To ja okłamywałam ich oboje. To ja ukrywałam największą zmianę w moim życiu przed najważniejszymi osobami. A podczas tej rozmowy z Christianem przyswajałam informacje jak chyba jeszcze nigdy w życiu, bo była to pierwsza osoba, która skutecznie wtłoczyła mi do głowy prawdę. Prawdę o tym, że mam zaburzenia odżywiania.
Tak bardzo skupiłam się na swojej wadze i na sobie, że stałam się pieprzoną egoistką, którą teraz wszyscy wystawili na cienki lód. Tak chciałam wyglądać dobrze i zwalczyć swoje kompleksy i tak bałam się robić to wolno, aby przypadkiem nie osiągnąć za małych efektów, że zapomniałam w to zaangażować przyjaciół. I pewnie gdybym im to powiedziała, pomogliby mi schudnąć zdrowo i co prawda pewnie dzisiaj ważyłabym dalej ponad 60 kilogramów, ale miała przy sobie wszystkich, których teraz tak mi brakuje. I zachowałabym zdrowie. Ładne paznokcie, gęste włosy i nie walczyłabym o nie tracenie przytomności kilka razy dziennie. Wagę bym zgubiła. Z czasem, ale mogłabym. Być może przyjaciół już nie odzyskam.
Jakby nie patrzeć rodzinę też odsunęłam od problemu, więc to są kolejne osoby które mogą się ode mnie odwrócić, ale to byłoby już za dużo. Zrozumiałam, że muszę dać sobie pomóc, niezależnie od tego, kto to będzie. Sama na pewno nie wypełznę z tego bagna.
Pobiegłam do szkoły ile miałam sił w nogach, wpadłam do budynku, szybkim krokiem przecisnęłam się przez tłum uczniów, kryjąc się przed nauczycielami i podeszłam pod gabinet pielęgniarki, z którego wyszło kolejno trzech pobitych chłopaków. Popatrzyli się na mnie z wyrzutem, jako, że to po rozmowie właśnie ze mną Christian posiniaczył ich oczy, połamał nosy i porozcinał usta, ale zignorowałam ich i usiadłam pod gabinetem. Wstałam gdy zobaczyłam jak porusza się klamka od drzwi i stanęłam kilka kroków przed nimi. Wtedy zobaczyłam poobijanego i zabandażowanego Nathaniela.
-Oboje dostaliśmy nauczkę i zrozumiałam, że potrzebuję pomocy. Zgoda.
-Jakiej pomocy? Ah, czyli jednak.
-Nie myśl, że to cokolwiek zmieni. Robię to tylko dlatego, że dostaje przez do wszystko od życia prosto w ryj. Pomożesz mi, ja zapomnę o tym co kiedykolwiek mi mówiłeś i się rozejdziemy. No dobra, o jednym nie zapomnę, blizna po tym, jak rozciąłeś mi potylicę chyba nie zniknie - uśmiechnęłam się do niego oskarżająco.
-Jezu, przy tym popchnięciu rozciąłem Ci głowę?
-W sumie to nieistotne, były gorsze rzeczy, nieważne. Spotkajmy się w kawiarni, tej na rogu przy bramie szkoły. Mimo kompletnego braku chęci chyba muszę Ci się jednak trochę zwierzyć.
Uśmiechnęłam się chamsko i poszłam na lekcję. Po przerwie weszłam do sali od języka angielskiego, gdzie odbywała się moja druga z rzędu godzina tego przedmiotu, a nauczycielka zdawała sobie sprawę, że na poprzedniej godzinie mnie nie było.
-Zajmijcie miejsca. O, panna Caroline postanowiła się w końcu zjawić, jak miło.
Nauczycielka zgromiła mnie wzrokiem.
-Przepraszam, nie byłam na poprzedniej godzinie zdolna do wysiedzenia na lekcji, musiałam się przewietrzyć, słabo się poczułam.
-No dobrze dobrze, wierzę Ci, ale następnym razem daj chociaż jakiś znak.
-Jasne.
I zatraciłam myśli w lekcjach. Z tyłu głowy ciągle miałam myśl, że za godzinę usiądę na przeciwko osoby, która wyrządziła mi największe krzywdy i będę musiała powiedzieć mu wystarczająco dużo, jednak nie za dużo.
Przez pozostały czas lekcji obmyślałam, co powiem Nathanielowi tak, żeby nie mówić za dużo. W końcu ocucił mnie dzwonek na przerwę, a dla mnie - koniec lekcji. Wypadłam szybko z klasy, pobiegłam do szatni, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam szybkim krokiem ze szkoły. Nikt nie pytał mnie jak się czuję po całej akcji z Christianem, nie pytał mnie o to też żaden nauczyciel, ale przypuszczam, że już jutro zostanę wezwana do dyrektora.
Szłam ulicą i zbliżałam się do kawiarni. Czułam już zapach kawy i ciasta, widziałam neon przedstawiający logo firmy. W końcu stanęłam pod drzwiami, wzięłam głęboki wdech, pociągnęłam je do siebie i weszłam do środka. Uderzył mnie chłód bijący od klimatyzacji, intensywny zapach parzonej kawy i wszechobecny szept rozmawiających ze sobą ludzi. Rozejrzałam się po dość dużej sali i zobaczyłam w końcu Nathaniela, siedzącego w ustronnym rogu pomieszczenia, popijającego wodę. Dosiadłam się do chłopaka.
-Cześć, chcesz się czegoś napić?
-Nie, dziękuję. I jeszcze raz przypomnę, tylko mi pomagasz, nie próbuj się kolegować.
-Jasne.
Był bardzo nieśmiały, widziałam to wyraźnie. Zachowywał się jakby próbował do mnie dotrzeć za każdą wypowiedzią i nie wiedział jak się zachować, żebym tak go nie ignorowała.
Trzeba było nie być takim kutasem w przeszłości, tyle.
Nie mówię tego bo coś, nie myślę o Nathanielu w taki sposób, ale jest całkiem wrażliwy i przystojny, po ocenach wydaje się też być całkiem inteligentny, więc kto wie, jak wyglądałaby nasza relacja, gdyby nie to wszystko co odwalał.
Ale robił to, a czasu się nie cofnie. Mojej psychiki też się nie naprawi.
-Wiem, że możesz nie mieć na to ochoty, ale musisz mi coś o sobie opowiedzieć, żebym mógł Ci pomóc.
Mówił to jak najłagodniejszym tonem i spuszczał delikatnie oczy. Starał się mówić z wyczuciem i tak, aby mnie już nigdy więcej nie urazić, widziałam to.
-Kilka osób, taka czteroosobowa grupka durnych chłopaków, dręczyła mnie przez całe trzy lata liceum, załamałam się, chciałam uwolnić się od wyzwisk chudnąc, jednak trochę się pospieszyłam, wyniszczyłam zdrowie i jestem tu, gdzie jestem. Bez nikogo, bo moje zachowanie godne szmaty wywołane przez chorobę odebrało mi jedynych przyjaciół. Chyba tyle.
-Może jednak rozwiniesz historię troszkę bardziej?
Nathaniel uśmiechnął się prosząco.
Faktycznie, zdałam sobie sprawę, że taki opis do niczego nie prowadzi, nic nie określa, a w końcu chłopak próbuje mi naprawić to, co tak bardzo zrujnowałam, być może jest obecnie moim jedynym ratunkiem. Nie miałam przygotowanego w głowie dłuższego opisu, więc uznałam, że nie będę się rozdrabniać, skoro i tak po tym, jak mi pomoże rozejdziemy się i nigdy więcej do siebie nie odezwiemy.
No dobra, jak będę mieć dobry dzień przywitam się z nim.
-Okej, zatem do początku.
CZYTASZ
By The Weight To Your Heart
RomanceNigdy nie akceptowałam siebie i nikt nigdy nie akceptował mnie, mój wygląd niszczył moją psychikę tak długo, że w końcu wybuchłam. Ale nie płaczem, tylko paranoją. Zdrowy rozsądek przestał mieć dla mnie znaczenie, a chęć poczucia się wolną, niczym m...