Prezent

958 63 51
                                    

***

Venti był całkowicie pijany. Ja naprawdę nie rozumiem jak można pić alkohol w takich ilościach. Jako iż nie wiedziałam gdzie mieszka, a trudno było się czegokolwiek od niego dowiedzieć podczas drogi to zdecydowałam się, że wezmę go do siebie. Nie miałam wyboru, a przecież nie zostawiłabym go na ulicy.

- Venti, pamiętasz w końcu gdzie mieszkasz? Przechodzimy przez tą uliczkę już drugi raz - zauważyłam cała zirytowana.

- No ten.. to musi być gdzieeeś taam - wskazał palcem przed siebie.

Zaczęłam tam iść ale przypomniało mi się, że tam też już byliśmy. Z zamyślenia wybił mnie ciężar, który ciągnął mnie w dół. Był to ten pijak, który zasnął na stojąco. 

- Nie wierze - powiedziałam zrozpaczona. 

Wzięłam go na barana i przyniosłem go do mojego mieszkania.

***

Położyłam go na białym fotelu i przykryłam kocem. Poszłam do łazienki się przebrać w koszule nocną i od razu pokierowałam się do łóżka. 

- Idiota - stwierdziłam w myślach.

Popatrzałam na niego z miejsca w którym odpoczywałam i niemal natychmiast przypomniała mi się wczorajsza sytuacja. Zarumieniłam się ponownie i odwróciłam się do niego plecami.

***

Rano obudził mnie dotyk dłoni na czole. Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam, to jego stojącego nad mną z zmartwieniem w oczach.

- żyjesz! Martwiłem się już - powiedział czule.

- Co się stało..?

- Obudziłem się w nocy, aby pójść do łazienki, nie miej mi tego za złe. Jak wracałem zauważyłem, że coś z tobą jest nie tak. Miałaś gorączkę - oznajmił - zrobiłem ci herbatę oraz przyniosłem leki z apteczki ale nie chciałem cię budzić - mówiąc to podał mi rzeczy, które wymienił.

Dopiero, gdy wstałam poczułam napływający ból głowy. Syknęłam i złapałam się za miejsce skąd dochodził. Venti pomógł mi wstać, podał mi leki i napój nadal patrząc na mnie z zmartwieniem.  

- Dzięki wielkie.

Uśmiechnął się.

- Poradzę już sobie, możesz iść. 

No i uśmiech mu zniknął. 

- Nie. Musiałaś się ze mną wczoraj męczyć przez co nabawiłaś się choroby. Daj sobie pomóc. 

- To tylko przeziębienie, dam sobie radę.

Patrzał na mnie przez chwilę, gdy nagle wstał, ubrał płaszcz i wyszedł bez pożegnania. Odetchnęłam z ulgą. Położyłam się ponownie, z myślą że już nie przyjdzie jednak myliłam się. 

Przyszedł po niecałych 10 minutach z jedzeniem i z jakimś małym pudełeczkiem. 

- Jedzenie ci przyniosłem. Zamówiłem rankiem u Sary. 

- Dziękuje ale nie musiałeś.

- Nie musiałem ale chciałem - wręczył mi talerz z ryżem z jabłkami. 

Uśmiechnęłam się do niego dziękująco i zabrałam się za jedzenie. 

***

- ..HALO! ZIEMIA DO VENTI!

- Tak? Co chciałaś? 

Oderwał wzrok od pudełeczka, które przyniósł i jego oczy spoczywały teraz na mnie. 

- Pytałam, co to jest? - zirytowana, wskazałam na tajemniczy przedmiot.

- Prezent.

- Prezent?

- Tak, prezent.

- Dla kogo?

Zamyślił się przez chwilę, nadal patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami i po chwili powiedział:

- Dla ciebie. Przepraszam, że wczoraj ci go nie wręczyłem ale nie był skończony.

- Dla mnie? I nie przepraszaj, nic się nie stało. 

Wstał podchodząc do obiektu. Wziął go i znowu usiadł obok mnie. Zastanawiał się, czy mi go dać. Odwrócił głowę i nieśmiało mi go podał. 

Podziękowałam i delikatnie otworzyłam. W pudełeczku znajdowała się bransoletka. Była ona własnoręcznie robiona. Znajdowały się na niej prześliczne kamienie, które mieniły się na dziesiątki kolorów. Całość była połączona brązowym sznurkiem oraz - co mnie bardzo zdziwiło - roślinami. 

- Wiem. Nie jest idealna - Powiedział, nadal z odwróconą głową - chciałem, żeby była oryginalna. 

- Jest przepiękna - przybliżyłam się do niego i przytuliłam z podziękowaniem. Odwrócił głowę w moją stronę. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i szczęście. - dziękuje, to najlepszy prezent jaki dostałam. 

Zarumienił się i ponownie odwrócił głowę, aby zakryć zaczerwienienie. 

Zaśmiałam się na co on sam zaczął chichotać. 

***

- Venti, naprawdę, poradzę sobie już. Nie mam pięciu lat.

- Dla mnie masz - powiedział stojąc przy wyjściu. Spojrzałam na niego ze skrzywieniem i powoli zaczęłam zamykać drzwi - Pozwól mi zostać jeszcze jedną noc, BŁAGAM! 

- No nie wiem..

- Proszę! Chcę się upewnić czy nie będziesz miała gorączki. 

Przewróciłam oczy i wskazałam palcem, aby wszedł. 

- Co ty w ogóle chcesz robić jeśli zostajesz u mnie na noc? - spytałam.

- Nie wiem tak szczerze. O! Może chciałabyś zagrać w grę? 

- Zależy w jaką. 

Poszłam zrobić herbatę oraz przynieść jakieś ciasteczka, a Venti udał się do salonu. Wróciłam po około 10 minutach z przekąskami.

- Słucham, co to za gra?

- Kto pierwszy odpadnie. 

Zaskoczyłam się bardzo ale że lubiłam rywalizować od razu się zgodziłam.

***

- HA! WYGRAŁAM ZNOWU!  - powiedziałam niemal krzycząc. 

- Dobra jesteś.

- Dzięki - uśmiechnęłam się - teraz Twoja kolej.

Zamyślił się na chwile a w jego oczach nagle coś błysło.

- Dobra, mam pomysł.

- Hm?

- Kto pierwszy odpadnie, podczas.. całowania - na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. 

- Że jak? - patrzyłam na niego z zdziwieniem. Byłam bardzo zmieszana. 

- No okej, czyli ja wygrywam i pobijam cię o jeden punkt!

Spojrzałam na kartkę. Faktycznie Venti wygrał ale, że to była ostatnia konkurencja nie chciałam przegrać.

- Dobra, podejmuje się wyzwania - wydusiłam.

- Naprawdę? 

- Tak myślę. To tylko konkurencja, nie bierz tego do siebie. 

Powoli nasze twarze zbliżyły się do siebie. Rozchyliłam delikatnie usta wciąż patrząc w jego oczy, a na naszych twarzach pojawiło się blade zaczerwienienie. Położył swoją dłoń na moim ciepłym policzku i przybliżył moją twarz do swojej.

Poczułam jego delikatne usta na swoich. W pierwszej chwili myślałam, że zrezygnuje gdy się zgodziłam jednak on nie dawał za wygraną. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Nie mogłam chociaż na chwilę zaczerpnąć powietrza, ponieważ to by znaczyło przegraną.



Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz