✉️

127 9 34
                                    

Oczami Constantina...

Postanowiłem się dziś zrelaksować i udałem do jacuzzi hotelowego. Należy mi się po dość udanym konkursie. Pojawiłem się w pomieszczeniu,a tu czekałam na mnie ciekawa niespodzianka...

– Ty mnie prześladujesz czy co?

– Chyba ty mnie, bo ja tu byłam pierwsza... –  rzuciła Merida. No to po relaksie...

–  No to skoro tak to możesz już iść.

– Sam sobie idź –  syknęła, jak zwykle. Czy ona nigdy miła nie jest?

Oczami Sophie...

No nawet zrelaksować się nie da... Czy on zawsze musi być tam gdzie ja? Ostatnio cały czas działa mi na nerwy.
Wracam do pokoju, bo i tak już po relaksie...

– Tym razem wygrałeś, idę.

– Ja zawsze wygrywam złotko –  rzucił z szerokim uśmiechem. A mnie aż skręciło.

Wróciłam do pokoju i opadłam na łóżko. Dziś to już chyba tylko spanie.

Kolejny dzień przywitał mnie słońcem. Czułam się świetnie. Wyspana jak nigdy ostatnio.

– Dzień dobry śpiąca królewno –  głos Stephan rozległ się po pokoju.

– No nie dadzą Ci odpocząć...

– Przyszedłem już jakieś pół godziny temu. Swoją drogą łatwo jest się dostać do twojego pokoju. Zamykaj się na noc.

– Wyjątkowo o tym zapomniałam –  trochę wtopa, bo jednak ryzykowałam.

– No dobra, czas na śniadanie! Zbieraj się.

Jak mi się nie chciało wstać. No, ale Steph mi nie odpuści. Muszę wstać i iść na to ich wspólne śniadanie... I znowu będę musiała oglądać twarz tego całego Constantina.

–  O Merida! Jak tam relaks wczoraj, udany?

– Ty to masz tupet...

– Widzę, że bardzo się lubicie –  zażartował Karl.

– Jak najbardziej –  rzuciłam ze sztucznym uśmiechem.

– Wyspani wszyscy? – zapytał dopiero co przybyły Markus.

Śniadanie minęło dość dobrze. Constantin już się więcej nie odzywał. A ja słuchałam ciekawych historii Markusa. Fajny z niego facet. Poza tym swoimi żartami raczył mnie Andreas. Atmosfera generalnie dobra.

Po śniadaniu udałam się do siebie. Chciałam się ogarnąć. Umyłam więc głowę i zawinęłam ją ręcznikiem. Przejrzałam Instagram i wypiłam herbatę z imbirem. Przyszedł czas by zdjąć z głowy ręcznik. Aż zrobiło mi się słabo... Moje piękne rude włosy były... niebieskie!

– Steph... Przyjdź do mnie –  szlochałam mu do słuchawki.

Byłam załamana. Zalewałam się łzami myśląc jak do tego doszło i co dalej... To już nie było zabawne.

–  O mój boże... – komentarz Stephana utwierdził mnie w tym jak bardzo jest źle.

–  J-ja nie wiem... Jak to się stało...

– Nie płacz już Soph.. Będzie dobrze.

– Co jest? –  jak na złość do pokoju wszedł jeszcze Markus.

–  To nie jest dobry moment –  próbował go wyprosić Stephan.

– Boże Sophie, co się stało?

– N-nie w-wiem...

– Moment – Markus nagle sobie coś przypomniał. – Consti coś ostatnio pytał o zmywalne farby do włosów.

– Ja go normalnie zabije! – rozpacz zwolniła miejsce złości.

Nie patrząc na nic wkurzona udałam się do pokoju Andreasa i Constantina. Byłam cholernie wściekła. Chyba go rozerwę.

–  Soph... – urwał w połowie Andi.

– Zadowolony jesteś z siebie!? Widzisz co narobiłeś?

– Do twarzy Ci – żartował dalej Constantin.

– Ja ci normalnie oczy wydrapie!

– Uspokój się, bo dziesięciu myciach zejdzie.

– Mam Cię dość...

Opusciłam pokój cała czerwona. Poszłam do siebie i zaczęłam się pakować. Nie będę tu ani minuty dłużej!

– Nie mogłem Cię dogonić... Sophie co Ty robisz? – Stephan ledwo zdążył za mną wrócić.

– Wracam do domu. Mam dość tego głupka...

– Już my z nim pogadamy.

– To i tak nie zmieni mojej decyzji. Pakuję się i już mnie nie ma.

Nie będę męczyć się dłużej. Wrócę do domu i będę musiała jakoś pozbyć się tego koloru. Reszta kadry jest wspaniała i z nimi bawiłam się dobrze. No, ale ta jedna osoba zaważyła na wszystkim.

– Sophie, zostań... Z Tobą było naprawdę fajnie  – próbowała zatrzymać mnie Markus.

– Z wami też, ale przez tamtego świra chcę wracać do domu.

– A przyjedziesz jeszcze kiedyś?  – nie odpuszczał tematu.

– Może i tak, ale na tę chwilę nie wiem... Dzięki za starania Markus, ale nie zostanę.

– Wielka szkoda...

Oczami Constantina...

Wielkie mi ci mecyje... Trochę niebieskiej zmywalnej farby do włosów, a ta afery robi. Jak widać Sophie nie zna się na żartach. No, ale ja nie będę za nią latał. Niech wraca do domu jak jej tu tak źle.

Oczami Sophie...

Przyjechała moja taksówka i zawiozła mnie na lotnisko. Na ostatnią chwilę ogarnęłam bilet do Niemiec. Wracam do domu i zapominam o tym co przykre. A włosy? Mam nadzieję, że po tych dziesięciu myciach wrócą do siebie...
Nie wiem co mam powiedzieć ludziom, którzy mnie zobaczą. Przecież niebieskie włosy to nie zbyt pasująca do mnie sprawa. Ale stało się... Czasu nie cofnę i muszę zmierzyć się z tym co już się wydarzyło.

Oczami Constantina...

– Czy ty mózgu nie masz? – wpadł do mnie wściekły Markus.

–  Daj spokój. To tylko żart. Nie moja wina, że ona się nie zna.

– Żart? To był szczyt chamstwa nie żart. Wiesz jak jej jest przykro?

– Po dziesięciu myciach będzie git –  czy to tak dużo?

– Widzę, że Ty naprawdę nie rozumiesz...  – i wreszcie wyszedł. Zakochał się czy co?

Nic się nie stało. Sophie to histeryczka i już. Jeszcze kiedyś będzie się z tego śmiała. Za bardzo wzięła sobie to do siebie... Nie moja wina, że to sztywniara.

– Jest i Pan głupie żarty – zostałem niezbyt miło przywitany na obiedzie.

– Ty też Stephan?

–  Może jak każdy Ci powie, że to było szczeniackie to do ciebie dotrze.

– Nie żałuję. A Sophie się na żartach nie zna.

– Stary, to była przeginka – zwrócił mi uwagę Andreas.

Co ich wszystkich ugryzło? Oni też się nie znają na żartach? Co za ludzie...

Oczami Sohpie...

Wróciłam do pustego domu i odetchnęłam. Cisza spokój i zero Constantina. Jedynie będę musiała wychodzić tylko w czapce...





Cześć!
Podoba się rozdział?
Tak jak mówiłam Constantin zaczyna wyrazie dokuczać Sophie...
Co będzie dalej?
Przekonajcie się sami 😉

Pokochaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz