Ostatni pocałunek

909 68 77
                                    

- ...Twoja forma..?

- Tak, zgadza się. To była ta, którą widziałaś parę lat temu - założył ręce na klatkę i utkwił wzrok w trawie.

- Byłbyś stanie mi jeszcze raz ją pokazać? - spytałam podekscytowana.
Venti spojrzał na mnie zdezorientowany i zaśmiał się pod nosem.

- Naprawdę chciałabyś ją zobaczyć? - zrobił parę kroków w tył.

- Jeśli to nie byłby problem - odpowiedziałam, poprawiając opadający kosmyk włosów.

Venti przymrużył oczy i uśmiechnął się. Znikł za drzewem, gdy nagle z miejsca do którego poszedł wyłoniło się błękitne światło.

- Tylko proszę, nie bój się mnie - odezwał się. Usłyszałam szmer ugniatającej się trawy, zbliżającej się w moim kierunku.

Wyszedł zza drzewa i stanął na równe nogi.

Jego przemiana była niesamowita. Najprawdziwsze skrzydła wyrastały z jego pleców. Strój zmienił się kompletnie. Wyglądał niebiańsko. Jak prawdziwy archon. 

Podeszłam bliżej zafascynowała i delikatnie dotknęłam jego skrzydeł. Były miękkie i niebywale białe. 

- Cieszę się, że to zaakceptowałaś -  powiedział, swoim uroczym głosem. 

- Oczywiście, że to zaakceptowałam. Po prostu przestraszyłam się na początku - odparłam, przybliżając się do niego. Złapałam go za ręce i pocałowałam w policzek - ..potrafisz latać? 

- Czy potrafię? Hehe! Jasne, że tak! Chciałabyś się przelecieć? - podleciał wzwyż, nadal trzymając mnie za ręce. Uśmiechnął się przez zarumienione policzki, wyczekując odpowiedzi.

- Nie wiem czy było by to bezpieczne - rzekłam, odwracając wzrok w kierunku trawy. Nagle poczułam szarpnięcie. Zamknęłam z przerażenia oczy. Gdy nie czułam podłoża, zdenerwowałam się jeszcze bardziej - Venti?! Co się dzieje?! 

- Spokojnie, jestem tutaj - odezwał się łagodny, znany mi głos - możesz otworzyć oczy.

Powoli uniosłam powieki. Znajdywaliśmy się nad ziemią, lecz nie za wysoko. Uspokoiłam się, wiedząc że jestem w dobrych rękach. Wtuliłam się klatki piersiowej i z góry obserwowałam okolice. 

- Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej o mojej formie - powiedział, przyglądając się Mondstadt - nie byłem gotowy. 

- Nic się nie stało, dobrze o tym wiesz - odparłam, po chwili zastanowienia. Odwróciłam wzrok od miasta wolności i spojrzałam na Ventiego. Jego wyraz twarzy był taki spokojny. Pragnęłam go tylko dla siebie, aby mieć go tylko na wyłączność. 

- Chciałabyś już zejść? - ocknęłam się i znowu wróciłam dosłownie i w przenośni na ziemię. 

- Dziękuje za wszystko - wtuliłam się do niego, na co on odwzajemnił. Oślepiło mnie to samo błękitne światło co wcześniej. Chwilę potem, gdy otworzyłam oczy, Venti był już w swojej codziennej formie. 

- Nie ma za co - odpowiedział, biorąc mą dłoń i delikatnie składając na niej pocałunek.

~~~

- Stare, dobre czasy czasy, co? - wziął jedno winogrono i wrzucił je prosto do buzi. Leżał na moich udach, a ja swobodnie czytałam książkę. 

- Co racja, to racja - uśmiechnęłam się, zaglądając na niego przez książkę. Był taki uroczy przyglądając się cecylii. Zafascynowane oczka nagle spojrzały na mnie. Zaśmiał się cicho, przez co od razu powróciłam do dalszego czytania. 

Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz