✰ 19. Świąteczny Kretyn ✰

93 14 175
                                    

19 grudnia, #19dzieńwritemasu

Jak mi się nie chciało XD

Słońce wygląda zza chmur, zimny wiatr tymczasowo ustaje. Promienie słoneczne zdają się kpić otwarcie z siedzącej przy grobie na dobudowanej laweczce dziewczyny. Opadają z ukosa na jej bladą twarz i przecinają grób w pół. Nierozczesane włosy zwinięte ma w koka, który jednak został tak poszarpany przez wiatr, że teraz zostały z niego jedynie resztki.

Na kolanach trzyma starą książkę, niegdyś ulubioną taty. Czyta cicho, szeptem. Czasami robi krótsze czy dłuższe pauzy. Nasłuchuje wiatru ze złudną nadzieją, że to za jego pośrednictwem usłyszy odpowiedź głosu, który zmarł wraz z ciałem i leżał teraz kilka stóp pod ziemią.

O mały włos, a Eleina by krzyknęła. Dreszcz przeszedł dziewczynie wzdłuż karku. Czuła się przez chwilę jak w jakiejś scenie z książki horroru, dopóki nie rozpoznała owej osoby. Wtedy odetchnęła. Przynajmniej trochę. Nie cieszyła się na jej widok, ale przynajmniej nie był to żaden morderca z siekierą, prawda?

- Mogłam się domyślić, że to ty - mruknęła. - Czego tym razem chcesz? Myślałam, że ostatnim dałam ci dosadnie do zrozumienia, że nie mam ochoty ani z tobą rozmawiać, ani cię choćby oglądać.

- Wiedziałem, że w inny sposób nie będziesz chciała ze mną porozmawiać - powiedział Bradley, wsuwając dłonie w kieszenie spodni.

- To dobrze myślałeś.

Eleina nie zamierzała trącić choćby sekundy dłużej. Wystarczyło jej już, że wiedziała, kto był nadawcą wiadomości. Już nie musiała nawet wiedzieć, czego od niej chciał Bradley. Miała to gdzieś.

Obrzuciła byłego chłopaka takim spojrzeniem, jakby był najobrzydliwszym robakiem i z zadartą głową chciała go wyminąć, lecz wtedy Ślizgon zastąpił jej drogę.

- Zjeżdżaj, kretynie.

- Najpierw mnie wysłuchasz - odparł z naciskiem. Widocznie był zdesperowany.

- A czego niby mam słuchać? Wszystko, co miałeś do powiedzenia, dawno już powiedziałeś. Choćby swoimi czynami.

- Ostatnie tygodnie mnie uświadomiły, jak bardzo mi ciebie brakuje, El. Nie byłem dla ciebie tak dobry, jak na to zasługujesz. Ale się zmieniłem. Naprawdę mi ciebie brakuje, przez te ostatnie miesiące byłaś najbliższą mi osobą. Jedyną, której na mnie zależało.

Wiedziała, że w tym ostatnim zdaniu na pewno mówił prawdę. Znała sytuację rodzinną Bradleya - ojciec nieznany, matka zmarła niedługo po porodzie, chłopiec był wychowywany przez daleką rodzinę i, krótko mówiąc, był znacznie gorzej traktowany w porównaniu do swoich kuzynów. Nie obdarzono go wystarczającą ilością miłości, której powinno w tym minimalnym stopniu doświadczyć każde dziecko, by mogło się prawidłowo rozwinąć.

- Bez ciebie nie mam już nikogo... - wyszeptał drżącym głosem i szklanymi oczami.

We wnętrzu Eleiny aż się coś powywracało, tak ją zdołowało to wyznanie Bradleya.

- El, kocham cię. Nie zostawiaj mnie z powodu jakiegoś głupstwa. Daj mi jeszcze jedną szansę, tylko jedną, a naprawię wszystko, co ci wyrządziłem, przysięgam!

Wyczekiwał na jej werdykt. Eleina stała tak przed nim bezradna. Serce jej się krajało. Pojedyncza lza spłynęła po policzku.

- Nie.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz