Spokój. Harmonia. Cisza. I relaks.
Tego było mi trzeba. Z założonymi słuchawkami, malowałam paznokcie u moich dłoni. W głowie rozbrzmiewały nuty Sweet Talk Saint Motel, wydobywające się z czerwonych słuchawek. Poruszałam głową w rytm muzyki, a szczęśliwa melodia wprawiała mnie w dobry nastrój, co było rzadkością. W moim pokoju czułam się jak w jedynym zakątku w tym domu, gdzie mogłam odpocząć od tego zgiełku. Wystarczyło przekręcić klucz w zamku drzwi.
Wybrałam różowy lakier. Normalnie uważałabym, że jest zbyt dziecinny, zbyt tandetny, ale podobał mi się. Czy to dlatego, że chciałabym wrócić w lata dziecięce, odciąć się od trudów dorosłości? Możliwe. Poza tym róż wydawał się taki optymistyczny, inny niż szarość, której przeważnie używałam. A lubiłam zmiany. Stopniowe, niegwałtowne. Nie lubiłam, gdy coś spadało na moje barki, jak grom z jasnego nieba.
Sięgnęłam po kubeczek z yerbą. Nie pijałam kawy. Brzydziła mnie. Kojarzyła się mi z moim ojcem, który pijał ją całymi litrami i z nudnymi dorosłymi, którzy pracują w korpo i pijają ją w biegu, bo zarywają noce przez monotonną pracę. A że musiałam jakoś dodawać swojemu organizmowi energii, zaczęłam eksperymentować. Cukier był niezdrowy i na dłuższą metę przynosił odwrotny efekt do zamierzonego. Usypiał mnie. Próbowałam też z energetykami, ale nie lubiłam uczucia dudniącego serca. W dłuższym okresie były też szkodliwe. Myślałam, że jestem skazana na bezsenność, ale pewnego dnia, gdy przemierzałam miasto, jakaś magiczna siła zaprowadziła mnie do sklepu zielarskiego. To tam dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak yerba. Zioła, które mogą cię rozbudzić i w dodatku świetnie działają na układ trawienny. Brzmi świetnie, nieprawdaż?
O ile z początku nie mogłam przyzwyczaić się do gorzkiego posmaku ziół, bo byłam wielką fanką z cukru, tak z czasem przywykłam do tego. Zrozumiałam, że muszę wprowadzać zmiany stopniowo, aby się nie zrazić już na starcie. Niestety, życie miało to do siebie, że nie wszystkie decyzje dało się wprowadzać krok po kroku.
Krzyki dobiegające z parteru zdołały przebić się przez muzykę, która obijała się w moich myślach. Zsunęłam słuchawki na szyję.
- Przestań Hank! Kiedy zrozumiesz, że sobie szkodzisz.
Cóż, ale to chyba nigdy się nie zmieni, pomyślałam z trwogą.
Rodzice znowu się kłócili. Żadna nowość. Ich krzyki roznosiły się po całym domu. Ba! Po całym osiedlu.
Matka ostatnim czasem przestała trzymać stronę ojca. Nie ukrywam, że byłam z tego powodu zadowolona. Nawet ona miała ochotę powiedzieć mu dość. A ja robiłam wszystko, by przekabacić ją na swoją stronę. Tak jakby musiała stanąć po którejś i przyznać rację mi albo jemu. Nie musiała tego robić, ale póki ojciec nie wiedział o moich niecnych planach, miałam przewagę.
Ktoś trzasnął drzwiami. Zgadywałam, że to obrażony ojciec schował się w garażu. Jakim dzieckiem byłam, jeśli kłótnia rodziców przynosiła mi satysfakcję, czy nie powinno być na odwrót?
Podniosłam się na nogi i ruszyłam do kuchni. Zatrzymałam się jeszcze przed pokojem Ginny, aby sprawdzić, czy ona przejęła się kłótnią rodziców. Przez szparę w drzwiach dostrzegłam, że z zapałem, gra w gry polegające na ubieraniu wirtualnych lalek. To dobrze, że nie docierały do niej krzyki rodziców. Zamknęłam drzwi i na palcach zeszłam na dół.
Gdy stanęłam w progu, matka stała przy zlewie. Myła naczynia i była tym tak pochłonięta, że nie zauważyła mojej obecności.
- Sam nie może umyć po sobie naczyń? – prychnęłam pod nosem.
- Maya... Przestań.
Chyba nie miała nastroju do rozmów.
- W końcu mamy równouprawnienie. Nic by mu się nie stało, gdyby odłożył albo o zgrozo, umył po sobie szklankę. Wkurza mnie jego przeświadczenie, że kobiety nadają się tylko do tego, aby robić za służbę mężczyzn.
CZYTASZ
Wybaczam ci
Dla nastolatkówUważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić. Ile znasz perfekcyjnych rodzin? Z wyremontowanym domem na przedmieściach, idealnie skoszonym trawnikiem i włochatym pupilem. Wyjeżdżających na wakacje i spędzających każdą wolną chwilę w swoim tow...