Usiadłam na łóżku i złapałam telefon, wybierając numer do byłej przyjaciółki. Bałam się, nie wiedziałam, jak się do tego zabrać.
- Czego chcesz?
- Nie umiesz chociaż raz milej?
- Po co do mnie dzwonisz po takim czasie?
- Dalej jesteś z Bradem, prawda?
- Co cię to obchodzi?
- Zaczniesz mi w końcu odpowiadać? Wiem co zrobił. Jestem przez niego w ciąży, w jebanej ciąży. A podobno to ty, wszystko zaplanowałaś.
- No co, ja tylko zaplanowałam więc możesz iść na policję, mi nic nie zrobią.
- Ale po cholerę ci to było?
- Rany, po prostu myślałam, że Brad zrobi z tobą coś sensowniejszego. Zapomniałam jak głupi jest. Miałam dosyć twojego pierdolenia. Kiedy miałam cieszyć się życiem, jak ciągle narzekałaś jaka jesteś poszkodowana? Chciałam cię jakoś rozluźnić. A ty nawet po tym nie dostrzegasz jak dwulicowa jesteś.
- O czym ty mówisz?
- Nasłuchałam się tego wszystkiego tylko po to, żeby widzieć jak potem jeździcie do siebie i się ściskacie. To była twoja deska ratunku po tym, jak cię zostawiłam. I jak Christian cię zostawił, a teraz jest na skraju samobójstwa.
- Co mu się stało?
- Ty naprawdę pytasz? Chłopak cię kochał, szanował i był przy tobie zawsze, gdy Nate cię obrażał. Podczas gdy ty wybrałaś właśnie Nathaniela zamiast Christiana. Masz uczucia najbliższych kompletnie gdzieś, byle tylko przykleić się do tego, przez którego tyle się napłakałaś.
- Myślisz, że mogę wybierać w uczuciach? Myślisz, że chciałam się zakochać w Nathanielu? I nie chciałam odtrącać Christiana, po prostu go nie kocham. Tylko jako przyjaciela. Ty jesteś w związku tylko dla popularności, tylko dla zemsty. To jest dopiero chore.
- Ale chociaż opłacalne. Przemyśl, co narobiłaś. W jakie błoto wdepnęłaś. I o tym, jak trudno, lub, że niemożliwe będzie wydobycie się z niego. Ktoś się do mnie dodzwania, nie chce mi się już ci tłumaczyć, jak naiwna i lekkomyślna jesteś.
Dziewczyna się rozłączyła. Jeszcze bardziej arogancka, zadufana w sobie niż ją pamiętałam. Nawet dobrze, że nasza relacja się rozpadła.
Ale ten biedny Christian. W życiu bym nie pomyślała, że tyle lat ukrywał tak silne uczucie i, że jest ono tak silne, że przez odrzucenie popadnie w depresję. Ja naprawdę nie chce niszczyć ludzi wokół mnie.
Ale chyba tylko to potrafię.
Po chwili dostałam wiadomość na Messengerze. Od Jane.
"To policja się dodzwaniała. Nie wiem czy masz tego świadomość, czy masz z tym coś wspólnego, ale Brad nie żyje. Jego zwłoki zostały znalezione w śmietniku przy szkole, na ciele jest wszystko, aby znaleźć winnego. Musiałaś w tym zamoczyć palce, nie daruję ci tego, dziwko."
Była na tyle załamana, że nie potrafiła nawet do mnie zadzwonić, a wciąż była zdolna do wyzywania. Do wiecznego obrażania i pokazywania, jak zmęczona jest moją egzystencją.
Uznałam, że nie warto się przejmować Jane. Była zbyt zapatrzona w sobie, żeby dawać jakiekolwiek wsparcie, więc pora chyba zakończyć to raz na zawsze.
Zablokowałam jej numer i poszłam do salonu, po czym położyłam się na kanapie. Po zamknięciu oczu, szybko złączyły mi się fakty. Ciało Brada zostało znalezione, w całości, na dodatek w śmietniku. Nie wiem dlaczego chłopak wpadł na taki sposób ukrycia ciała, ale wiedziałam, że na ciele są zapewne jego odciski, jego krew. Jeżeli policja znalazła ciało, ono już jest badane w laboratorium. Nathaniel zaraz zostanie zabrany na komisariat, na przesłuchanie.
Pobiegłam po telefon. Zadzwoniłam. Połączenie nie zostało odebrane.
Napisałam wiadomość i czekałam. Napisałam drugą. I trzecią.
"Co ci przyszło do głowy, żeby pakować zwłoki do śmietnika?"
"Znaleźli go. Uciekaj, chowaj się, podobno zostawiłeś swoje DNA na ciele. Policja może być u ciebie. Chcę cię jeszcze ostatni raz pocałować."
"Gdzie jesteś?"
Biegając nerwowo w jedną i drugą po pokoju czekałam, aż chłopak da jakiś znak, że jest z nim w porządku. Nie wiedziałam co robić, gdzie go szukać. Mógł być już za granicami, mógł być już w areszcie.
Ochłonęłam na tyle ile mogłam i wciąż czekałam, jednak wiadomości wciąż do niego nie przychodziły, telefony wciąż nie były odbierane.
Cholera jasna, co ja narobiłam?
CZYTASZ
By The Weight To Your Heart
RomanceNigdy nie akceptowałam siebie i nikt nigdy nie akceptował mnie, mój wygląd niszczył moją psychikę tak długo, że w końcu wybuchłam. Ale nie płaczem, tylko paranoją. Zdrowy rozsądek przestał mieć dla mnie znaczenie, a chęć poczucia się wolną, niczym m...