=Rozdział 19=Spanko

421 30 25
                                    

- Skąd to wziąłeś?- spytałam.

- Jego mama nam to dała.- odpowiedział- Powiedziała że lepiej by było jakbyśmy my to mieli zamiast jej. Poza tym wszyscy dobrze wiemy że to ty byłaś najbardziej zżyta z Sho.

Spojrzałam jeszcze raz na maskę którą zrobiłam kiedyś Sho na jego urodziny.

- To..

- Dziękuję.- powiedziałam czule uśmiechając się do nich. Spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Co?

- Powiedziałam dziękuję. To jest najcenniejsza rzecz jaką kiedykolwiek komuś dałam.- powiedzialam.

- To nic takiego..

- Wasze dania!- podeszła do nas Xiangling i położyła jedzenie na stole.

- Xiangling? Wiesz może która godzina?- spytałam.

- Coś około 15.30.

- Dzięki! To idziecie gdzieś jeszcze?

- Toru? Chcesz gdzieś iść?

- Chciałem iść do spożywczego by miec coś na kolację. Nie chce co 3 godziny chodzić do restauracji.- odpowiedział a Naomi pokiwała głową.

- To ja się będę zbierać. W razie co wiecie gdzie mnie znaleźć. Pa!- pomachałam i zaczęłam iść do mieszkania.

- Pa!- ci też mi odmachali.

*Ale oni są naiwni.*

Po niedługim czasie znalazłam się w mieszkaniu. Standardowo był tam Chongyun, Xiangling i Hu Tao. Rozmawiali o czymś więc uznałam by im nie przeszkadzać.
Szybkim krokiem weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi.

- Kurde! Nie mogę do niego iść bo muszę się spakować!- powiedziałam do siebie.- Dodatkowo muszę iść poszukać Zhongliego by się zapytać czy ma namiot czy coś w tym stylu.. Ah! Za dużo tego jak na jeden dzień!

Zaczęłam szukać po pokoju jakiegoś większego plecaka jednak miałam same torby. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na strych. Po kilku minutach szukania znalazłam idealny plecak. Zeszłam na dół i zaczęłam pakować ubrania. Gdy już miałam wszystko co chciałam poszłam do kuchni poszukać menażki. Po krótkiej chwili ją znalazłam razem ze sztućcami.

- Hej Hu Tao, wiesz gdzie może być teraz Zhongli?- spytałam dziewczynę.

- Jest albo w zakładzie albo w restauracji blisko waszego domu. Wiesz Liuli Pavilion.- odpowiedziała.

- Okej, dziękuję.- uśmiechnęłam się i wróciłam do siebie. Gdy spakowałam menażkę uznałam że pójdę poszukać bruneta i skoczę jeszcze do sklepu.

Wyszłam z domu i moim pierwszym przystankiem była restauracja naprzeciw naszego domu. Przywitałam się z kelnerką po czym weszłam w głąb budynku. Niestety nie znalazłam ty mężczyzny więc poszłam do zakładu pogrzebowego. Po dłuższej chwili byłam już przed. Weszłam do środka i od razu zauważyłam jak Zhongli szedł korytarzem.

- Panie Zhongli! Znalazłam Pana!- powiedziałam i chyba dopiero teraz mnie zauważył.

- Y/N? Z jaką sprawą do mnie przychodzisz?- uśmiechnął się ciepło.

- Chciałam zapytać czy ma Pan może jakiś namiot ponieważ ta wyprawa jest planowana na kilka dni i no..

- Nic się nie martw. Na pewno mam jakiś w moim domu a jak nie to mogę pożyczyć od przyjaciela.

- Okej. To w takim razie widzimy się jutro proszę Pana.- gdy już miałam wychodzić ten mnie złapał za ramię.- Hm? Coś jeszcze?

- Mam jedną prośbę.. Wiem że jestem od ciebie troszeczkę starszy jednak dziwnie się słyszy gdy ktoś w mniej więcej moim wieku mówi mi "Pan".

- Czyli mam rozumieć że mam przestać tak mówić?

- Zgadza się.

- Okej! Nie ma żadnego problemu Zhongli.- uśmiechnęłam się a on zrobił to samo.- To widzimy się jutro!

Wyszłam z budynku i skierowałam się do sklepu.

Idąc z dala zauważyłam (niestety) Naomi i Toru. Jednak sami mówili że będą iść do spożywczego. No cóż. Życie.
Podeszłam bliżej i zaczęłam wybierać rzeczy które mogą nam być potrzebne.

Dałam sprzedającemu produkty które wybrałam i za nie zapłaciłam po czym jak najszybciej odeszłam.

Zauważyłam że niebo było różowe co oznaczało że jest około 17.

- Może jak to odłożę to jeszcze do niego zdążę..- powiedziałam pod nosem. Chwilę sie zastanawiałam i przyspieszyłam krok. 10 minut później byłam już w domu i odłożyłam zakupy do kuchni. Weszłam do pokoju od razu zamykając powolnie drzwi.

- Czekałem.- usłyszałam nagle i podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam oburzonego rudowłosego.

- Co ty tu robisz? Pominę fakt że rozwaliłeś się na moim łóżku.- powiedziałam siadając obok niego.

- Miałaś przyjść o 17. Mamy 18.03.- powiedział patrząc na zegar w moim pokoju.

- Musiałam dogadać się z Zhonglim i pójść na zakupy.

- Dobra. To wyjaśnisz mi czemu wyjeżdżasz?- spytał wstając do siadu.

- Znalazłam sobie pracę. I jako pierwsze zlecenie mamy z Zhonglim pozbierać kwiaty na pogrzeby które mają się odbyć w najbliższym czasie.

- Mhm.

- Chcesz iść z nami?

- Nie mogę. Mam kilka spraw do załatwienia. Chyba że dasz mi mapę albo listę z kwiatami które musicie zebrać i najwyżej udam się tam.

- Jeśli dobrze pamiętam najpierw mamy się udać do Wangshu Inn a potem do Stone Gate. Jak dobrze pójdzie do prawdopodobnie rozbijemy mały obóz gdzieś tam w pobliżu a jak nie to zostajemy w Wangshu Inn. Potem chcieliśmy iść do Mondstadt a po Mondstadt ma być Qinqce Village. I na koniec kierujemy się do Lingju pass.

- Rozumiem. Pewnie o was zahacze w Lingju pass.

- Okej! A skoro już tu jesteś to chcesz coś porobić?- spytałam

- Ty wybierz.

- Możemy na przykład... Sama nie wiem.

- Możemy iść spać. Ty musisz się wyspać a ja jestem zmęczony po całym dniu. To wtedy- nie dałam mu dokończyć bo pociągnełam go w dół.- Widzę że chcesz.- uśmiechnął się.












3 os pov.

- Hej, Y/N..- Xingqiu nagle wszedł to twojego pokoju.- No nie.

- Co tam Xingqiu?- spytał Chongyun podchodząc do niego razem z Xiangling i Hu Tao.

- Jak słodko!- pisneła niebiesko włosa.

- Ciszej bądź! Bo jeszcze ich obudzisz!- Hu Tao zwróciła jej uwagę.

- Dobra chodźcie do salonu... Nie mogę na to patrzeć.- Xingqiu zrezygnowany wyszedł z pomieszczenia a reszta za nim.

=Mora to nie wszystko= Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz