✰ 8. Świąteczny Złamany Nos ✰

94 15 271
                                    

8 grudnia, #8dzieńwritemasu

Ciężko pisać z wyczerpaniem po szkole. Dlatego rozdział przed 23 :v

Wyjazd w rodzinne strony z okazji świąt zbliżał się coraz bardziej, a tym samym to całe przyjęcie Slughorna, które w ostatnich dniach wywołało tyle emocji. Ginny pogodziła się z Deanem. Przynajmniej chwilowo, oboje nie chcieli dokładać sobie zmartwień na święta. Margie i Carol więcej nie zagadywały Eleiny, choć El często czuła na sobie ich wrogie spojrzenia.

Na kilka dni przed dwudziestym grudnia lekcje upływały swoim tempem. Na eliksirach Eleina przygotowała dosyć niezręcznie Eliksir Słodkiego Snu. Na zaklęcia i uroki oddała swoje wypracowanie liczące prawie trzy rolki pergaminu. Na transmutacji z sukcesem przeprowadziła przemianę kurczaka w kubek i odwrotnie. Teraz stała przed cieplarnią z Luną u boku.

Wiał zimmy wiatr, a śnieg sięgał kostek. Zatopieni w nim uczniowie trzęsli się z zimna, podczas gdy pani Sprout się spóźniała. Z tyłu kilka Ślizgonów i Krukonów okładało się śnieżkami, świetnie się bawiąć, a gdzieś z boku jakiś chłopak próbował natrzeć śniegiem śmiejąca się dziewczynę. Obok natomiast dwóch Krukonów grało w jakąś grę słowną.

Eleina trzymała ręce w kieszeniach i starała się utonąć pod swoim ciepłym szalikiem. Marzeniami była już w swoim ciepłym łóżku że jakąś gorącą herbatą zieloną czy czekoladą, która by ją rozgrzała. Luna przez chwilę opowiadała jej o jakimś kolejnym wcześniej nieznanym stworzeniu, nawiązując do pojęć i rzeczy zgoła obcych umysłowi Eleiny. Toteż Ślizgonka, chcąc nie chcąc, jednym uchem wpuszczała informacje, a drugim wypuszczała. Kiedy temat się skończył, Luna powiedziała coś, czego Eleina nie zarejestrowała.

— Co?

— Mówiłam o tym, że Harry zaprosił mnie na przyjęcie do profesora Slughorna. Te w piątek.

— Och — odparła z zaskoczeniem. — I co, zgodziłaś się?

— Tak, czemu nie?

Eleina się zawahała.

— Nico nie jest zazdrosny?

— Nie. — Luna szybko pokręciła głową, na co jej włosy koloru jasnego blondu zatrzepotały w powietrzu. — Harry jest moim przyjacielem i Nico o tym wie. Już wiem nawet, co włożę. Kolczyki, które dostałam od niego na urodziny.

Eleina się uśmiechnęła, widząc rozmarzony wzrok Luny, która już bujała w obłokach.

— No to się Margie i Carol zawiodą — powiedziała nikczemnie Eleina, przecierając ręce. Wzrokiem zahaczyła o wspomniane Ślizgonki.

— Tak? — zmartwiła się nieco Luna.

— Nie martw się, dla nich i tak już nie ma deski ratunku. Gnębiwtryski dawno pomieszały im w mózgach.

Na twarzy Krukonki pojawił się uśmiech. Wtedy zjawiła się profesor Sprout.

Z powodu braku większego pomysłu na rozrywkę, Eleina wieczorem siedziała w pokoju wspólnym przy kominku (wcześniej wygoniwszy stamtąd grupę drugoroczniaków) i próbowała doczytywać wiadomości z podręcznika. Nie przynosiło to zadawalających skutków, wobec czego szybko porzuciła swoje zadanie i skupiła się na odpoczywaniu w cieple płomieni, oraz na błądzeniu myślami Merlin jeden wie gdzie.

Niespodziewanie ktoś się przysiadł, czym przerwał letarg myśli Eleiny. Wytrącona ze swoich rozważań, spojrzała na nowego towarzysza, a widząc tę znajomą twarz, od razu się cała spięła.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz