3. ZMIANY

386 28 7
                                    


*Kathrine*

            Po rozmowie z Natashą, jeszcze tego samego dnia, po raz pierwszy od dłuższego czasu, odbyłam trening. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale naprawdę brakowało mi skopywania tyłka przez Romanoff, bo oprócz bólu kości i mięśni, przynosiło mi to również satysfakcję spowodowaną widocznymi postępami.

-Jeszcze kiedyś cię pokonam.- wysapałam zadziornie, starając się złapać oddech po wymagającym treningu.

-Z taką kondycją raczej nie prędko.- odparła kąśliwie Natasha, puszczając mi oko, po czym opuściła salę.

Zrozumiałam aluzję. Nie byłam do końca przekonana, czy powrót do porannego biegania ze Stevem i Samem to aby na pewno dobry pomysł, jednak z drugiej strony, rano postanowiłam wziąć się w garść, dlatego nawet nie próbowałam szukać wymówek. Po krótkim odpoczynku również opuściłam salę treningową i niezauważona przemknęłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i dokładnie obejrzałam całe pomieszczenie. Czułam wewnętrzną potrzebę zmiany, żeby zacząć nowy rozdział, w nowym otoczeniu. W mojej głowie rodził się pewnien pomysł, którego realizację zaplanowałam na następny dzień. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zabrawszy potrzebne rzeczy poszłam wziąć prysznic. Miałam zamiar jak najwcześniej się położyć, by mieć siłę z samego rana wstać.


             Budzik zadzwonił o 5.30. Leniwie przeciągnęłam zdrętwiałe ręce, jakimś cudem przekonując samą siebie do ruszenia tyłka z łóżka. Pośpiesznie przebrałam się w czarne leginsy i bokserkę, po czym spinając włosy w wysokiego kucyka, ruszyłam w stronę windy. Gdy tylko zjechałam na parter zobaczyłam Sama i Steve'a, którzy truchtem zaczęli oddalać się od wieży w stronę parku.

*Steve*

-Hej! Chłopaki! Nie zaczekacie na mnie!? Przecież jestem na czas!- usłyszałem nagle znajomy głos, gdy razem z Samem rozpoczynaliśmy bieg.

Momentalnie odwróciliśmy się za siebie, a widząc Kathrine, która z szerokim uśmiechem biegła w naszym kierunku, obaj stanęliśmy jak wryci.

- Kathrine? Co ty tu robisz?- spytałem, obejmując rudowłosą ramieniem, chcąc upewnić się, że jest prawdziwa.

-Sam podobno okropnie się nudzi w twoim towarzystwie, więc przybyłam wybawić go z opresji.- odprała niby poważnie, na co Wilson wybuchnął śmiechem- A poza tym, brakowało mi porannej kawy opłacanej przez ,,Wróbelka"- dodała.

-Hej! Jestem Sokołem!- oburzył się Sam.

-Jasne, wmawiaj sobie.- prychnęła kąśliwie dziewczyna, po czym wyrwała się z mojego objęcia i ruszyła biegiem w stronę parku.

-No, ruszcie tyłki! Kto ostatni przy naszej ulubionej kawiarni, ten stawia lody!- krzyknęła, zostawiając mnie i Wilsona w tyle.

-Postawię jej te lody, nawet jeśli dobiegnie ostatnia.- zaśmiał się mój towarzysz, zmierzając za rudowłosą.

Na moją twarz mimowolnie wstąpił szeroki uśmiech. Miałem przeczucie, że teraz nareszcie wszystko zacznie się układać.

-Starkowy charakterek.- wymruczałem zadowolony pod nosem, ruszając za przyjaciółmi.

*Kathrine*

              Ucieszyłam się jak dziecko, gdy Sam wręczył mi słodki wafelek z kilkoma lodowymi kulkami. Oczywiście dobiegłam do kawiarni ostatnia (bo jeszcze nie byłam w stanie przegonić Wilsona, o Kapitanie nawet nie wspominając), jednak zdecydowanie czułam się zwycięzcą tego wyścigu. Zadowolona wróciłam z dwójką moich towarzyszy do wieży. Idąc do swojego pokoju nie spotkałam nikogo w salonie, ani w kuchni, co mogło oznaczać, że moi współlokatorowie przygotowywali się do wylotu na Chimerę, co w zasadzie było mi nawet na rękę. Miałam jedynie nadzieję, że moją ,,opiekunką" na czas nieobecności reszty drużyny będzie Thor lub Steve, ponieważ bardzo przydałaby mi się pomoc któregoś z nich. Gdy przekroczyłam próg swojego pokoju, od razu wzięłam ciepłą kąpiel i przebrałam się w dżinsowe spodenki oraz biały t-shirt, a następnie usiadłam na łóżku w celu sporządzenia listy, potrzebnych do wykonania mojego planu, rzeczy. Po około 20 minutach zakończyłam pracę i postanowiłam zjeść śniadanie. Idąc do kuchni moich uszu dobiegł odgłos startującego quinjeta, a chwilę później jakiś huk w pomieszczeniu, do którego właśnie zmierzałam. Pośpiesznie wparowałam do kuchni, chcą zbadać źródło hałasu, którym ostatecznie okazał się, szperający w lodówce Thor. Mężczyzna przeszukujac najgłębsze czeluści owego urządzenia chłodzącego niechcący zarwał jedną z półek.

Wzniecić iskrę ||AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz