Góra lodowa

694 26 0
                                    

Wracałam do domu z towarzyszącym mi ponownie, tym samym, przyjemnym uczuciem. Miałam plan, co zrobimy, Jednak nie wiedziałam do końca jak to zorganizować. 

Gdy otworzyłam drzwi, wpadłam od razu do kuchni i otworzyłam szafkę z naczyniami. Wyciągnęłam komplet najbrzydszych talerzy jakie były w tym domu, które dostała mama na 40 urodziny. Wzięłam dwa, spakowałam je ostrożnie do miękkiej torby materiałowej i weszłam na górę. Przebrałam się, uczesałam i nałożyłam tusz do rzęs oraz błyszczyk. Spakowałam do torby wodoodporny marker permanentny i mapę okolicy, oraz telefon. Byłam gotowa, a do wyjścia została jeszcze godzina. 

Ale czy byłam gotowa psychicznie?

Są wakacje, nie mam czym się przejmować. Niczym nie powinnam się przejmować. Nie mam nic do stracenia, a muszę w końcu porozmawiać z chłopakiem od deski do deski. Bo za każdym wylewnym wyznaniem, wciąż nie mówiłam wszystko. To jest jak góra lodowa, wciąż tyle się kryło. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będzie lepsza okazja to wszystko wypowiedzieć jak nie dziś. Dziś, kiedy zjadłam łyżkę ulubionych lodów. Dziś, kiedy z powrotem pojechałam na deskorolce, którą dostałam na dziesiąte urodziny. Dziś byłam gotowa. Podeszłam do zamrażarki i wzięłam resztę lodów, które dojadłam w całości. 

Złapałam klucze, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Przystanęłam na chwilę, dopóki przed domem wciąż nie było chłopaka. Wzięłam głęboki oddech, złapałam kciuka i szepnęłam sama do siebie 

Dasz radę, wiesz o tym.

 Wyszłam na drogę i już z drugiego krańca ulicy dostrzegłam jego samochód. 

Chłopak przystanął, usiadłam jak zwykle na przednie siedzenie i ruszyliśmy.

- Gdzie mam jechać, w takim razie. 

- Będę cię kierować na zasadzie lewo - prawo.

- Nie łatwiej jak podasz miejsce?

- Nie ma takiej opcji - uśmiechnęłam się do chłopaka szeroko. Jednak on pozostał niewzruszony. Chyba po raz pierwszy nie odwzajemnił mojego uśmiechu. To chyba naprawdę był ostatni dzwonek na rozmowę, na prośbę o wybaczenie. 

Dlatego nic więcej nie mówiłam, nie chciałam się narażać. Kierowałam go tylko, gdzie mamy jechać. 

W końcu wjechaliśmy na drogę, której nie obejmowała nawigacja. Wyjęłam specjalnie naszykowaną mapę.

- Na pewno się nie zgubiliśmy? 

- Na bank. Wiem co robię, zaufaj mi. Tak jak ja tobie. 

Uświadomiłam sobie co powiedziałam.

- Właśnie ja nie wiem, czy ty mi ufasz.

Zamilkłam na dobre. Może już było za późno? Po chwili, dotarliśmy na miejsce. 

- To tutaj.

- Jesteśmy w środku pola.

- Wiem o tym. Wysiądźmy, zaprowadzę cię dalej. 

Wysiedliśmy, zaparkował samochód i zaczęłam iść przodem.

Pamiętam, jak to on prowadził mnie przez błota i wysokie trawy, również na takim odludziu. Trzymał mnie za rękę. 

W końcu stanęliśmy pod wysokim mostem, tuż przy wąskiej, spokojnie płynącej płytkiej rzeczce. 

- I po to przemierzaliśmy te wszystkie dołki i trawy? 

-  Wkrótce będzie zachód, zobaczysz jak tu magicznie. I przygotowałam jeszcze jedną rzecz. - powoli wysunęłam talerze i marker. 

- Co to jest?

- Nie wiem czy słyszałeś, ale jest taka tradycja, że jeden raz w życiu, przed pełnoletnością trzeba wziąć talerz, napisać na nim swoje błędy z przeszłości, złe cechy lub wydarzenia i potłuc te talerze na znak zamknięcia jakiegoś etapu w życiu. 

- Totalna bujda, gdzie to wyczytałaś.

- Bierz talerz, bierz marker i pisz. - wcisnęłam rzeczy w rękę chłopaka i zachęcająco się do niego uśmiechnęłam. Znów tego nie odwzajemnił, ale wziął marker z talerzem, usiadł na wybetonowanym miejscu pod mostem i zaczął coś pisać. Usiadłam obok niego i zrobiłam to samo. Już w domu, podczas jedzenia lodów przemyślałam, co chcę umieścić na talerzu. Dokładnie to zaplanowałam, aby niczego nie zapomnieć. Wzięłam to na poważnie. Czekając, aż chłopak dokończy, delektowałam się spokojem, szumem płynącej rzeki i ocieraniem się o siebie kamyków.

Upłynęło kilka minut, oboje zapełniliśmy praktycznie tak samo dużą część talerza. 

- I jak? Co napisałeś?

- To nie mamy zostawić tego w tajemnicy tylko dla siebie?

- Może i tak, ale ja chcę wiedzieć. Zwłaszcza, że zasady są po to, aby je łamać, prawda?

- No dobra, ale Ty pierwsza.

- Niech będzie. Nadwaga, bycie słabą, przejmowanie się opiniami innych, kłótnia z przyjaciółmi, stracenie kontaktu z mamą. Twoja kolej.

- Arogancja, znajomość z Harrym, Alexem i Bradem, oraz osoba, przez którą gnębiłem Caroline.

- Wypisałeś przecież już chłopaków.

- Ale... To nie oni tak naprawdę zawinili.

- W takim razie może zechcesz się ze mną podzielić informacją kto zawinił? - spytałam zaskoczona, zirytowana i po części... Przestraszona.

-Moja toksyczna, była dziewczyna.

By The Weight To Your HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz