✰ 6. Świąteczny Potter ✰

104 19 210
                                    

6 grudnia, #6dzieńwritemasu

Wesołych Mikołajek! Btw, 1/4 mamy już za sobą ^^

Płatki śniegu obficie sypały za oknami. Niebo było barwy atramentu, przebijane jednak refleksami gwiazd. W Wielkiej Sali było zaś jasno, jak w żadnym pomieszczeniu. Nad głowami uczniów unosiło się magicznie tysiące świeczek, a zaczarowane sklepienie dodawało jeszcze większego klimatu. Przyjemnie było tak siedzieć wśród gwaru rozmów, pysznego jedzenia i przyjaciół, kiedy za oknami śnieg pokrywał błonia.

Przy stole Puchonów wśród barw czerni i żółci wybijała się ślizgońska zieleń. Eleina Hammond zajmowała miejsce obok rozentuzjazmowanej Cynthii, która choć zazwyczaj małomówna, tym razem nie potrafiła zamknąć ust. Gadała jak najęta.

— Wiem, że teraz to może nie jest najlepszy czas i w ogóle... Ale może w ten sposób przynajmniej byś się rozerwała. Nie oczekuję, że spędzisz u nas całe święta, nie oczekuję nawet, że będą to choćby dwa dni. Ale Sylwester, El... Będą pozostałe dziewczyny, rodzice u znajomych, nawet, dzięki Merlinowi, Justyna nie będzie! Taka okazja nie zdarza się za często. Zobaczysz, że taki jeden dzień dobrze ci zrobi!

— Ile jeszcze razy mam ci to jeszcze powtarzać? — zapytała zmęczona Eleina. — Nie wiem, jeszcze do Sylwestra mamy trochę czasu, najpierw będę musiała się rozmówić z mamą i zobaczyć, czy będę ją mogła zostawić.

— A na pewno twój dom odpada? Mogłybyśmy nawet chwilę posiedzieć z twoją mamą, nie byłaby samotna.

— Samotna to ona na pewno nie będzie — oznajmiła z prychnięciem. — Pisała mi, że ciotki zostaną u nas przynajmniej do stycznia, także obie będziemy mieć towarzystwa po uszy — mruknęła z niechęcią. — W każdym razie, nawet już nie zważając na ciotki, u mnie na pewno odpada. Może to głupio zabrzmi... ale nie jestem pewna, czy czułabym się dobrze organizując u siebie Sylwestra... jeszcze... no wiesz. 

Cynthia z zapałem pokiwała głową.

— Oczywiście. Jeżeli też nie dasz rady przyjść, to nie będę naciskała, ale przynajmniej przemyśl to. Chcemy być z tobą i cię wspierać.

El posłała przyjaciółce uśmiech.

— Wiem.

Wchodząc do pokoju wspólnego Slytherinu, Eleina nie sądziła, że pozostanie w nim choćby o kilka sekund dłużej niż zazwyczaj. Jak zwykle miała się skierować w stronę schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt, kiedy na ostatniej prostej zatrzymał ją czyjś głos.

Odwróciła się ze zmarszczonymi brwiami, szczerze zaskoczona, że ktoś wołał ją po imieniu. Rozglądnęła się w poszukiwaniu delikwenta, niepewna, czy powinna zlekceważyć wołanie, czy na nie odpowiedzieć. W rogu pomieszczenie zauważyła grupkę skupionych osób, które patrzyły prosto na nią. Od razu ich rozpoznała, przynajmniej część. Margie, Carol i Billie byli na tym samym roku, co Eleina. Obok nich zajmowały miejsce kolejne trzy osoby, których już Eleina nie kojarzyła. W każdym razie zaskoczyła się, ponieważ zazwyczaj nie rozmawiała z Margie, Carol czy Billem. Mimo wszystko podeszła.

— Cześć, Eleina! — przywitała ją nieco nadto entuzjastycznie Margie, odsunęła się od Carol i obie poklepały miejsce między sobą. — Dołączysz do nas? Gramy w eksplodującego durnia.

Zaskoczenie Eleiny wzrosło jeszcze bardziej.

— Och, nie wiem, właściwie miałam... — Nie zdążyła nawet dokończyć, a Margie i Carol złapały ją i zmusiły do opadnięcia. — Okej... — mruknęła do siebie.

Świąteczne lukrecje • Justyn Finch-Fletchley ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz