List

648 55 53
                                    

- Jaki on jest? - spytał mnie po chwili Childe. Spojrzałam na niego, jednak on był skupiony na czymś innym.

- Przecież go poznałeś - odpowiedziałam sarkastycznie, odwracając od niego głowę.

- Ale z twojej strony - ciągnął dalej. Marszczę brwi i chwilę się zastanawiam.

- Jest.. spokojny, znaczy czasem - chichoczę - pomysłowy, kochany i takie tam.

- To tyle? - pyta oburzony rudowłosy. Kiwam głową na tak, a Childe ciężko wzdycha - w porządku.

Gdyby nie szeleszcząca ziemia, byłoby zupełnie cicho. Jedynie świerszcze głośnio i nostalgicznie grały w wysokiej, zielonej trawie.

- Rozbijemy się tu - odparł mój towarzysz. Porozglądał się po terenie, a następnie zrzucił plecak i wyciągnął namiot oraz resztę potrzebnych rzeczy.

Szybko i sprawie rozłożył go na niezbyt dużej powierzchni i poszedł po szukać drewna na rozpal.

W tym czasie przyszykowałam śpiwory oraz koce. Weszłam do namiotu wraz z nimi i rozłożyłam je po całej przestrzeni.

Wyszłam, otrzepując włosy z twarzy i nagle mój wzrok powędrował na założone na sobie ubranie.

Przecież nie mogę spać i chodzić w tym samym. Podniosłam głowę w górę i ponownie poprawiłam opadający kosmyk włosów.

Ubiorę po prostu coś wygodniejszego.

Podeszłam do plecaka i zaczęłam w nim porządnie grzebać. Wyciągnęłam moją bluzę oraz dresy. Tak, te same z paru dni temu.

Korzystając z tego, że rudej czupryny nie ma, weszłam do namiotu i zaczęłam się przebierać.

Naciągając dresy, usłyszałam kroki. Świetnie. Jeszcze go mi tu brakowało.

- Już jestem! Trochę znalazłem tego drewna - odezwał się z zewnątrz - Gdzie ty właściwie jesteś?

- Tutaj - krzyknęłam - mógłbyś tyl-

Usłyszałam rozpinający się zamek wejścia. Szybko przyłożyłam do siebie bluzę, aby nie tracić czasu na ubieranie jej.

Ku wyjściu pojawiły się rude włosy oraz smukła twarz. Childe spojrzał na mnie ale dopiero po chwili zrozumiał, co jest na rzeczy.

-(tyl)ko nie wchodzić...? - uśmiechnęłam się do niego głupio, a ten natychmiast wyszedł i zasunął zamek.

- Wybacz, mogłaś prędzej - odparł zimno.

Naciągnęłam bluzę i wyszłam. Zawitało mnie ciepłe powietrze oraz połysk światła. Błysk dochodził z rozpalonego, przed dosłownie chwilą ogniska.

Usiadłam bliżej i wyciągnęłam nad nim ręce by je rozgrzać. Ciepło przytuliło mnie z każdej strony, a owy blask raził mnie po oczach.

Podniosłam wzrok z nad ognia i skierowałam go na rudowłosego który zwinnie i szybko przyrządzał herbatę.

Następnie podał mi kubek z zawartością, podziękowałam cicho, a on usiadł na przeciwko mnie.

Spojrzałam z ukosa w jego oczy. Wzrok miał pusty. Taki sam jak wtedy na drewnianym moście. Wpatrywał się bez żadnego wyrazu w płomienie, a jego nogi lekko drżały.

- Słuchaj - zaczął - nie będzie ci to przeszkadzać jeśli będziemy spać obaj w namiocie? - spytał lekko zmieszany, obserwując tym razem mnie.

- Skądże - odpowiedziałam mu natychmiast. Uśmiechnął się z dziękczynieniem i znowu umiejscowił wzrok na ogniu.

Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz