=Rozdział 4=Zaginięcie=

703 34 38
                                    

Childe i ja poszliśmy w trochę mniej zaludnioną część miasta, a prawie za jego bramy. Nie wiedzieć czemu nie chciałam dalej z nim iść. Nie było tak, że się go bałam, nie. Stresowałam się tym, że napotkamy kogoś nieprzyjemnego na drodze.

- Hej, Y/N? Zamierzasz tu zostać na stałe?- zapytał nagle.

- Nie mam pojęcia. Spotkałam się z przyjaciółmi, mieszkam za utęsknionym bratem ale tęsknię za Mondstad i ludźmi stamtąd. Za jedzeniem, tradycjami, różnymi festiwalami lecz w Liyue nie jest tak źle. Chociaz wracając do sedna to nie sądzę. W Mondstad byłam rycerzem, może nie ważnym i nie odgrywałam jakieś szczególnej roli ale nim byłam . Jednak po całym zdarzeniu Jean powiedziała, że dopóki nie odbudują mi domu i nie mam gdzie mieszkać a najbliższą rodziną jest Xingqiu uznała iż na razie da mi spokój z tym wszystkim i wyśle do mnie list gdy będę mogła wrócić do domu. Dlaczego pytasz?

- Bez powodu.

- Rozumiem.

Szliśmy jeszcze chwilę w ciszy ale on znów ją przerwał.

- Y/N, ufasz mi?- spytał.

- Wiesz.. Znamy się krótko jednak miałeś dobre serce i pomogłeś mi w kilku sprawach. Nie wspomnę o przenocowaniu mnie.. Ale tak. Ufam Ci.

- Dzięki. Mało osób mi ufa. Cieszę się że jesteś w tym malutkim gronie.- powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Szliśmy tak jeszcze przez chwilę i w pewnym momencie ktoś pociągnął mnie za ramię i prowadził w przeciwną stronę niż szłam.

- Przepraszam lecz porywam!- powiedział męski głos.

- Hej, hej! Puść mnie!- krzyknęłam po czym się odwróciłam i zobaczyłam znajome twarze.- Oh..

- Witaj Y/N. Dawno się nie widzieliśmy.- powiedział jeden mężczyzna.

- Dobry wieczór Kapitanie Kaeya, Panie Albedo. Co robicie o tej porze w Liyue?- spytałam.

- Jean kazała nam tu przyjść po ciebie. Podobno wysłała do Ciebie list kilka dni temu lecz ty na niego nie odpowiedziałaś. Martwiła się.- powiedział blondyn.

- O-oh? Na prawdę? M-musiałabym spytać brata albo sprawdzić skrzynkę..

- O to nie trzeba się martwić już teraz. W liście było napisane że możesz już wrócić do swoich obowiązków.- powiedział granatowo włosy.

- Dobrze, rozumiem jednak ostatnio miałam mały wypadek i jak można zauważyć mam coś z głową- nie dokończyłam ponieważ Kaeya mi przerwał.

- Od zawsze miałaś.- zaśmiał się i uśmiechnął się lekko.

- Kaeya.. Daj jej dokończyć.- powiedział alchemik.- Mów dalej.

- No więc miałam wypadek i mam kilka ran a więc nie wiem czy i tak na razie będę do czegoś przydatna.

- Czekaj Y/N- nagle Childe się odezwał.- kim są ci dwoje i o czym wy w ogóle rozmawiacie?

- Jestem Kaeya Kapitan w Mondstad.

- A ja jestem Albedo. Również należę do Rycerzy Favoniusa. Rozmawiamy właśnie o tym że Y/N może wrócić do Mondstad i wypełniać swoje obowiązki jako rycerz.

- Aha. W takim razie nie przeszkadzam wam. Na razie Y/N. Żegnam Panów.- i zaczął odchodzić.

- Cz-czekaj!- krzyknęłam ale ten mnie zignorował.

=Mora to nie wszystko= Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz