II. „Coś było nie w porządku"

2.2K 147 109
                                    

Dawno nic nie zaskoczyło mnie tak, jak telefon od osoby zajmującej się rekrutacją nowych pracowników w zamku królewskim. Poinformowała ona, że przeszłam przez pierwszy etap i zostałam zaproszona na drugą rozmowę kwalifikacyjną. Ta informacja nie docierała do mnie przez niepokojąco dłuższą chwilę, więc moja rozmówczyni musiała się upewnić, że wciąż znajduję się po drugiej stronie słuchawki. Nie wiedziałam, że moje serce potrafiło bić tak prędko, a człowiek miał możliwość zupełnego zacięcia się z tak pozornie błahego powodu.

Drugi etap odbywał się w Rosefield, zupełnie innej części Weidenbergu. Była to najspokojniejsza i najbogatsza dzielnica mieszkalna ludzi. Jedyne miejsce w mieście, gdzie rzeczywiście żyło im się dobrze, a przynajmniej tak słyszałam. Urząd tej dzielnicy był ogromny w porównaniu do tego w Westendzie. O drogę musiałam pytać dwa razy, ale w końcu trafiłam na korytarz, gdzie siedziało kilka osób.

Siedząca najbliżej mnie dziewczyna odpowiedziała mi, że była ostatnia w kolejce. Przede mną znajdowało się pięć osób, a zanim zdążyłam wejść, przyszło kolejne sześć. Przyglądałam się każdej z nich z osobna. Wszystkie to były dziewczyny, w moim wieku lub nieco starsze. Każda z nich sprawiała wrażenie niezwykle pewnej siebie, a ich uroda tylko je potęgowała.

Z każdą kolejną wychodzącą dziewczyną miałam wrażenie, że ucieknę ze strachu. Żołądek zaciskał mi się w stresie, a wargi krwawiły już w dwóch miejscach od nerwowego przygryzania. Naprawdę powinnam lepiej sobie z tym radzić po miesiącu prawie codziennych rozmów...

Dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a siedzący w nim mężczyzna zawołał kolejną osobę.

Tym razem tą kolejną osobą byłam ja.

Gdy tylko weszłam do środka, miałam ochotę od razu odwrócić się i uciec. Wampiry. Jeden siedział przy biurku, a drugi stał zaraz przy drzwiach. Zatrzasnął je za mną, a ja podskoczyłam nieznacznie. Moje już od jakiegoś czasu szalejące serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Nigdy nie widziałam żadnego z nich z tak bliska.

Ten siedzący przy biurku przyglądał mi się dokładnie, a jego fioletowe oczy wydawały się przeszywać mnie na wylot swoim przenikliwym spojrzeniem. Stałam tak chwilę w bezruchu, a on marszczył nienaturalnie brwi, jakby bardzo się nad czymś zastanawiał.

— Dzień dobry — powiedziałam nieśmiało, gdy przez dłuższy czas nic nie mówił.

— Witaj — odpowiedział szybko i odwrócił ode mnie wzrok, mrugając intensywnie.

Dziwne zachowanie wampira zdecydowanie nie pomagało uspokoić szalejących w głowie planów ucieczki. Spojrzałam ukradkiem za siebie, by spotkać się ze spojrzeniem tego drugiego, który z surową miną strzegł jedynego wyjścia z pomieszczenia.

— Wybacz, zamyśliłem się. — Przeprowadzający rozmowę mężczyzna znów spojrzał mi w oczy, lecz tym razem łagodniej i spokojniej. — Usiądź. — Wskazał na wolne krzesło naprzeciwko biurka.

Zrobiłam, co mi kazał, i wzięłam nieco głębszy wdech. Wampir przedstawił mi się, a następnie poinformował, że ten stojący przy drzwiach to jego ochroniarz, więc mam się nie czuć przez niego niekomfortowo. Oczywiście niewiele to zapewnienie pomogło, bo wpatrujący się w moje plecy ogromny mężczyzna i tak sprawił, że zaczęły mi się niezdrowo pocić ręce.

Wampir wydawał się wyjątkowo zbity z tropu, gdy ze mną rozmawiał. Co chwilę zacinał się, jakby nie wiedział jak kontynuować i zadawał pytania, które dla mnie wydawały się oczywiste, a czasem zbyt intymne, następnie przepraszał za nie, tłumacząc, że nie potrafi się skupić. To nie mogło oznaczać niczego dobrego.

I. Nasiona DobrociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz