VI. „Byłam tą naiwną dziewczynką"

1.9K 113 76
                                    

Przez cały pierwszy tydzień spotykałam się z Luką co wieczór, przynosząc mu słodycze. Te bardzo szybko stały się jedynie pretekstem, żeby wspólnie pospacerować i porozmawiać. Nie wierzyłam, że ktoś mógł jeść ich tak wiele, ale chłopak wcale nie chciał, żebym przestała. Naiwnie miałam nadzieję, że niepokoił się, iż w takiej sytuacji uznałabym, że nie musimy się już spotykać.

Nic takiego nie przeszłoby mi przez myśl, oczywiście, ale strażnik i tak wyglądał, jakby stale się martwił moimi reakcjami na różne rzeczy. Nie zamierzałam nawet ukrywać, jak bardzo mi to schlebiało. Coś przyjemnego było w świadomości, że ktoś się mną tak zwyczajnie, po ludzku interesował. To zainteresowanie znajdowało u mnie wzajemność. Myślałam o nim za każdym razem, gdy otwierałam rano oczy i zamykałam je w nocy, a często odwiedzał mnie również w snach. Luka. To imię prędko miało nie wypaść z mojej głowy.

Tysiące razy przeżywałam w myślach te same sytuacje, które zdarzały się podczas naszych spotkań, za każdym razem czując tak samo silne emocje. Pracując, wspominałam moment, gdy zostaliśmy przyłapani.

Spacerowaliśmy dookoła środkowego pierścienia, jak z resztą zwykle. Luka nigdy nie dostawał przydziałów w pozostałych dwóch. Rozmawialiśmy o tym, że pilnowanie go jest najnudniejszym zadaniem, jakie mogli przypisać strażnikowi. Nie było tu wampirów poza pracownikami, na pewno nie dało się uświadczyć żadnych osobistości. Poza tym, jeśli ktoś byłby na tyle słaby w skradaniu się, że dałby się tu złapać, złapaliby go już w zewnętrznym, w którym straż była jeszcze bardziej uważna. Gdyby z kolei ktoś był na tyle dobry, że dostałby się do wewnętrznego, na pewno nie popełniłby takiego głupiego błędu i nie dałby się tu złapać.

Mówiliśmy przez dość długi czas o różnych sposobach, na które można spróbować zakraść się do zamku. Zastanawiałam się, czy aby na pewno powinnam o nich wysłuchiwać, jednak spokojny głos chłopaka zahipnotyzował mnie bez końca i chyba nawet nie rejestrowałam w pełni wszystkich tych ślepych punktów kamer i godzin zmiany straży, o których mówił.

Nagle Luka rozpoznał głos jednego z dowódców. Posłał mi pełne paniki spojrzenie i natychmiast zrozumiałam, że to oznaczało kłopoty. Rozejrzałam się dookoła, szukając jakiegokolwiek miejsca, w którym mogłabym się schować. Wymyślałam w głowie wszystkie powody, jakie mogłaby mieć pokojówka, żeby znajdować się w tym miejscu o takiej porze.

Luka miał na szczęście lepszy refleks niż ja. On również nie wiedział jednak do końca, co ma zrobić, więc chwycił mnie tylko niestarannie w pasie i wepchnął w ciasną przestrzeń pomiędzy dwoma budynkami. Brud znajdujący się na kamiennych ścianach pokrył moje ubrania, a szorstka cegła otarła odsłoniętą skórę. Miejsca było w tej kryjówce zbyt mało, żeby poruszyć się nawet na centymetr. Starałam się oddychać pomału i uspokoić jednocześnie moje zbyt szybko bijące serce. Nie miałam pojęcia, jak bardzo wyostrzone są dokładnie zmysły wampirów, podejrzewałam jednak, że doświadczony wampir byłby w stanie mnie usłyszeć.

Luka odszedł dalej, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Mój podziw co do jego opanowania stał się jeszcze ogromniejszy. Słyszałam, jak obcasy jego ciężkich butów ze strażniczego munduru uderzają o bruk, gdy salutuje. Dowódca zlecił mu, żeby zdał krótki raport. Niesamowite było dla mnie słuchanie, jak bardzo inny wydawał się głos chłopaka, gdy był w trakcie służby, a gdy rozmawiał ze mną o swoich ulubionych słodyczach. Ten pierwszy brzmiał znacznie poważniej, głębiej, a strażnik sprawiał wrażenie starszego niż w rzeczywistości. To zafascynowanie pozwoliło mi na chwilę zapomnieć o niebezpieczeństwie, w którym się znajdowaliśmy. Przynajmniej sprawiło, że odrobinę uspokoiło mi się bicie serca.

Wampir zaczął już odchodzić i minął moją kryjówkę, nie spoglądając nawet w tym kierunku. Wstrzymałam całkiem oddech na te kilka sekund. Nie miałam pojęcia, w jak bardzo poważnych kłopotach będzie Luka, jeśli dowiedzą się, że ma towarzysza podczas swoich obchodów. Dowódcy nie spieszyło się nigdzie, zupełnie jakby chciał mi zrobić na złość. Kolejne uderzenia serca odbijały się echem w moich uszach. Zaciskałam dłonie w pięści, napinając się, żeby aż tak się nie trząść.

I. Nasiona DobrociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz