Zapłakana wpadłam do biblioteki Lisy. Pierwsze co zrobiłam, to podbiegłam do półki z zaklęciami. Nie myślałam o niczym innym, niż o niej. Mojej przyjaciółce, która przedchwilą została zamordowana.
-Słoneczko, co się stało? - Spytała Lisa. Podeszła do mnie i pocieszająco złapała mnie za ramię. Odtrąciłam ją niemal natychmiast. Byłam zrozpaczona i zła.
Chciałam podejść do kolejnej półki, gdy nagle poczułam uścisk w talii. Był to Kaeya, który próbował mnie odciągnąć od zaklęć.
- Puść mnie do cholery! - wykrzyknęłam, ale gdy nie poczułam żadnej swobody, zaczęłam się agresywanie wyrywać.
- Zrozum, że tak było lepiej dla miasta. Ona była niebezpieczna - powiedział niebieskowłosy niemal krzycząc.
- Gówno mnie to obchodzi! Ona była moją przyjaciółką!
Wyprowadził mnie z biblioteki i zaniósł do pokoju. Straciłam siły na cokolwiek. Zaczęłam bardziej płakać, co najwyraźniej zasmuciło Kaeye.
Położył mnie delikatnie na łożu i przykrył kocem.
-Dobranoc Delaney, wyśpij się i bardzo cię przepraszam.
Wyszedł z pokoju zamykając drzwi na klucz, co pogorszyło mój humor.
Spojrzałam jeszcze na oślepiaiący mnie książyc. Obok niego utrzymywała się w powietrzu Celestia, latająca wyspa która jest siedzibą Archonów.
Nagle księżyc zaczął jaśniej świecić. Moje łzy w jego blasku błyszczały delikatnie. Wstałam do pozy półsiedzącej, by przyjrzeć się mu lepiej. Z owej jasność wyłonił się człowiek. Chyba człowiek, bo posiadał skrzydła.
- Oh, biedna dusza - powiedział nieznajomy - nie bój się mnie, podejdź proszę.
Nie widziałam zbytnio jego twarzy. Była ona zasłonięta białą powłoką. Jednak, nie wiedziałam kto to ani jakie ma zamiary.
- skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz mi krzywdy? - wydusiłam. Nie bałam się ale ostrożności nigdy nie zawiele.
- Nie poznajesz swojego boga?
Zamarłam. Dużo mi o nim opowiadano, jednak nigdy w to nie wierzyłam.
Ostrożnie schodząc z łóżka, wciąż spoglądając na boga wiatru, zaczęłam podchodzić. Archon, rozchylił powoli ręce, jakby do uścisku.
Cała ta akcja była przepiękna. Wyglądała jak z jakieś bajki. Księżyc nadal świecił swoim stałym blaskiem. Kurz, który unosił się w powietrzu, migał w blasku naturalnej satelity.
- Jesteś świetną uczennicą Delaney, w twoich losach zapisane jest aby dana jest ci wizja wiatru. Oto i ona - uniósł powoli prawą rękę i nagle pojawiła się błyszcząca wizja.
Dużo słyszałam o wręczaniu wizji. Jednak zazwyczaj nie było to takie oficjalne. Pojawiała się po prostu nagle. Sam bóg nie wręczał jej nikomu.
- Dziękuje ci bardzo. To zaszczyt - ukłoniłam się delikatnie.
Archon uniósł moją głowę i przetarł słone łzy, które nadal roiły się w kącikach oczu.
Zniknął tak szybko jak i się pojawił. Nie sądziłam, że taka osoba jak ja może otrzymać taki zaszczyt.
CZYTASZ
Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI pl
RomanceJest to moja pierwsza książka więc prosiłabym o wyrozumiałość ;D Mam nadzieję, że książka będzie zrozumiana i przyjemna.