Tak wyglądały moje dni. Gdy Kaeya przychodził, chowałam się na piętrze i chwilę potem przychodził radosny jak zwykle Venti. Prosił o to samo, czyli wino winogronowe i zauważyłam, że często spogląda w to miejsce gdzie pierwszy raz się zobaczyliśmy, jakby kogoś tam wyczekiwał.
Był już grudzień. Biały śnieg sypał za oknem, przystrajając Mondstadt , a ja siedziałam w Tavernie czekając na nowych klientów.
- Ale zima jest piękna w tym roku - powiedziałam stojąc z czerwono włosy i polerując naczynia. - rok temu tak nie było.
- ta, a nie wspomnę jak zimno - Diluc jak zwykle musiał powiedzieć coś pesymistycznego. Znaczy, nie mam do tego problemu ale mógłby się chociaż trochę uśmiechnąć czasem.
Zresztą sama nie byłam lepsza. Bardzo rzadko się uśmiechałam, pracowałam tam tylko, aby zarobić pieniądze, nie żeby się pokazać.
- Uśmiechnij się czasem. Wyglądasz strasznie jak masz taką minę. Klientów nam odstraszasz - zauważyłam, ale on nawet nie drgnął tylko poprawił swój wysoki kucyk i zaczął nalewać do wypolerowanego kieliszka wino dla kolejnego klienta. - eh okej, nie to nie.
- Powinnaś sobie zrobić przerwę od pracy - zakończył ciszę Diluc - Pracujesz non stop od pół roku.
- Martwisz się o mnie? - spytałam do śmiechu.
- Nie - odpowiedział zimno - Po prostu mówię, że powinnaś gdzieś wyjechać na święta.
W milczeniu zajęliśmy się sobą. Do końca dnia zamknęłam się w sobie i czekałam aż wszyscy już wyjdą z Taverny.
Venti dziś nie przyszedł. Pogorszyło mi to humor, ponieważ zawsze gdy przychodził wyciągał lirę i grał co bardzo mi się podobało. Raz oznajmił, że napisze specjalnie dla mnie melodię ale było to dosyć dawno i dalej nie wywiązał się z obietnicy.
Diluc zamknął już lokal i zaczął pomagać mi w sprzątaniu.
- Możemy porozmawiać? - spytał nagle czerwono włosy.
- Jasne, o co chodzi?
Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zaczęliśmy rozmowę.
- Delaney, słuchaj. Mam dość tego, że ciągle uciekasz przed Kaeyą. - zaczął z grubej rury. - bądź na tyle odważna i idź z nim porozmawiać.
- Ale on zabił mi Alice. Moją jedyną prawdziwą rodzinę. - zrozpaczona odparłam
Miał rację. Sama miałam dosyć tego uciekania, ciągłego chowania się przed nim, nie mogę być tchórzem.
wzdechł i przeszedł do drugiego tematu.
- Jeszcze coś, chcę cię zaprosić na wigilię, przyjdziesz? Jako iż mamy dobry kontakt i również bardzo dobrze i wytrwale pracujesz, należałaby ci się jakaś przerwa.
- Jasne, dziękuje to miłe.
Uśmiechnęłam się, a on delikatnie odwzajemnił.
Gdy skończyliśmy wszystko sprzątać ubrałam się cieplej, pożegnałam się z czerwono włosym i poszłam do swojego mieszkania nie daleko. Mondstandt naprawdę jest piękne zimą. Uśmiechnęłam się do miasta i szybkim krokiem podbiegłam do znanej mi uliczki.
Weszłam do klatki i przed moimi drzwiami leżały cecylię z kartką.
,,Ostatnie w tym roku.
-Venti ;) "
Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, ponieważ cecylie to jedne z moich ulubionych kwiatów.
Próbowałam sobie przypomnieć kiedy wspominałam o kwiatach ale najwyraźniej musiało to być dawno. Podziękowałam w myślach, zebrałam kwiaty i weszłam do mieszkania.
CZYTASZ
Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI pl
RomanceJest to moja pierwsza książka więc prosiłabym o wyrozumiałość ;D Mam nadzieję, że książka będzie zrozumiana i przyjemna.