Obudziłem się o piątej nad ranem. Nie spałem zbyt dobrze, wciąż się bałem. Czego się dziś dowiem, co mnie czeka.
Delikatnie odsuwając się od wciąż głęboko śpiącej dziewczyny wypełzłem spod kołdry, poszedłem się umyć i uczesać, mimo, że byłem nie w swojej łazience i nie wiedziałem co gdzie leży. Zszedłem do kuchni i zrobiłem jedną kanapkę z serem żółtym, bo głupio było mi brać coś więcej będąc w nieproszonych gościach. Wciskając ostatni kęs do ust, zauważyłem na stole podarunek od mamy Caroline. Wciąż go nie dotknęła.
Wyszedłem z domu, wsiadłem do samochodu i pojechałem do szkoły.
Przekraczanie progu tego miejsca podczas wakacji to chyba coś, czego każdy kiedyś doświadczył i każdy tak samo nienawidzi. Widoki, zapachy i odgłosy przypominające, jak bardzo nie chcemy września. Jak wszystko w tym miejscu jest nudne i rutynne, bo dosłownie jedyne co się zmienia to plany lekcji.
Nie miałem najmniejszej ochoty tu być, jednak na dziś klub koszykarski zorganizował ostatnie spotkanie przed wakacjami. Chociaż powinno się odbyć już tydzień temu. I to właśnie był moment konfrontacji z Bradem. On też był w tym klubie i mimo, że przestaliśmy zwracać na siebie uwagę odkąd odszedłem od ich paczki aby pomóc jej, dziś miałem zamiar go uważnie obserwować.
Wysiadłem z samochodu i skierowałem się od razu w kierunku sali gimnastycznej, do której było również wejście za szkołą. Byłem już przebrany i gotowy.
Odłożyłem na ławkę worek z ciuchami na przebranie się po treningu i zacząłem się rozgrzewać.
On wyglądał dokładnie tak samo jak zawsze, urosła mu tylko jedynie broda. Dalej tak samo głupi chłopak z niebywałym ego, który spoglądał na wszystkich innych chłopaków jak samiec alfa, a do każdej zauważonej przez okno dziewczyny puszczał oczko jak ich król. Zawsze tak samo, myślał, że jest panem życia.
Wiedząc, że to ostatni trening na długo, chciałem pokazać się z dobrej strony i koncentrowałem się na nim jak mogłem. Analizowałem zachowania chłopaka, jednak bardziej analizowałem pozycję piłki na treningu.
Po dwóch godzinach spocony i zmęczony jak zawsze, zakończyliśmy trening. Potrzebowałem chyba przerwy od sportu, 2 miesięcy błogiego lenistwa i możliwości leżenia na polanach czy nad rzekami podczas zachodów i wschodów słońca.
Wszyscy wyszli z sali, zostałem tylko ja i Brad. Miałem to załatwić później, po wyjściu z budynku. Ale okazja była idealna.
- Powiesz mi po dobroci, co z nią zrobiłeś?
- Co? Czego chcesz, już prawie o tobie nie pamiętam.
- Caroline mi się tłumaczyła. Wiem dużo, ale chcę znać całą prawdę.
- Znowu z tego że nie może wcisnąć w siebie kanapeczki bo ja, ale zarówno i ty, o czym już chyba zapomniałeś, narobiliśmy burdelu w jej życiu?
- Zgwałciłeś ją. Niewinną dziewczynę. Chcącą zapomnieć o tobie i wyciąć cię ze swojego życia, bo wypłakała się już wystarczająco.
- Płacze przez to?
- Ty durny jesteś?
- No dobra dobra, zgrywam się.
- Mów, dlaczego i kiedy. Mów wszystko.
-Była z niej świnka, ale jakby nie patrzeć, taka urocza. Zawsze w tych rudych warkoczykach, i za dużych ciuszkach. Brakowało jej tylko okularów ze szkłami grubszymi niż dno szklanki od whisky.
- Czemuś to zrobił? Czemu w ogóle to wymyśliłeś!
-Wypraszam sobie, nie ja. Ja tylko upiekłem piankę nad czyimś ogniskiem.
-Gadaj, do cholery.
-Jane to wszystko wymyśliła. Nienawidziła jej, miała dosyć jej jęków i płaczów jak to jej nie gnębimy. Jest podła jak najgorsza suka i potrafi wymyśleć najgorszy plan, ale nie umie powiedzieć komuś wprost że go nie lubi, więc wolała jej dać coś, co ją odetnie i poprosiła mnie, o zajęcie się ciałem. Dosłownie, nic konkretnego mi nie nakazywała. Więc równie dobrze mogłem wrzucić ją pod auto, spalić czy utopić. Wiesz, ile jest możliwości?
Ledwo hamowałem łzy. I jednocześnie, byłem o krok od zwymiotowania. Bałem się słuchać dalej.
-Ale po co mi to, skoro mogłem w końcu złapać jej szerokie biodra, złapać tłuste, ale jakie wielkie cycki i uchylić czerwone pełne usta. Może nie w okolicznościach, o jakich marzyłem, ale nie miałbym innej okazji. A nie jestem zdolny do zabójstwa. Tak w głębi duszy, dobry ze mnie chłopczyk - posłał mi głupkowaty uśmiech.
-Co z nią zrobiłeś dalej?
-Zdjąłem bluzeczkę, potem majteczki, rozpiąłem staniczek i-
-Oszczędź mi tego, co zrobiłeś z nią później?
-Co mogłem? Oddech zaczynał jej się pogłębiać, budziła się, więc posadziłem ją w damskiej. I pewnie jakaś laska, która zapiszczała na pół szkoły wezwała pielęgniarkę.
-Wiesz, że ona jest w ciąży? W ciąży z gwałtu, o której nawet nie wiedziała? Jakie gówno jej daliście że ją tak odcięło?
-Czy to wszystko istotne? Tyle czasu była trupem, pewnie nawet tego nie donosi. A nawet jak nie poroni, to czy nie będziesz zadowolony? Wasza urocza parka, zwieńczona dzidziusiem, może zaczniesz już wymyślać im-
Rzuciłem się na Brada. Puściły mi wszystkie hamulce, za długo zachowywałem spokój. Za długo obserwowałem, bez żadnego działania. To przeze mnie i przez znajomość z psychopatą, moja Caroline jest teraz w tym miejscu w którym jest. 3 miesiące nosiła dziecko, o którym nawet nie wiedziała. Bo nic nie pamiętała.
Kiedyś jeszcze nie miałbym szans na chłopaka. Jednak jego mięśnie ani trochę się nie zmieniły, ja razem z moim słońcem zmieniliśmy się.
Wymierzyłem mu cios w policzek, trafiając o nos. Z pięści, całą siłą.
Nie wiem jak, po tych wszystkich słowach się tego nie spodziewał. Ale nie był przygotowany, bo padł na posadzkę.
Przyszpiliłem go lewym ramieniem, a prawym uderzałem.
Biłem go, bez opamiętania.
Lejąc łzy i krew, moje i jego.
Wybijając kilka zębów.
Siniacząc nos.
Wysłuchując nieustannych przeprosin i błagań, o zaprzestanie.
Ból palił moje nadgarstki, kostki robiły się niemal białe od ścisku pięści, ale byłem gotowy się nie poddawać.
Nie wiedziałem, co chciałem zrobić. Do czego to miało doprowadzić. Nie miałem w tym konkretnego celu. Potrzebowałem tylko wyładować gniew, obrzydzenie.
Obrzydzenie do niego, czy do siebie?
Może wszystko na raz?
Oczy mnie tak bolały od łez, że mimowolnie się zamykały.
A ciało było bardziej wykończone niż po całym maratonie.
Włożyłem w to całą swoją siłę, a kiedy zaczęło jej już brakować, zastanawiałem się dlaczego wciąż słyszę jego wrzaski cierpienia.
Bo już nie biłem, a klepałem i nie Brada, a już chłodne ciało.
CZYTASZ
By The Weight To Your Heart
RomanceNigdy nie akceptowałam siebie i nikt nigdy nie akceptował mnie, mój wygląd niszczył moją psychikę tak długo, że w końcu wybuchłam. Ale nie płaczem, tylko paranoją. Zdrowy rozsądek przestał mieć dla mnie znaczenie, a chęć poczucia się wolną, niczym m...