Oczami Constantina...
O co tu chodzi? Byłem totalnie zdezorientowany. Chciałem dowiedzieć się skąd Sophie podłapała tą okropną plotkę. Ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Prawdę mówiąc nawet zaczęło mi na niej zależeć...
... Tymczasem
– Ciekawe czy ten cały Constantin się skapnie kto jej to powiedział.
– Jeszcze możesz to odkręcić...
– Marius skończ. Nie mam zamiaru – Robert bardzo dobrze się bawił. – Poza tym dziś kolejna część planu. Wcielę się w rolę pocieszyciela.
Oczami Sophie...
Patrzyłam w okno. Śnieg delikatnie padał. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam się okropnie i nie miałam ochoty na nic. No, ale podjęłam decyzję, że zostaje do końca turnieju. Muszę wspierać Stephana.
– Jak się czujesz? – objął mnie zatroskany Steph.
– Źle... Przykro mi strasznie.
– Nie warto się przejmować takimi ludźmi.
– Właśnie... Dlatego nie martw się i skup na jutrzejszych skokach. Musisz wygrać ten turniej – zdobyłam się na uśmiech.
– Postaram się. A ty głowa do góry. Dzwonie po Eisenbichlera i zaraz Cię rozruszamy.
– Team marzeń – autentycznie zrobiło mi się lepiej.
Stephan zamówił coś słodkiego i latte. Niedługo potem pojawił się Markus. Wiem, że oni zawsze będą ze mną i pomogą właśnie w takich chwilach. Dobrze, że ich mam.
– Może jakaś komedia? – zaproponował Markus. – Trzeba wlać więcej uśmiechu na twoją twarz Soph.
– Dziękuję wam.
– Stara, nie masz za co. Od tego jesteśmy – uśmiechnął się Stephan.
Rzeczywiście komedia była dobrym pomysłem. Rozruszałam się i czułam o niebo lepiej niż jeszcze dwie godziny temu. Panowie pognali na kwalifikacje, a ja postanowiłam zostać w pokoju. Nie mam ochoty na kontakty z Constantinem. To jak się zachował stawia go nieodwracalnie w złym świetle. Niech da mi spokój. Nie chcę go widzieć.
– Że co? – Liza była oburzona zachowaniem Constantina.
– A jednak... Dałam się zrobić jak dziecko.. Cholernie mi przykro.
– Nie martw się. To nie twoja wina. To on wykorzystał fakt, że dałaś mu szanse, to on się zabawił twoimi uczuciami.
– Olać go... Mam takich wspaniałych ludzi jak Stephan, Markus, Karl czy Andi.
Oczami Constantina...
Przecież ja nic nie zrobiłem...Nie wiem w czym jest rzecz i kto chce skłócić mnie z Sophie. Muszę się dowiedzieć co jest grane i odzyskać dobre imię w oczach Soph.
– Ale ja jestem niewinny... Nie zrobiłem tego. Żadnego zakładu nie ma – broniłem się w konfrontacji z resztą kadry.
– Są świadkowie i to dość wiarygodni – rzucił Markus.
– To znaczy kto? Robert nie jest za grosz wiarygodny!
– A Daniel i Johann? – zaatakował mnie Stephan.
– Przecież to jakiś spisek jest.. Robert nigdy mnie nie lubił. To on jest zagrożeniem dla Sophie nie ja.
– Stary, zawaliłeś – rzekł Karl. Nawet on mi nie wierzy...
CZYTASZ
Pokochaj mnie
FanfictionNie lubili się, a mimo to coś ich do siebie ciągnęło Myślała, że to tylko zakład On po prostu się zakocha Czy kilka listów wystarczy..?