✩ 5. Bardzo (nie) Świąteczne Pozdrowienie Palcem ✩

84 19 143
                                    

5 grudnia, #5dzieńwritemasu

Było ciężko.

Mugoloznawstwo było przedmiotem, na który Eleina uczęszczała od niedawna. Jej najlepsza przyjaciółka, Cynthia, wywodziła się z rodziny mugoli i choć wcześniej Eleina nie czuła jakiejś wielkiej potrzeby, aby uczestniczyć w tych zajęciach, to odkąd ją poznała postanowiła, że miłoby było poznać jej wcześniejsze środowisko.

W Eleinie nigdy nie kiełkowała się zawiść do mugoli czy czarodziejów z tych rodzin. Kompletnie nie rozumiała, w jaki sposób można było kimś gardzić ze względu na pochodzenie. Chociaż podejrzewała, że gdyby była od początku wychowywana w rodzinie, która propagowała takie poglądy, to przez wpływ ów środowiska także i ona w jakimś stopniu byłaby od tej postawy uzależniona. Tak naprawdę sporo zależało od kwestii urodzenia. Poglądy przechodziły z pokolenia na pokolenie. Rodzina Eleiny nie uważała mugoli i mugolaków za gorszych, ona też nie. Nigdy.

Teraz czasami zdarzało jej się ich nienawidzić, to znaczy mugoli. Bo, och ironio losu!, jej ojciec zginął z ręki jednego z nich. Czuła w sobie chwilami taką złość, że miała ochotę krzyczeć, rozwalać i przy okazji ranić siebie i innych. Przez pierwsze tygodnie tak to właśnie wyglądało. Naprawdę trudno jej było uwierzyć, że Cynthia, Ginny i Luna wciąż przy niej były, choć tak je skrzywdziła, pragnąc egoistycznie pozbyć się z siebie bólu, przenosząc go na innych.

Żałowała tysięcy słów, które wypowiedziała. Skrzywdziła najbliższe sobie osoby jak nikogo w swoim życiu i nie usprawiedliwiała jej śmierć ojca. Kiedyś, nie potrafiąc znieść pomocy, którą dostawała od Cynthii, uderzyła ją. Nigdy nie zapomni, jak w oczach tej delikatnej dziewczyny pojawiły się zły bólu, a jedynymi słowami, które wypowiedziała, były pełna zrozumienia i czułości: „To nic". To był dzień, kiedy Eleina znienawidziła siebie, a po nieprzespanej nocy, kiedy tylko patrzyła się w sufit, postanowiła, że już nigdy więcej nie pozwoli sobie na tyle. Zaczęła pracować nad swoją agresją.

Czy wciąż w sobie czuła nienawiść? Tak, i nie potrafiła się niej w pełni wyzbyć z głębi siebie. Nikt nie potrafił. Zawsze pozostawał jakiś tam zalążek. Ale było już znacznie lepiej. Wciąż miała przy sobie przyjaciółki, za które dziękowała losowi, że je zesłał na jej drogę, acz jednocześnie czasami go za to przeklinała, bo tyle przez nią wycierpiały. Może nie zasługiwała na żadną bliską osobę, skoro każdą tak bardzo raniła. Może śmiercią taty życie chciało jej dać znać, że problem od zawsze tkwił w niej. To były myśli skrajne, pełne absurdu, jakoby życie było istotą ludzką, która się mści. Tak naprawdę wiedziała, że jedynie sobie to wmawiała, aby nienawidzić siebie nieco mniej i być w stanie wytrzymać sama ze sobą. Dla mamy.

Pamiętała ten okres krótko po śmierci taty bardzo wyraźnie. Każda myśl, uczucie - bez względu czy krótkotrwałe czy długometrażowe. Z każdym kolejnym dniem nienawiść Eleiny do mugola, który postrzelił ojca, rosła. W pewnej chwili nieświadomie zaczynała czuć nienawiść do całej grupy. „Przeklęci, głupi mugole", wymawiała ze wstrętem.

Był taki dzień, kiedy te uczucia ponownie w niej eksplodowały. Tym razem w towarzystwie mamy. Wykrzyczała te wszystkie piętrzące się w głowie i w sercu słowa, myśli. Mama na to jedynie pokręciła głową i powiedziała:

- To mógł być czarodziej, El.

- Czarodziej nie posiadałby broni!

- Naszą bronią od zawsze była rożdżka - zauważyła. - W naszym świecie trwa wojna, tata aktywnie wspierał w niej ministerstwo. Wiedział, że był narażony na śmierć. Wiem, że to nie ma znaczenia, skoro nie zginął w czasie naszych walk, a z ręki przypadkowego mugola. Ale, El, czy naprawdę pozwolisz sobie nienawidzić całej społeczności z powodu jednego przypadku? Znienawidzisz rodzinę swojej przyjaciółki przez jakiegoś obcego mężczyznę? Pozwolisz, aby to, co zrobił, was podzieliło? A gdyby to był czarodziej, pośrednik Voldemorta, który trafiłby tatę w czasie walki zaklęciem. Czy nienawidziłabyś wszystkich czarodziejów? Nie, nawet o tym byś nie pomyślała. Nienawidziłabyś tylko tego, kto za tym stał. Z czyjej ręki zginął bezpośrednio i pośrednio. Nienawidziłabyś mordercy i Voldemorta.

Żadne słowa jeszcze nie wywarły na Eleinie takiego wpływu. Żadne. Długo nad nimi myślała i nie potrafiła ich podważyć. Mama miała rację. Szukała tylko kolejnych wymówek zamiast ruszyć do przodu.

Teraz siedząc na mugoloznawstwie nie myślała już o tym, co rodziło się w niej wcześniej. Pogodziła się ze śmiercią taty, przynajmniej częściowo. Nauczyła się nie obwiniać za nią już nikogo, a zwłaszcza samej siebie. Zmuszała się do kolejnego kroku, a ból w pewnej chwili stał się do zaakceptowania. Czasami była na siebie przez to zła, ale potem myślała sobie, że tata na pewno by nie chciał, aby obie z mamą cierpiały.

Zanotowała zadanie domowe, w którym mieli poznać bliżej system oświaty w świecie mugoli. Cynthia niejednokrotnie już Eleinie opowiadała, że przed Hogwartem chodziła do mugolskiej szkoły, do której uczęszczało się od najmłodszych lat. Eleinę nieco to dziwiło. Ją podstaw jak czytanie i pisanie uczyli rodzice.

Wyszła pospiesznie z klasy, dokładając starań, aby nie spóźnić się na kolejną lekcję. Ostro skręcając na zakręcie, omal na kogoś nie wpadła.

- Patrz jak łazisz!

- Sam patrz jak łazisz! - odkrzyknęła butnym tonem, a dopiero później zorientowała się, że znała ten głos.

Natychmiast zaczęła się szybko oddalać.

- El! El, zaczekaj! - Bradley, uświadomiwszy sobie, że osoba, z którą prawie się zderzył, była jego byłą dziewczyną, raptownie zmienił swoją postawę.

- Nie chce mi się z tobą gadać, więc daj mi z łaski swojej święty spokój, dobra? - rzuciła przez ramię, przyspieszając.

- Dobra! - odkrzyknął. - Ale uciekając od problemów niczego nie osiągniesz!

Nie wierzyła, że to powiedział. Spojrzała na niego z furią przez ramię. Co za tupet! I kto to jeszcze mówił! To on zamiast z nią porozmawiać i powiedzieć jej, że nic z ich związku nie będzie, całował się z inną! Pokazała mu zniechęcający gest palcem. Upewniając się, że dostrzegł go wyraźnie jak nic w swoim życiu, odeszła.

19 dni do świąt

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz