Nie wiem, ile czasu leżałam na jego kolanach. Nie wiem jak mokre zostawiłam jego spodnie od ilości łez, które ściekały bezpośrednio na niego. Wiedziałam jednak, że muszę się chociaż podnieść, wrócić do domu, pomyśleć. Pomyśleć jak mogę mieć taką lukę w pamięci.
Dziecko było za duże na aborcję. Nie miałam żadnej innej drogi, żadnego planu B. Musiałam donosić ciążę, i nieważne, jak bardzo wbrew woli, musiałam żyć dalej.
Podniosłam się do pozycji prostej, wzięłam głęboki oddech.
-Teraz pytaj.
-Co chcesz zrobić z dzieckiem?
-Tu nie ma co pytać o co ja chcę, moje zdrowie a wiek dziecka wykluczają aborcję.
-Czyje to dziecko.
-Nie wiem. Nie wiem i to jest najgorsze. Nawet nigdy nie miałam chłopaka.
-Będziesz iść z tym na policję?
-Jak znajdę winnego to tak, ale na razie nie.
-Czy ty mi właśnie mówisz że nie chcesz zgłosić gwałtu na policję?
-Z czym ja pójdę? Cholera, wpadnę na komisariat i powiem, że jestem w 3 miesiącu ciąży z gwałtu, a nawet nie wiem kiedy, gdzie, kto, jak mnie zgwałcił i że nie zauważyłam żadnych oznak ciąży wcześniej bo myślałam, że to nawroty anoreksji. Kurwa, zabrzmiałabym jak wariatka.
-Oni się tym zajmą, są psychologowie.
-Zamknij się. Obiecuję ci, że to zgłoszę, ale jak będę gotowa. Pomijając już to wszystko, nie wiem, muszę się przygotować na takie zgłoszenie. To nie równa się ze zgłoszeniem o kradzieży szczoteczki do zębów.
-Ja wiem, ja wiem. Ale obiecaj.
-Masz moje słowo.
-Podwieźć cię gdzieś? Pomóc ci z czymś?
-Jakbyś mógł, podwieź mnie do domu, proszę.
Widziałam, jak sam Nathaniel był przygnębiony. Szczerze mi współczuł. Ciężko mi było na to patrzeć, bo wiedziałam, że obarczam go swoim bólem i cierpieniem, negatywnymi emocjami. I nigdy nie chciałam tego robić, nawet wobec największego wroga.
Jechaliśmy w ciszy, bez odgłosów radia. Chłopak również milczał. W końcu adrenalina przestała działać, wszystko znów stało się realne i cisza spowodowała ten chaotyczny natłok rozsypanych wszędzie myśli. Jak wychowywać dziecko? Jak powiedzieć to mamie? Może wywołać poronienie? Czy ja będę w stanie je pokochać, nigdy nie lubiąc dzieci?
Głowa robiła się od wszystkiego coraz cięższa, zupełnie jak powieki. Po chwili nawet nie chcąc, bo czuję różne obawy śpiąc w aucie, zasnęłam.
Jego auto zawsze było jakieś cieplejsze, wygodniejsze. Bezpieczniejsze.***
Sufit mojego pokoju, to pierwsze co zobaczyłam po otworzeniu oczu.
Jak ja się tu znalazłam?
Mama obudziła mnie telefonem. Podniosłam komórkę i próbując ustalić gdzie byłam tuż przed snem i ile spałam spojrzałam na godzinę.
13:46. Zasnęłam o godzinie 15:30, w samochodzie Nathaniela.
Spałam prawię dobę, jak bardzo to wszystko mnie wykańcza.
W końcu odebrałam telefon, który kończył już rozbrzmiewać na pół domu.- Dawno wstałaś?
- Przed chwilką - przetarłam oczy i wzięłam łyk wody którą miałam przy łóżku.
- Nie wiem czy pamiętasz, dziś o 8:00 miałam lot na ten wyjazd służbowy, nie chciałam cię budzić. A nawet nie wiesz jak mnie to kusiło, bo mam bardzo istotne pytanie.
- Moment, wolno. Przypomnij mi proszę jaki wyjazd i na ile - próbowałam przypominać sobie fakty.
- Do Londynu, na miesiąc. Wracając do pytania, czemu nic nie wiem o tym chłopaku?
- Jakim chłopaku, mamo...
- Wczoraj popołudniu wnosił cię na rękach do pokoju jakiś wysoki brunet. Zaparkował przed podwórkiem, zapukał cicho i spytał gdzie twoja sypialnia, więc powiedziałam mu, że na piętrze. Potem już nie zaglądałam, ale zostawiłam tylko jedną rzecz na stole w kuchni.
- Oj, kolega. Tak w ogóle, wiesz, że zrobiłaś coś czego mnie uczyłaś?
- Co takiego.
- Nie wpuszcza się obcych do domu, ten chłopak to idiota - powiedziałam to z chichotem, bo nie odbierałam tej głupoty źle.
- Obcy nie wnoszą cię do domu gdy zasypiasz w ich aucie. Na rękach, jak księżniczkę.
- Miłego pobytu mamusiu! - szybko się rozłączyłam. Bałam się kolejnych sugestii czy pytań.
Wciąż wgapiając się w sufit, zaczęłam wertować swoją pamięć. Próbowałam przypomnieć sobie wszystkie sytuacje, w których mogłam stracić pamięć. Jak dawno temu to mogło być, kto mógł mi to zrobić, w jakim miejscu. Przypomniałam sobie wszystkich, którzy byli blisko. Na tyle blisko by zranić, a nie mamy już kontaktu, jakby chcieli zapaść się pod ziemię, zyskać niewidzialność. Tyle scenariuszy było możliwych, ale jeden był najbardziej. Ta dwójka, która zawsze była fałszywa. Ta dwójka, która zawsze była przeciwko mnie. Bardziej, lub mniej skrycie.
Uznałam po namyśleniach, że warto by doprowadzić się do porządku, więc poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic, ubrałam się, związałam włosy w luźny kok na dole głowy i nałożyłam maseczkę na twarz. Zeszłam na dół do kuchni, śpiewając piosenkę która już zdążyła zabrzmieć w buferach, na pełnej głośności. Wyciągnęłam lody z zamrażarki, wzięłam wielką łyżkę i napełniłam ją, po czym odłożyłam lody i usiadłam przy stole. Leżała na nim kartka z napisem
Może się wam przyda, w sumie, to mam nadzieję że się wam przyda :D
A po podniesieniu kartki zobaczyłam paczkę sześciu prezerwatyw.
Zerwałam się, nieomal krztusząc się lodami i pobiegłam po smartfona. Muzyka ucichła a ja znów wybrałam numer do mamy. Zanim dałam jej dość do głosu, wykrzyknęłam w słuchawkę:
-Na razie się nie przyda. Jestem w ciąży.
CZYTASZ
By The Weight To Your Heart
RomantizmNigdy nie akceptowałam siebie i nikt nigdy nie akceptował mnie, mój wygląd niszczył moją psychikę tak długo, że w końcu wybuchłam. Ale nie płaczem, tylko paranoją. Zdrowy rozsądek przestał mieć dla mnie znaczenie, a chęć poczucia się wolną, niczym m...