Piękniejszy sposób

1.3K 48 22
                                    

Nie miałam pojęcia co się dzieje z chłopakiem, a czułam, że muszę go przeprosić. Muszę coś z tym zrobić. Znów wszystko we mnie wybuchło i czuję, że to teraz on potrzebuje mojej pomocy, a ja muszę być tą ogarniętą. Nie wybaczę mu tego i zmuszę go, żeby zgłosił się na policję, bo jednak dokonał zbrodni, ale pomogę mu psychicznie, będę go odwiedzać. Zrobię dla niego wszystko, bo po prostu zaczęłam się go obawiać, ale on wciąż był tym samym chłopakiem który złapałby mnie za rękę, pocałował w czoło i powiedział, że mnie kocha. I za to sama go wciąż kochałam.

Nawet nie wiedziałam dokąd za nim iść, gdzie jechać. W końcu puściły mi nerwy, wsiadłam na rower i pojechałam pod jego dom, mimo, że był na drugim krańcu dzielnicy. To było jedyne miejsce, gdzie mogłam znaleźć jakieś wytłumaczenie.

Zmęczona i zestresowana tym, co się z nim dzieje zeskoczyłam z roweru omal się nie przewracając i zaczęłam nerwowo pukać do drzwi aby czym prędzej je otworzono. Usłyszałam przekręcający się kluczyk w zamku i od razu pociągnęłam za klamkę. Być może byłam zbyt agresywna, ponieważ matka chłopaka, którą zastałam za drzwiami stała spłoszona. Ale była też zapłakana, miała duże, ciemne sińce pod oczami i zakrwawione białka. Wiedziałam, że stało się coś bardzo złego.

- Pani Johnson, gdzie jest Nathaniel?

Kobieta tylko zmarszczyła usta, aby pohamować łzy i wręczyła mi liścik z złożonych dłoni. Nic nie powiedziawszy spojrzała się na mnie obwiniająco i zamknęła drzwi przed nosem. Nawet mnie nie wpuściła, abym przeczytała list.

Usiadłam opierając się o drzwi i delikatnie otworzyłam kopertę.

"Wiem jak wyglądało Twoje życie, nawet w tym najgorszym momencie. Byłem tego świadkiem jak i stwórcą. Widziałem jak się męczysz i mimo, że w jakiś sposób zrobiłem Ci przysługę skutecznie wyciągając Cię z tego bagna, jednak myśl, że odbiłem się negatywnie na Twojej psychice, nawet mogłem Cię doprowadzić do samobójstwa nie chciała odpuścić. Wbiła się jak ołowiany pocisk w cel, jak kwas w skórę. Nieodwracalnie choćbym robił wszystko, co w mojej mocy. To była moja klątwa, moje brzemię.

Broń Boże nigdy nie obwiniaj się za to, co przytrafiło się mi, to jak potoczyła się Twoja relacja z mamą. Bo Cię nawiedzę i zrzucę wszystkie garnki w kuchni, gdy będziesz sama, daję słowo.

 Wszystko wyszło przeze mnie. Nie powinienem pojawić się w Twoim życiu, lub pojawić się w inny sposób. Jako zwykły kolega z klasy, aby Twoi bliscy mogli mnie zaakceptować. I żebym sam siebie mógł akceptować. 

Zawsze chciałem być życzliwy, pomagać innym. Złożyłem sobie swego rodzaju obietnicę i nie umiałem jej dotrzymać. Do cholery, nie umiem nawet dotrzymać obietnicy, którą sam sobie wymyślam. I jak ludzie mają mi ufać? 

Jednak jest jedno, co czyni mnie dumnym. Uratowałem Cię. Ja wiem, bardzo kolokwialnie ale raczej mało osób jest w stanie przeżyć takie wygłodzenie. Na dodatek wszyscy od Ciebie odeszli, nawet nie chodzi o to, że nikt by Ci nie pomógł ale nawet nikt by tej pomocy nie zorganizował. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że jesteś zdrowa. Może nie w pełni, bo anoreksja zostaje w człowieku na zawsze, zresztą zawsze możesz porozmawiać na ten temat z moją siostrą, gdybyś potrzebowała kogoś, kto rozumie sytuację najlepiej, bo sam w niej tkwił. Obiecuję Ci, że chociaż raz jeszcze w życiu spojrzysz na jakieś słodkie, kaloryczne, ociekające lukrem czy polewą danie i pomyślisz "A ile to ma gramów cukru i kalorii?" Ale czuję, tak w głębi duszy, że Twoje życie już jest bezpieczne.

I to był mój cel, ja go osiągnąłem. I dlatego teraz przesyłam Ci dużo siły abyś ty, osiągnęła swoje cele. Wszystkie, bo wiem, że jeden już odhaczyłaś. Dużo powodzenia dla Ciebie, Skarbie, bo jesteś niezwykle silna i jesteś w stanie zrobić więcej, niż Ci się wydaje. Powodzenia w wierze, w wierze w siebie. 

Na zawsze kochający, Nate."

On nie żyje.

Gdy przeczytałam cały list oniemiała otarłam przemoczone od łez policzki. Ten chłopak miał tak czyste serce, że nie zniósł sprawy z tak dalekiej przeszłości. Którą można by, a przynajmniej, powinno się łatwo wymazać po upływie takiego czasu, po tylu wydarzeniach. Zgubił się w tym wszystkim, potrzebował mojej pomocy i mojego wsparcia, usłyszenia, że mu wybaczam. Nawet, gdyby miały temu towarzyszyć oskarżenia i wyzwiska. Potrzebował się we mnie wtulić, bo sam nie wiedział, jak to się skończy i jakiego brudu narobił. Był bardziej kruchy i wrażliwy niż mógł pojąć mój umysł. Odebrał sobie życie karząc się, za moje życie. Za moje życie wypełnione błędami popełnionymi przez niego, ale to wciąż było tylko i wyłącznie moje cierpienie.

A przynajmniej powinno być tylko moje.

Przejechałam po liście ręką, aby go złożyć i poczułam w niektórych miejscach, że papier był zmarszczony. Jakby chłopak podczas pisania płakał, tylko nie wiem, czy z racji wspomnień o życiu, czy z racji, że nie chciał się zabić. Jednego jestem pewna - jego umysł, serce i ciało nie chciały się zabić. Jego sumienie, jego dusza zostały pochłonięte wyrzutami, poczuciem winy. 

Zresztą, to i tak już nieistotne. 

Szybko przetarłam oczy i całą twarz z mimowolnie dalej cieknących łez. W kopercie znalazłam też drobny srebrny kartonik, jakby wizytówkę przepasaną czarną wstążką. Było to zaproszenie na pogrzeb i ostatnie pożegnanie. 


***


Ubrana w czarny garnitur, drugi ulubiony Nathaniela wybiegłam z taksówki. Chwiały mi się nogi, sama nie wiem czy bardziej przez stres, czy przez nowe buty na wysokim obcasie, czy fakt, że Elise bardzo mocno dziś kopała, ale prawie spóźniona i przerażona jak nigdy dotarłam pod kościół i do niego weszłam. 

Poczułam typowy dla tego budynku chłód, zobaczyłam część osób siedzących na ławkach, część stała zgromadzona w kółku nieopodal ołtarza. Dołączyłam do tego kółka składając parasolkę.

Wyglądał dokładnie tak, jak wtedy gdy zasypiał na moich piersiach na łące podczas zachodu słońca.

Jak wtedy, gdy poszliśmy do kina na najnudniejszy film w naszym życiu i nie byliśmy w stanie tego nie przespać.

Bił od niego spokój jak wtedy, gdy uspokajał mnie na wideo czacie gdzieś w środku nocy, gdy ja byłam w okropnym stanie. 

Wiedziałam, że nie bije on z niego z własnej woli.

Wyjęłam z wewnętrznej kieszonki marynarki telefon, odchyliłam etui i wysunęłam małe, papierowe serduszko origami podpisane datą 8 czerwca 2018 roku i położyłam je w trumnie, delikatnie wkładając je za przednią kieszeń koszuli Nathaniela,  tuż przy czerwonej róży. Delikatnie się uśmiechając czułam, jak po moim policzku zaczęła spływać pojedyncza łza, bo w głowie wirowała mi treść poskładanej karteczki:

,,I właśnie tamtego dnia pokazałeś mi po raz pierwszy życie na nowy, piękniejszy sposób."

---------------------

tyle czekałam, żeby móc to zrobić.

opowieść "zakończona".
niezmienna satysfakcja i duma z samego siebie, że wystarczyło weny twórczej na napisanie tego wszystkiego. cierpliwości i determinacji. z pomysłodawczynią dzieła pierwsze ukończone dzieło, jednak moje, pisarki, 3. dziękuję tym, którzy regularnie głosują na każdy rozdział. widzę was, ale widzę też każdego kto oddal jakikolwiek głos. to dla mnie znaczy mnóstwo, dziękuję że przyczyniacie się do rozwoju konta i opowieści. wysyłam wirtualnego buziaka za każdy komentarz czy gwiazdkę.
miłego wattpadowania, czytelnicy!

By The Weight To Your HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz