Spotkanie

977 71 107
                                    

Rano byłam już u Sary, która miała dostarczyć mi jedzenie na dzisiejszą wigilię. Miasto już od samego świtu było ruchliwe. Wszędzie wisiały piękne ozdoby, związane ze dzisiejszym świętem, co nadawało miasteczku charakter. 

***

W odwiedziny przyszła do mnie druga zaufana osoba. Lisa. Wychowywała mnie po stracie rodziców. Mimo, że należała do knight of favonius, to nie miałam jej tego za złe. 

- Cześć - przywitałam się nie śmiało.

- Hej, co u ciebie słoneczko? Przyniosłam ci twoje ulubione ciasteczka - oznajmiła, wręczając mi małe pudełeczko z pachnącymi wypiekami. 

- Oh! dziękuje Lisa. To miłe z twojej strony - odpowiedziałam - u mnie wszystko dobrze, wejdziesz na chwilę?

- Bardzo bym chciała ale praca wzywa - uśmiechnęła się przepraszająco.

- Nic nie szkodzi. Najwyżej kiedy indziej. 

- Miłego po południa słoneczko - powiedziała nadal z uśmiechem i pokierowała się do wyjścia.

- Narazie!

Zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się do robienia herbaty do moich ciasteczek. 

***

Z zamyślenia wybił mnie hałas, dochodzący z małego balkoniku. Spojrzałam natychmiast na miejsce, skąd dobiegał dźwięk i za oknem stał.. Venti?

Uśmiechał się do mnie z rozbawieniem i zaczął mi machać. Podeszłam szybkim krokiem do okna i otworzyłam mu.

- Co ty do cholery robisz na moim balkonie?! 

- Chciałem się spotkać z moją ulubioną osobą - odpowiedział figlarnie. Moja wizja znowu zaczęła delikatnie pulsować, co Venti zauważył - wszystko w porządku z twoją wizją? 

- Jak najbardziej. 

Popatrzył na mnie jeszcze raz i z uśmiechem na twarzy, powiedział:

- Poczekaj, nie ruszaj się.

Podniósł swoją dłoń i delikatnie przetarł palcem czekoladę, która znajdowała się na moim policzku. Zaczerwieniłam się ze wstydu i niemal natychmiast odwróciłam wzrok, na co Venti parsknął głośno śmiechem.

- Słodka jesteś, wiesz? - powiedział, śmiejąc się z mojej czerwonej twarzy. 

- Chyba ty - odpowiedziałam i po chwili zdałam sobie sprawę, że mógł to odebrać inaczej, niż myślałam. 

- Czyżby? - spytał figlarnie - hehe. 

- Będziesz tak tu stał czy wejdziesz na chwilę? 

                                                                                      ***

Venti powiedział mi, że Kaeya chciał zaprosić mnie osobiście nie wigilie, ale jako iż go ciągle unikałam, musiał po prosić o to Diluca. Oczywiście, wiedziałam że Diluc jest bratem Kaeyi, ale nie odpuściłabym sobie zabawy z Ventim i Czerwono włosym. 

Podeszliśmy z Ventim do wyznaczonego miejsca i z lokalu było słychać już śmiechy. Popatrzyliśmy się na siebie i w tym samym momencie otworzyła drzwi Amber. 

- oh, nie przeszkadzam? - spytała z uśmiechem na twarzy. Zauważyłam, że za szatynką stoi również znana mi osoba. Była to Eula. Popatrzała się na mnie z zaskoczeniem, jakby pierwsza raz mnie widziała. Wyszły razem, trzymając się za ręce. 

Weszliśmy do środka i wszyscy odwrócili się w stronę skrzypiących drzwi. Wszystkie oczy spoczywał na mnie. Kaeya który dotychczas rozmawiał z Albedo, wstał nagle i podszedł do mnie natychmiast. 

- Możemy w końcu porozmawiać? 

- mhm - jęknęłam.

Wyszliśmy z powrotem na zewnątrz.

- Domagam się wyjaśnień. Dlaczego przez te wszystkie lata uciekałaś przede mną? Dlaczego bałaś się ze mną porozmawiać? - spytał najwyraźniej zrozpaczony.

- Zapomniałeś o tym, że zamordowałeś mi jedyną osobę na której mogłam wtedy polegać?

- Delaney.. to było dawno, dlaczego nadal do tego wracasz? Wiem, że nie przebaczysz mi, chodź bym nie wiem jak  się starał, ale czy naprawdę chcesz nadal żyć w kłótni?

Zamyślałam się nie chwilę. To prawda. Przebaczyć mu nie przebaczę ale nie chcę aby nasza sprzeczka dalej się ciągła.

- Rozumiem, przynajmniej porozmawialiśmy - uśmiechnął się smutno i odwrócił się, aby wejść do środka ale w ostatniej chwili opamiętałam się i złapałam go za nadgarstek.

- Stój, ja nie skończyłam - odezwałam się w końcu - masz rację. Nie wybaczę ci, ale nie chcę się dalej kłócić. Niech ci będzie.

- Dziękuje Delaney, cieszę się bardzo - tym razem uśmiechnął się szczerze.

- Idź już, ja zaraz dołączę.

Chciałam przez tą chwilę pobyć sama. Taka rozmowa jest dla mnie frustrująca, więc za każdym razem, gdy mam takie rozmowy, staram się potem poskładać myśli. 

- Hej, jak rozmowa? - spytał się mnie Venti, który musiał przyglądać się całej sytuacji - nie jest ci zimno?

- Nie, tak myślę.

Spojrzał na mnie czule i po chwilowym namyślę oddał mi swój płaszcz.

- Co z tobą? Tobie nie będzie chłodno? - spytałam trzymając materiał.

- I tak zaraz wrócę do lokalu. Ty też nie siedź tu tak długo.

- Dzięki, to miłe - uśmiechnęłam się do niego a ten odwzajemnił - co do rozmowy, nie było tak źle, ale nie przebaczę mu tego co zrobił. Bardzo po tym cierpiałam. Tęsknie za nią.

Na samą myśl o niej, automatycznie chce mi się płakać, więc gdy poczułam że łzy zaczęły napływać mi do oczu, nerwowo ja przetarłam. 

Venti musiał je zauważyć. Był lekko zmieszany, jednak po chwili objął mnie oraz umieścił dłonie na moich włosach i delikatnie zaczął je głaskać. 

- Venti?

Nie potrafiłam wydusić żadnego innego słowa. Czułam, że się czerwienie. Biło z niego przyjemne ciepło, przez które nie miałam ochoty się uwolnić. 

- Nie płacz proszę, nie chcę cię znowu takiej widzieć.. Bardzo mi przykro z powodu twojej przyjaciółki, musiała dla ciebie dużo znaczyć..

Coś we mnie pękło. Niemal natychmiast poleciały ze mnie łzy. Na początku próbowałam je jakoś powstrzymać ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Rozpłakałam się przy nim na dobre.

Przytuliłam się do niego mocniej, aby poczuć jeszcze więcej ciepła. Czułam się przy nim bezpiecznie. Gorzkie krople spływały po moich nadal lekko zarumienionych policzkach, a śnieg który jeszcze przed chwilką nie padał, po chwili zaczął delikatnie prószyć. 

Słodkie Marzenie // Venti x Reader // GI plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz