5

722 23 36
                                    

Właśnie dochodziła godzina 18:00, a Camilo wciąż u mnie był. Czas mijał nam bardzo szybko na graniu w różne gry, jedzeniu, śpiewaniu i robieniu wielu innych rzeczy. Muszę przyznać, że przez te kilka godzin chłopak bardzo poprawił swoje umiejętności w graniu w Uno. Naprawdę dobrze spędzało mi się z nim czas i jedyne czego chciałam, to aby ten dzień nigdy się nie kończył.
- Myślę że na dworze jest już mniej ludzi. Chciałabyś wyjść na rundkę bo mieście?
Lekko skrzywiłam się na jego propozycję, a kiedy chłopak to zobaczył, powiedział tylko:
- Niczym się nie przejmuj. Wszystko będzie dobrze.
I poklepał mnie po ramieniu.
- W porządku. Chodźmy więc, ale jest jeden warunek - powiedziałam.
- Słucham.
- Nie podchodzimy do Casity. Tak na wszelki wypadek.
- Oczywiście - wyrzekł chłopak, po czym uśmiechnął się rozumiejąco i zaczął podążać w stronę wyjścia.

Camilo miał rację, na dworze nie było już wielu ludzi. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc że ryzyko jest mniejsze.
- A tutaj sprzedają najlepsze lody w całym mieście - powiedział chłopak wskazując na dużą budkę z lodami. -      - Może chciałabyś spróbować? Ja stawiam.
- Spróbowałabym nawet gdybyś nie stawiał - odpowiedziałam śmiejąc się.
Camilo miał rację, deser smakował naprawdę niesamowicie. Ruszyliśmy dalej zwiedzać miasto. Dużo się wygłupialiśmy.
- Y/N ubrudziłaś się lodami - wyrzekł Camilo.
- Jeny ja to zawsze muszę się czymś uwalić - jęknęłam. - Gdzie?
- Tutaj na poliku - pokazał na sobie.

Próbowałam się wytrzeć, jednak okazało się, że moje umiejętności były nie wystarczające, aby sprostać temu, jakże trudnemu, zadaniu. W końcu chłopak zmęczony naprowadzaniem mnie, wziął sprawy w swoje ręce i jednym pociągnięciem kciuka wyczyścił moja twarz.
Chwilę zajęło mi ogarnięcie co się właśnie wydarzyło, ale kiedy uświadomiłam to sobie, moja twarz momentalnie oblała się czerwonym rumieńcem.
"Cholera nie dobrze" pomyślałam i zakryłam twarz ręka. Na szczęście miałam na sobie dużą bluzę i rękaw idealnie poradził sobie z zadaniem - nie tak jak ja.
Jestem pewna, że Camilo to zauważył, ponieważ również lekko się zarumienił i spojrzał w drugą stronę.

Po upływie kilku minut poszliśmy dalej. Na naszej drodze spotkaliśmy mały zespół grający muzykę w rytmach latino, do której tańczyło trochę osób. Nie musiałam długo czekać aż usłyszałam słowa padające z ust chłopaka:
- Nie masz psychy tam ze mną pójść i zatańczyć.
- Ja NiE mAm PsYcHy? - odpowiedziałam pewna siebie.
I w taki właśnie sposób znaleźliśmy się obok grupki ludzi i tańczyliśmy w rytm muzyki. Camilo ruszał się naprawdę niesamowicie, ciekwe gdzie się tego nauczył.
- Nauczysz mnie tak tańczyć? - zapytałam.
Camilo nic nie powiedział. Jedynie ukłonił się i wyciągnął do mnie rękę na znak zaproszenia. Ja również się ukłoniłam i odwazejmniłam gest.
Muszę przyznać, że chłopak jest naprawdę dobrym nauczycielem tańca, bo nie minęło dużo czasu jak potrafiłam ruszałać się tak jak on.

Słońce zupełnie już zaszło, a my siedzieliśmy na fontannie i konwersowaliśmy.
- Jeszcze z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z Tobą wiesz? - oznajmiłam kładąc głowę na kolanach Camilo.
- Tak? No cóż, nie dziwię się.
Na te słowa szturchęłam lekko chłopaka łokciem.
- I z wzajemnością - dodał.
- Bardzo miło spędza mi się czas, ale będę musiała już wracać.
- Odprowadzę Cię - zaproponowała Camilo, po czym oboje wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę mojego domu.

Kiedy doszliśmy na miejsce stanęłam jeszcze na chwilę przed wanem, żeby pogadać z chłopakiem. Wyglądało na to, że mojej mamy wciąż nie ma. Ciekawe czy wciąż siedzi u Madrigalów.
Nagle zauważyłam, że Camilo zaczyna się do mnie przybliżać jakby chciał mnie... pocałować? O Boże o kurde. Nie byłam na to gotowa, ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa i nie mogłam się ruszyć z miejsca. Błagałam tylko los, aby cokolwiek nam przeszkodziło.
- Y/N! Czemu stoisz przed wanem. Aa jesteś z Camilo. Przeszkodziłam wam w czymś?
Uff, jakie szczęście! Moje modły zostały wysłuchane. Idealny timing mamo. Na szczęście nic nie zobaczyła.
- Nie mamo, właśnie się żegnaliśmy -       - wyrzekłam.
Kurde, to zabrzmiało trochę nie miło, ale co miałam zrobić? To znaczy, bardzo lubię Camilo, tyle że nie w ten sposób.
- Taaak... To ja już pójdę - powiedział lekko zakłopotany chłopak.
Przytuliłam go na pożegnanie i weszłyśmy z mamą do środka.
- Na pewno wam w niczym nie przeszkodziłam? - dopytywała - Camilo wyglądał na zmarnowanego.
- Nie nie mamo, wszystko ok.

Przystąpiłyśmy do codziennej wieczornej rutyny, a kiedy usiadłyśmy aby zjeść kolację, zapytałam:
- Jak Ci minął dzień?
- Nawet dobrze. Siedziałam cały dzień u Madrigalów i rozmawiałam o Twoim darze.
- Mamo już ci mówiłam. Nie mam żadnego daru.
- A skąd ta pewność? Z resztą rodzina Camilo jest tego samego zdania co ja.
Nic nie odpowiedziałam.
- A Tobie jak minął dzień? - zapytała mama.
- Dobrze. Grałam w gry i zwiedzałam miasto z Camilo.
- To naprawdę miły chłopak, cieszę się, że się zaprzyjaźniliście.
Ja w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam.

Miałam już iść spać, kiedy ponownie usłyszałam głos mamy.
-Y/N zapomniałam Ci powiedzieć, że od jutra będziesz mieszkała z Madrigalami!

Dar (Y/N x Camilo Madrigal)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz