✉️

93 9 58
                                    

Wróciłam do domu. Odetchnęłam z ulgą, bo to już za mną. Tu będę zdala od Constantina. Niebawem przyjedzie Liza. Na pewno jakoś odreagujemy przy odrobinie wina. Potrzebuję trochę naszych plotek i luzu. Babski wieczór jest mi absolutnie wskazany do tego by choć trochę zapomnieć. Sama nie wiem czemu moje myśli cały czas krążą wokół Constantina...

– Cześć stara! Wreszcie – przywitała mnie Liza. Bardzo nie mogła się doczekać mojego powrotu.

– Siemka.

– Oj no głowa do góry! – objęłam mnie. – Mam wino i dobre czekoladki prosto z Belgii.

– Brzmi wspaniale – słodyczy i wina nie odmawiam.

– Kurcze, wspaniale, że ten nasz Stephan wygrał turniej.

– Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam. Jestem z niego taka dumna – rozpływałam się.

– Szkoda, że mnie tam nie było. Podobno impreza była baaardzo udana.

Na samą myśl o tamtej imprezie i litrach alkoholu, które wypiłam aż się otrząsnęłam. No, ale fakt impreza była udana. Powód z resztą był nie byle jaki.

– Ledwo żyłam, ale fakt, było super – takie imprezy nie zdarzają się co weekend.

– Słyszałam co nieco o twojej zabawie, ale się nie dziwię. Natłok emocji jaki miałaś musiał gdzieś mieć upust.

– Niby tak, ale żeby aż taki...

– No dałaś w palnik, ale raz się żyje – rzekła śmiejąc się.

Dziś tylko relaks. Żadnych złych myśli i plotki z przyjaciółką. Tylko tak chcę spędzić ten wieczór.

– Obiecaj mi coś Liza – bez tego nie będę mogła cieszyć się tym wieczorem. – Żadnych rozmów o Constantinie.

– Ma się rozumieć!

Wyciągnęłam kieliszki i nalałam wina. Te czekoladki serio były wspaniałe. Nasze tematy jak zwykle zeszły na pikantne sceny z życia Lizy. Czy ona do końca życia zamierza się bawić?

– A ten blondyn? – zapytałam o takiego jednego jej amanta, który nie zadowolił się jedynie jedną nocą.

– Unikam go jak ognia piekielnego! Ale to nieustępliwa bestia...

– Może daj mu szanse? – nawet się nie spodziewałam, że tak ją tym rozruszam.

– Czyś ty na głowę upadła?! Coś ty tam w tym Bischo jadła?

– Dobra już dobra.. Tak tylko rzuciłam...

– Lepiej pij to wino.

Skończyłam temat, bo inaczej Liza chyba wydrapała by mi oczy. Lepiej nie denerwować mojej przyjaciółki, bo jest zdolna do dość wymyślnych zemst. Ja jestem względnie bezpieczna, ale inni niech mają się na baczności.

– Wracasz na jakiś konkurs?

– Póki co nie... Może jak emocje opadną to wrócę. No i to głównie do Markusa, Stephana, Karla i reszty prócz wiadomej osoby.

– Może to nie jest wszystko takie jak się wydaje... – wypaliła nagle Liza.

– A niby jak? – nie kryłam oburzenia.

– Takie tam tylko luźne gadanie...

Bała się chyba iść w to dalej wiedząc, że ja się aż cała gotuję. Liza zna mnie jak nikt inny. Znamy się już tyle lat, że nasza przyjaźń to już bardziej relacja jak u sióstr. Dzięki niej nie raz odbijałam się od dna. Niech zostanie ze mną na zawsze.

Oczami Constantina...

Siedziałem smutno na łóżku i patrzyłem w podłogę. Dalej nie mamy żadnego planu. Robert panoszy się, a mi ciśnienie skacze. Jak ja nie cierpię tego typa! Czemu musiał akurat uprzeć się na mnie i Sophie? Czy on nie ma jakiegoś innego zajęcia? Mam nadzieję, że karma wróci i że dostanie za swoje. Niszczy mi życie... Zabiera ode mnie kobietę, dla której jestem gotów na wszystko. Chyba się zakochałem...

Treningi były żmudne i pełne napięcia gdyż dalej nikt prócz Andreasa się do mnie nie odzywa. Ale nie dbam już o to. Widać nie są moimi przyjaciółmi skoro mię wierzą w to co mówię. Cholernie tu smutno bez Sophie. Nigdzie nie unosi się ten słodki zapach miodu i stokrotek. Nie słychać tego wspaniałego głosu. Nie widać uśmiechu... Tęsknię za nią  tak jak nigdy za nikim nie tęskniłem.

Oczami Sophie...

Byłyśmy już lekko wstawione i nie gadałyśmy zbyt mądrze. Siedziałam na dywanie w otoczeniu papierków po czekoladkach.

– Już zaczynało mi powoli zależeć... A on.. On się tak mną zabawił...

– Może go jeszcze nie skreślaj – wymamrotała.

– Daj spokój. Constantin jest już przeszłością... Przegraną przeszłością.

Ale czy tak było? Tego niestety nie było pewne moje serce. Coś zaczynało się między nami dziać i nagle ucięło się brutalnie. Nie da się tak od razu powstrzymać takiego impulsu. Serca bicie jest często nie do zatrzymania.

– Jeszcze wina? – zapytała ledwo wstając z kanapy.

– Nie, spasujmy już... To przesada.

– W sumie racja.. Już i tak ledwo żyję.

Jutrzejszy dzień będzie bardzo ciężki. Będę zdychać z bólem głowy. Susza niesamowita... Ale dziś jeszcze trwa. I niech to upojenie niesie mnie dalej. Niech moje serce choć trochę poczuje się lepiej. Mam nadzieję, że to już ostatni raz gdy wracamy do tematu mojej wielkiej porażki serca. Niech to już przestanie boleć...

Oczami Constantina...

Nie mogłem spać. Cały czas myślałem o Sophie. O jej oczach, uśmiechu, dotyku, zapachu i o niej całej. Jak bumerang wraca do mnie scena z tamtego wieczoru gdy siedzieliśmy na krawężniku i piliśmy wino. Niby takie nic, a dla mnie było owiane magią. Nie było to zwykle picie wina. Niby patrzyliśmy w gwiazdy, a tak naprawdę na siebie. Każde z nas czuło coś niezwykłego. Do dziś dzień na wspomnienie tego wieczoru czuję miłe wibracje. Nie mogłem spać... Moje serce już całkiem jest owładnięte Sophie.

,, Tak bardzo mi Cię brakuje...
Tak bardzo tęsknię za Tobą teraz.
Już kolejna noc mija mi na myślach o Tobie.
Już kolejna noc zostaje nieprzespana.
Jesteś w moim sercu i głowie.
Wróć...
Pomóż mi uleczyć te wszystkie rany... "

Cześć!
I jak wrażenia?
Liza ma rację co do tematu Constantina?

Pokochaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz