✰. 10. Świąteczne Zaproszenie ✰

75 13 119
                                    

10 grudnia, #10dzieńwritemasu

Szczerze mówiąc, naprawdę dobrze mi się pisze te rozdziały. Znacznie lepiej niż te w zeszłym roku ❤️

Nic nie było bardziej wstrząsającego od widoku trupio bladej twarzy ojca. Wargi są lekko rozwarte, usta spierzchnięte. Linie szczęki jednak wciąż pozostają tak samo lagodne, tak samo wytworne, jakby nic się nie zmieniło, a przecież zmieniło się wiele. Wcześniej - żył. Teraz - jest martwy.

Powieki są zamknięte, co Eleina przyjęła z ogromną ulgą. Nie potrafiłaby znieść widoku ślepi bez tych znanych sobie iskierek charakterystycznych dla taty.

Rozsuwa warstwę okrywającej ciało płachty do samego końca. Na widok całej zabandażowane czarodziejskimi bandażami klatki piersiowej, w gardle czuje gulę. Nagle robi jej się niedobrze, kręci w głowie, a przed oczami występują mroczki. Ma wrażenie, że lada chwila z tego wszystkiego zemdleje. Nie potrafi jednak odwrócić wzroku. Wciąż patrzy i patrzy w nieruchomą twarz taty, błagając w myślach, aby to wszystko okazało się pokręconym snem.

Eleina szczypie się, mruga, nakazuje się sobie zbudzić, krzyczy w swoim wnętrzu, błagając każde znane sobie bóstwo, aby to nie było prawdą. Nie jej tata. Nie on. Tylko nie on...

Więcej nie jest już w stanie się powstrzymywać. Wybucha płaczem, padając na lodowate, martwe ciało ojca. Przytula się do niego, nie zważając na przeszywające zimno. Nie pozwala siebie odciągnąć od tatusia lekarzowi do momentu, gdy w szpitalu pojawia się mama.

Święta zbliżały się coraz bardziej. To była już kwestia dni. Tak samo jak pobyt w Hogwarcie przez dłuższą przerwą. Eleina nie potrafiła uwierzyć, jak szybko minął ten czas.

Początkowo rok szkolny nie zaczął się dobrze i dłużył się dziewczynie niemiłosiernie, jakby robił jej na złość. Jej ojciec zmarł w połowie lipca, toteż była nieco ponad miesiąc po jego śmierci. Eleinie trudno było pokonać wewnętrzne rozdarcie i skupić się na czymkolwiek innym niż opłakiwanie śmierci swojej najbliższej osoby.

Zresztą wciąż nie było dobrze. Czasami, na tę krótką chwilę, zapominała o całej tragedii, czuła się świetnie jak dawno się nie czuła. Potem w głowie coś pstrykało i cały ciężar opadał znów, i to z podwojoną intensywnością.

Nie chciała jednak narzekać, bez przerwy zużywać chusteczek na łzy i stanowić obiekt współczucia i gorzkiego żalu. Od zawsze zgrywała twardzielkę, ale w ostatnich miesiącach wyjątkowo bardzo musiała się starać i zważać na każdy swój ruch, wypowiedziane słowo.

Nauczyciele trochę nazadawali na święta, ale nie było to niczym nowym. Większość z nich uważała, że wolne to idealny czas na naukę ku paradoksowi prawdziwego znaczenia tego słowa.

Pakowanie i załatwianie ostatnich spraw stało się podstawowymi celami większości uczniów, w tym Eleiny. Aby niczego nie zapomnieć, spakowała się na kilka dni wcześniej. To było u niej nowością. Do tej pory bowiem wszystko zostawiała na ostatnią chwilę, a już zwłaszcza pakowanie. Tym razem jednak stwierdziła, że pakowanie się wciąż jest dużo lepsze od rozpakowywania, więc zrobi raz ten wyjątek. Poza tym, choć o tym nie zdawała do końca sobie sprawy nawet Eleina, zorganizowanie było cechą dominującą w osobowości ojca dziewczyny. Tym niewielkim gestem nieświadomie próbowała naśladować tatę, aby jego obraz nie zatarł się w pamięci.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz