✰ 23. Świąteczne Wyznanie ✰

70 12 136
                                    

23 grudnia, #23dzieńwritemasu

Nietrudno było zauważyć, że od momentu spaceru Justyn jakby znowu się oddalił. Zupełnie tak samo jak na początku września. Tyle że tym razem było to wyjątkowo pozbawione sensu.

To się stało tak nagle... Dopiero co spędzili ze sobą niemal całe dwa dni, a od przeszło czterech Eleina nie miała okazji choćby się z nim przywitać. Zdawał się za każdym razem sukcesywnie znikać, gdy go szukała.

Eleina się tego trochę wstydziła i była na siebie ponadto zła, że do tego dopuściła, ale to kilkudniowe milczenie sprawiło jej tak ogromną przykrość... Ostatnio zaczęło jej zależeć na Justynie trochę bardziej. Nie chciała już choćby myśleć o tym, że pomiędzy nimi znowu może być taka obojętna relacja jak wcześniej. Nie chciała mówić o nim jako o „bracie przyjaciółki", tylko o „przyjacielu". A jednak zachowanie Justyna wskazywało na to, że mieli nieco inne pragnienia. Najwyraźniej dla Justyna wciąż była „przyjaciółką siostry" i nikim ponadto.

Przyjęła tę informację z trwożnym spokojem. Nie miała ochoty na kolejny dołek. Była po prostu zbyt zmęczona. Zacisnęła jedynie szczękę i obiecała sobie, że za żadne skarby świata nie będzie biegać za jakimś kolegą. Miała swoje przyjaciółki, one jej wystarczały.

Dosiadła się, jak to robiła często, do stołu Hufflepuffu i nałożyła sałatkę. W ciszy zaczęła jeść. Cynthia znad swojego posiłku posyłała Ślizgonce ukradkiem spojrzenia. Robiła to jednak na tyle nieudolnie, że Eleina w końcu powiedziała:

— Śmiało, mów.

Na twarzy Puchonki zjawiło się zmieszanie. Policzki oblał lekki rumieniec. Odchrząknęła.

— Jakaś cicha ostatnio jesteś...

— Wiem, że to może się wydawać nadzwyczajne, ale nawet Eleina Hammond czasami potrzebuje spokoju.

Przyjaciółka nie wydawała na przekonaną. Przeciwnie, Eleina miała wrażenie, że tylko jeszcze bardziej utwierdziła ją w przekonaniu, że coś było na rzeczy. Przewróciła oczami.

— Jestem na kogoś zła, ale nieważne. Przejdzie mi. Nie bierz tego personalnie.

— Może właśnie warto o tym porozmawiać, zamiast czekać, aż „przejdzie"? — zaproponowała logicznie Cynthia, ale pod wpływem miny Eleiny, westchnęła pod nosem: — Spróbować zawsze jest warto... Może kiedyś mi się uda...

Kiedy w sali pojawił się wraz ze swoimi przyjaciółmi, Hanną i Erniem, Justyn, Eleina niezmiernie zainteresowała się swoją sałatką, jakby oczekiwała, że znajdzie gdzieś w niej zabłąkanego galeona. Gdzieś tam... pomiędzy pomidorem a sałatką... Tak, gdzieś tam. Pomimo tego jak przechodził obok, mimochodem uniosła na dosłownie sekundę wzrok. Pech chciał, że Justyn też wtedy na nią spojrzał. Ich wzrok się spotkał, nie zdążył nawet minąć ułamek sekundy, a Justyn już go odwrócił, jakby udając, że wcale na nią nie patrzył. Więcej — w ogóle jej nie zauważył. Eleina agresywnie nabiła na widelca pomidora. Cynthia przypatrywała się temu w ciszy.

Lekcje ciągnęły się, zdawać by się mogło, w nieskończoność, lecz gdy już ostatnia minuta ostatniej lekcji wybiła końca, Eleina z niewyobrażalną ulgą wyszła z klasy. Profesor Snape dał im wszystkim niezły wycisk na obronie przed czarną magią.

Od razu skierowała się do lochów. Wieczorem miały się spotkać z Cynthią, Luną i Ginny u tej pierwszej, wobec czego El musiała do tego czasu ogarnąć wszystkie sprawy. Zwłaszcza te, których ostateczny termin wybijał jutro. Wiedziała, że po powrocie od Cynthii będzie zbyt zmęczona, aby jeszcze pisać obszerne wypracowanie na historię magii, czy uzupełniać dziennik snów na wróżbiarstwo.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz