1. TATO

755 37 5
                                    

*Kathrine*


             Powoli rozchyliłam powieki, chcąc przyzwyczaić oczy, do panującej wokół jasności. Delikatnie podniosłam głowę, próbując ogarnąć, gdzie właściwie się znajdowałam. Dokładnie rozejrzałam się dookoła, ustalając, że obudziłam się w niezwykle rozświetlonym, a do tego zupełnie pustym pomieszczeniu. W środku nie było niczego, ani... nikogo. Pustka. Powoli podniosłam się z ziemi, usiłując przypomnieć sobie jak znalazłam się w tym dziwnym miejscu. Po chwili zaczęły powracać wspomnienia: wujek, drużyna, Fury,  list od mamy, prawda o wypadku, tamta polana w lesie i to co zrobiłam. Czy ja... umarłam? Ale to by znaczyło, że gdzieś tu...

- Kathrine.- usłyszałam nagle ciepły, męski głos.

-TATO!- krzyknęłam, nerwowo rozglądając się dookoła i próbując odnaleźć wzrokiem znajomą sylwetkę- Gdzie jesteś!?

-Córeczko, tak bardzo za Tobą tęsknię.- wyznał mężczyzna.

-Ja za Tobą też.- odparłam, czując jak po policzku spływa mi pierwsza łza- Ale teraz tu jestem i już będziemy razem, tato!

-Kochanie...- powiedział tak, jak tylko on potrafił- Mama, Tony, Nick i cała drużyna chcą dla Ciebie jak najlepiej i bardzo Cię potrzebują...

-Okłamywali mnie! W taki sposób chcieli dla mnie jak najlepiej?- odpowiedziałam rozżalona- Zresztą to i tak już nie ma znaczenia. Nie mogłam dłużej żyć z poczuciem winy za tamtą katastrofę, za twoją śmierć. Tak bardzo mi cię brakowało przez te wszystkie lata!- poczułam na policzkach, kapiące mi na koszulkę potoki łez, a mimo to moje dłonie nie zabłysły od płomieni.

- To jeszcze nie twój czas moja mała. Jesteś stworzona do wielkich rzeczy, ale potrzebujesz czasu, żeby to zrozumieć. Najpierw powinnaś dać drugą szansę tym, którym na tobie zależy.- powiedział mężczyzna niezwykle łagodnym i ciepłym tonem.

- Ale tylko tobie tak naprawdę na mnie zależało! Ja już nie potrafię im zaufać!- krzyczałam rozpaczliwie.

-Dasz radę skarbie, kocham Cię mała.- usłyszałam smutny szept swojego ojca.

-Tato, błagam! Chcę tu z Tobą zostać! Gdzie jesteś!? Dlaczego nie mogę Cię zobaczyć!?- pytałam, nerwowo rozglądając się dookoła.

-Kiedyś to wszystko zrozumiesz kochana...- zapewnił coraz bardziej oddalający się głos.

- Nie, proszę! Pozwól mi tu zostać!- krzyknęłam desperacko, jednak nie uzyskałam już żadnej odpowiedzi...

Chwilę później nastąpiła zupełna ciemność.



                    Nerwowo zamrugałam powiekami, próbując na powrót przyzwyczaić oczy do jasności (gdziekolwiek znajdowałam się tym razem). Gdy w końcu udało mi się otworzyć oczy, zobaczyłam nad sobą biały sufit, a moich uszu dobiegł dźwięk miarowego pikania. Dopiero po chwili poczułam, że z mojego nosa wychodziła jakaś dziwna rurka. Zdezorientowana podniosłam lekko obolałą głowę, żeby nieco rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Gabinet medyczny Chimery... Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam różne kabelki podpięte do mojego ciała oraz źródło coraz bardziej denerwujących mnie ,,piknięć". W pewnym momencie dostrzegłam, śpiącego na krześle obok łóżka, na którym leżałam wujka Tony'ego. Nie wyglądał za dobrze- oczy miał podkrążone, rozczochrane włosy i niespokojny sen. Zupełnie jakby śnił mu się jakiś koszmar, a ja chyba nawet wiedziałam jaki... Westchnęłam ciężko, podnosząc się na rękach do pozycji siedzącej, zaczynając zastanawiać się, czy rozmowa z tatą wydarzyła się naprawdę, czy była jedynie snem. Rozważałam nad sensem jego słów. Co miał ma myśli? Do jakich wielkich rzeczy byłam niby stworzona? Czego wielkiego miałabym niby dokonać? No i jak miałam dać drugą szansę wujkowi, mamie i drużynie? Przecież przez tyle czasu mnie okłamywali... Jak miałam im na nowo zaufać? Niespodziewanie z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi do gabinetu.

-Kathr...- uciął Bruce, gdy ręką wskazałam na śpiącego wujka, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby mówił nieco ciszej.

Mężczyzna podszedł do mnie niemalże na palcach, po czym siadając na brzegu łóżka, delikatnie mnie przytulił.

-Nawet nie wiesz jak bardzo nas wszystkich nastraszyłaś.- zaczął brunet, powoli się ode mnie odrywając- Jak się czujesz?- zapytał, patrząc na mnie z troską.

-Cóż, gorzej czułam się nieraz po dwóch butelkach wina.- przyznałam z gorzkim uśmiechem- To twoja robota?- spytałam  żartobliwie, wskazując na przyczepione do mojego ciała kabelki.

-Razem z Rohnem walczyliśmy o Ciebie ponad dwie godziny. Nawet nie chcę myśleć co by się stało, gdyby Tony znalazł cię choćby minutę później...- odparł smutno, spuszczając głowę.

-Dziękuję.- powiedziałam jakby nieprzekonana co do swoich słów, na co brunet odpowiedział ciepłym uśmiechem.

-Kathrine...- usłyszałam nagle głos wujka, który z prędkością światła wstał z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą spał i wręcz podbiegł do mojego łóżka, po czym siadając na jego brzegu, po przeciwnej stronie niż Bruce, mocno mnie przytulił.

- To ja was zostawię i poinformuję resztę, że się obudziłaś.- oznajmił Banner, wstając i kierując się w stronę wyjścia.

-Reszcie?- wydusiłam, niemalże duszona uściskiem wujka.

-Cała drużyna, razem z Rohnem, Marią i Furym byli przez te dwa dni na posterunku, czekając na informacje o twoim stanie.- wyjaśnił, wychodząc z gabinetu.

- Jak to dwa dni!?- spytałam z niedowierzaniem, jednak naukowiec zdążył już opuścić pomieszczenie.

-Przepraszam mała...- wyszeptał wujek, odrywając się ode mnie i patrząc mi prosto w oczy- Przepraszam, że Cię okłamywałem. Myślałem, że tak będzie lepiej i...- urwał na moment, spuszczając głowę- Chciałem Cię tylko chronić. Tak mi przykro Kathrine...- dokończył z żalem w głosie.

Milczałam. Nie byłam w stanie od tak mu wybaczyć. Musiałam to wszystko na spokojnie przemyśleć i jakoś przetrawić.

- Ja...- zaczęłam niepewnie- Potrzebuję trochę czasu, żeby się w tym wszystkim odnaleźć.-  wyznałam w końcu, widząc wyczekujące spojrzenie bruneta.

- Jasne...- odparł mężczyzna, lekko się uśmiechając.

-Leć do wieży i chociaż trochę się prześpij. Nie wyglądasz za dobrze wujku.- poleciłam, unosząc delikatnie prawy kącik ust.

- Ale ja powinienem...- zaczął, jednak natychmiast mu przerwałam.

-Poradzę sobie.- zapewniłam- A poza tym znając Bruce'a jeszcze przez jakiś czas będę musiała być podpięta pod te wszystkie ,,medyczne komputery"- dodałam, mierząc mężczyznę wzrokiem i dając tym samym do zrozumienia, że naprawdę powinien wrócić do wieży i trochę odpocząć.

- No dobrze...- zgodził się w końcu brunet, po czym wstał, pocałował mnie w czoło na pożegnanie, a następnie opuścił gabinet.

Nie miałam nawet chwili na złapanie oddechu, po rozmowie z wujkiem, bo zaraz po jego wyjściu do pomieszczenia weszła reszta drużyny, wraz z Marią, Rohnem i Furym. W jednej chwili przytulało mnie jakieś osiem osób. Każdy przyglądał mi się badawczo i pytał jak się czuję. Po krótkiej wymianie zdań z każdym z zebranych obok mojego łóżka, Rohn wyprosił wszystkich z pomieszczenia, twierdząc, że powinnam teraz dużo odpoczywać i że ogólnie potrzebuję ciszy i spokoju. W gabinecie pozostała tylko Natasha.

-Jakbyś chciała pogadać, to jestem do twojej dyspozycji.- powiedziała, obdarowując mnie serdecznym uśmiechem, po czym również opuściła pomieszczenie.

Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Miliony wątpliwości przewijało się przez moją głowę. Potrzebowałam czasu żeby ułożyć sobie to wszystko co się wydarzyło. Wiedziałam, że muszę zacząć znów normalnie funkcjonować, tylko... czy ja jeszcze tak potrafiłam?



***
Bardzo miło mi jest przedstawić wam pierwszy rozdział drugiej części o przygodach Kathrine i Avengersów! Mam nadzieję, że jesteście ciekawi dalszych losów naszej bohaterki i kontynuacja mojego pierwszego opowiadania przypadnie wam do gustu.
Pierwszy rozdział za nami i powoli będziemy się rozkręcać!
Do kolejnej soboty!
Buziaczki:*

Wzniecić iskrę ||AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz