✰ 14. Świąteczny Album ✰

84 13 186
                                    

15 grudnia, #15dzieńwritemasu

Wczoraj nie było rozdziału, ponieważ założyłam aparat na zęby i okropnie się z nim teraz męczę :/ Kwestia dni i ból minie. Writemas nadrobimy.

Towarzystwo ciotek z dnia na dzień stawało się coraz bardziej uciążliwe. Każda z nich próbowała spędzić jak najwięcej czasu z bratanicą, co skutkowało tym, że Eleina była wiecznie osaczona przez przynajmniej jedną z ciotek. Ta ciągła uwaga strasznie męczyła. Eleina nie mogła spędzić ani chwili w pojedynkę, bo za każdym razem, gdy próbowała, szybko była odnajdywana przez rozochocone ciotki.

I jeszcze te kłótnie... Ciotki były jak trzy różne żywioły pod względem temperamentu, przez co bez przerwy się kłóciły o zwykłe banały, jak nawet to, gdzie postawić wazon z kwiatkiem. Perfekcjonistyczna Ellen dopięła swojego, ustawiając ów wazon na środku stołu, ale Regina przez resztę dnia chodziła obrażona, będąc święcie przekonaną, że lepiej by to wyglądało, gdyby wazon stał na komodzie w korytarzu.

Ciotka Lena była zdecydowanie z nich wszystkich najmniej problemowa. Eleinie się zdawało, że już dawno kobieta zrozumiała, iż wojny z siostrami nie przynoszą najmniejszych skutków, wobec czego wywieszała białą flagę. Spod zmrużonych powiek obserwowała batalię Reginy i Ellen. 

W świąteczny poranek Eleina obudziła się wyjątkowo wcześnie. Ledwo otworzyła oczy, już rzuciła się na prezenty znajdujące się w rogu łóżka.

Pochwyciła pierwszy lepszy, na brzegu. Papier prezentowy był koloru żółtego ze zdobiącymi go gwiazdkami.  Na samym środku widniał staranne napisane imię Eleiny. Pismo było kaligraficzne i dziewczyna od razu je rozpoznała. Tylko jedna osoba tak pisała. Cynthia.

Rozerwała papier, dobierając się do pudełka, w którym znalazła profesjonalne pędzle i farby malarskie. Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu na ich widok. Eleina uwielbiała malować, o czym Cynthia doskonale wiedziała. Z zachwytem obejrzała nowy dobytek ze wszystkich stron.

— Przynajmniej wiem, jak się odwdzięczyć — wymamrotała Eleina, w głowie już kreując plan namalowania portretu Cynthii nowymi farbami.

Kolejka paczka była od Ginny. Eleina dostała od niej gruby, zimowy sweter z niewielką ikonką węża po lewej stronie. Tuż pod nią wyryte było dodatkowo złote E. Cały sweter natomiast miał barwę Slytherinu — ciemną zieleń. Eleina natychmiast go włożyła. Był bardzo ciepły i milusi. Idealny na mroźne dni.

Od Luny dostała kilka rzeczy, których za żadne skarby nie mogła zidentyfikować. Przynajmniej na początku. Później się okazało, że Luna dołączyła do paczki list, gdzie objaśniła, do czego służą przedmioty, które wysyłała. Jeden z nich był tak zwanym „łapaczem snów", drugi amuletem, który miał przynieść Eleinie szczęście, zaś trzeci kompasem, który wskazywał na obecność w pobliżu nargli.

Eleina z ciekawością wyjęła kompas i z pełną uwagą, ciszą i skupieniem niczym na lekcji Snape'a, wpatrzyła się w to małe urządzenie, aby przekonać się, czy w jej pokoju były nargle. Wbijała przeszywający wzrok we wskazówkę, która ostatecznie ani drgnęła pomimo upływu minut. Eleina odetchnęła.

Od mamy dostała ciekawą książkę o interesujących Eleinę mugolskich wojnach. Odkąd zaczęła uczęszczać na mugoloznawstwo, gdzie kiedyś wspominano między innymi o drugiej wojnie światowej mugoli, Eleinę całkiem zainteresował ten temat. Cynthia się śmiała, że niedługo wiedza Ślizgonki będzie na ten temat obszerniejsza niż jej. Oprócz tego w paczuszce znalazło się małe opakowanie zawinięte we wstążkę.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz