✰ 21. Świąteczny Uśmiech ✰

80 13 155
                                    

21 grudnia, #21dzieńwritemasu

Dziś pamiętam. Naprawdę przepraszam was za to wczoraj 😅 Mam nadzieję, że ani nie jesteście zawiedzeni, ani się nie gniewacie ❤️

Przez następne dni Eleina była lekko podekscytowana, choć sama nie wiedziała czym. Nie, inaczej — doskonale wiedziała czym, ale nie zaś dlaczego. Jakoś cieszyła się z propozycji Justyna, lubiła z nim rozmawiać, miała wrażenie, że choć oboje byli tak od siebie różni względem temperamentu, to doskonałe łapali wspólny język.

Wcześniej Justyn był dla Eleiny po prostu starym bratem jej przyjaciółki i nie zwykła z nim rozmawiać. Przyjaźniła się z jego siostrą, a nie z nim. Zmieniło się to nieco w tym roku, już chyba nawet w czasie wakacji. Eleina po śmierci taty często bywała u  Finch-Fletchleyów, aby zająć czymś myśli. I choć początkowo przez pierwsze dni nie widziała nawet na żywe oczy Justyna, to później ten zaczął się z nią sam witać oraz zagadywać, gdy była z Cynthią lub w pojedynkę.

Początkowo Eleina dziwnie się z tym czuła. Z tyłu głowy miała, że Justyn był starszy i w dodatku był bratem Cynthii, co w połączeniu ze sobą tworzyło krępujący duet. Im jednak więcej przeprowadzali rozmów, tym Eleina w jego towarzystwie się rozluźniała. Kiedy rozpoczął się rok szkolnych ich polepszony przez wakacje kontakt osłabł. Każde z nich zajęło się własnymi sprawami, plus Eleina wróciła do Bradleya i to z nim spędzała wówczas większość swojego czasu.

W ostatnich dniach natomiast znowu jakby się do siebie zbliżyli. Eleina uznała w myślach, że ich relacja była trochę dziwna.

Raz tak świetnie jej się rozmawiało z Justynem, że była już w stanie zaliczyć go do swoich przyjaciół, zaś innym razem wydawało jej się, że w ogóle go nie zna. Kiedy indziej był po prostu irytującym bratem przyjaciółki, a w jeszcze innym przypadku kompletnie obojętną jej osobą.

Mimo wszystko lubiła to towarzystwo. Justyn był naprawdę miły, wyrozumiały, nie oceniał jej na podstawie tego, co mówili o niej inni, ani nie komentował kilku głupot, które zrobiła w przeszłości. Nie wnikał głębiej, niż było to konieczne. Znał teraźniejszą Eleinę Hammond i ją lubił taką, jaka jest.

To raczej było coś normalnego, jeśli chodziło o prawdziwe znajomości, ale Eleina głównie obracała się wobec wielu fałszywych osób i to z różnych domów, które początkowo były w porządku, a później wychodziło szydło z worka. Niestety takich ludzi na świecie było coraz więcej. 

Mijały dni, Justyn więcej nie wspominał o swojej propozycji, tak że Eleina zdążyła już zwątpić w to, czy to jeszcze pamiętał. Czuła lekkie zawiedzenie, przez które miała ochotę strzelić sobie z liścia w twarz. Nawet przed samą sobą Eleina zwykła udawać, że nic jej nie rusza, jeśli chodziło o te bardziej przykre sytuacje.

Justyn jednak nie zapomniał. Przekonała się o tym na weekendzie. Pożegnawszy się z Cynthią, obok której siedziała przy stole na śniadaniu, wychodziła już z Wielkiej Sali, gdy ją zatrzymał. 

— Pomyślałaś, na jakich przedmiotach chciałabyś się skupić? 

— Chyba tak.

— Super, możemy się spotkać popołudniu w bibliotece. Koło piątej ci pasuje? Od razu mówię, że żadnym orłem z nauki nie jestem, ale może będę w stanie jakoś pomóc. Przynajmniej od strony teoretycznej — uśmiechnął się.

Odwzajemniła uśmiech. Otwierała usta, aby podziękować, gdy wpadła na kogoś w drzwiach. Wpatrywała się w Justyna, kiedy do niej mówił, przez co nie zauważyła, że ktoś również zmierzał w stronę drzwi, tylko od drugiej strony.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz