiast typowych koszmarów o Tatarze zasnąłem śniąc o niebieskich ciasteczkach.
Następnego dnia zostałem brutalnie obudzony przez Jasona.

Percy Jackson w Hogwarcie :0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz